
Wreszcie nadszedł dzień, w którym wszystko to stało się faktem. W pierwszy poniedziałek lutego 2014 OFE przekazały do ZUS-u aktywa warte dokładnie 153 miliardy 150 milionów złotych, choć nominalnie wszystko to jest warte mniej: 146 mld. Dług publiczny zmniejszy się tylko o ok. 130 miliardów. Internauci pytają: a gdzie podzieje się reszta pieniędzy? Co z pozostałymi 19 mld złotych, które miały zarabiać na emerytury, a tymczasem trafią... no właśnie, gdzie?
To są na pewno jakieś kwoty, które wynikają z różnych takich działań i nie chciałabym tutaj nikogo wprowadzać w błąd. Na pewno żadne pieniądze nie zniknęły i te pieniądze są bezpieczne.
Jak na rzecznika rządu, to po prostu słaba odpowiedź, bo to, czemu dług zmniejszy się tylko o 130 mld i co z pozostałymi pieniędzmi, nie jest żadną tajemnicą – zapisano to w ustawie.
Dług publiczny zmniejsza się „tylko” o 130 miliardy, czyli około 9 proc. PKB, bo tyle były warte obligacje Skarbu Państwa, przejęte z OFE. Obligacje te od razu po przejęciu zostały umorzone przez Ministerstwo Finansów – w efekcie czego dług publiczny zmniejszył się o tę kwotę. Pozostałe aktywa, nawet jeśli były to obligacje emitowane przez państwo, nie włączają się do oficjalnego długu publicznego. W efekcie powstanie nadwyżka w finansach publicznych.
Co jednak z pozostałymi pieniędzmi, które ZUS przejął, a których nie uwzględnia dług? Poza obligacjami skarbowymi, OFE oddały państwu: 106 mln euro, 17,2 mld w obligacjach gwarantowanych przez skarb państwa (np. obligacje Krajowego Funduszu Drogowego, które do długu się nie wliczają) i 1,9 mld zł w gotówce. Wszystkie te środki zostaną – co zostało zapisane w ustawie – przekazane do Funduszu Rezerwy Demograficznej, którą zarządza ZUS. Z kolei z FRD pieniądze będą stopniowo przekazywane do FUS – Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, z którego ZUS wypłaca emerytury, renty itd.
Czyli, w skrócie: środki przejęte z OFE, poza obligacjami skarbowymi, posłużą do bieżącego finansowania deficytu ZUS-u. Mówiąc zaś ludzkim językiem, państwo będzie nimi łatać wielką dziurę w worku z napisem „ZUS”. A do łatania jest sporo, bo deficyt FUS to około 40 miliardów złotych – i liczba ta wciąż rośnie.
Warto przy tym zaznaczyć, że Fundusz Rezerwy Demograficznej nie powstał – wbrew pozorom – po to, by co roku łatać nim dziurę w ZUS. FRD miał być zabezpieczeniem finansowym do wypłaty świadczeń, ale dopiero na rok 2020 i późniejsze. Według prognoz ZUS to właśnie wtedy miałyby dokonać się bardzo niekorzystne zmiany na rynku pracy i FRD miał zapewniać, że nawet wtedy wypłacane będą emerytury.
Tym samym po raz kolejny okazało się, że słowa Donalda Tuska były niewiele warte. Jeszcze na wiosnę 2013 premier mówił bowiem:
Nie ma mowy o tym, żeby państwo sięgnęło po pieniądze, które Polacy odkładali w OFE. To są pieniądze, które mają być w przyszłości gwarancją dobrej emerytury. Nie ma mowy o tym, żeby te pieniądze zabrać komukolwiek.
Zawiedzionych premierem niech pocieszy fakt, że Komisja Europejska nie dała nabrać się na te księgowe sztuczki. Zmniejszenie długu publicznego nie zmyliło KE, która uznała, że nadwyżka w sektorze finansów publicznych powstała w efekcie jednorazowego ruchu, a nie długofalowej i przemyślanej polityki fiskalnej. W związku z tym, Polska nie została zdjęta z tzw. procedury nadmiernego deficytu w UE, która nakazuje państwom naprawę finansów publicznych. Jeśli rząd tego nie robi, na kraj nakładane są wówczas sankcje i kary. Dla krytyków – między innymi wspomnianego FOR prof. Leszka Balcerowicza – to jedno z niewielu światełek w tunelu, jeśli chodzi o finanse publiczne.
Oszczędności przyszłych emerytów, zabrane z OFE, będą więc pieniędzmi, które ZUS wypłaci obecnym emerytom. W zamian Polacy dostają od rządu „gwarancję wypłaty emerytury” i zapis na subkoncie w ZUS. Ile taka obietnica jest warta – oceńcie sami. Ale miejcie w pamięci słowa Waldemara Pawlaka, który w porywie szczerości przyznał, że on w kwestii emerytury i utrzymania na starość wierzy głównie w swoje dzieci.