Mam dość. Słowa, które cisną mi się na usta, nie nadają się do publikacji. Jak to się stało, że w demokratycznym państwie rządząca koalicja dokonała praktycznie gwałtu na wartościach demokratycznych? Po tym, jak PO przepchnęła w ciągu 3 dni ustawę o OFE, obywatele powinni wszcząć co najmniej protesty. Nie chodzi już nawet o to, co ta ustawa robi, ale o sposób, w jaki została przyjęta. Sposób skandaliczny, bliski niemalże Białorusi. Równie dobrze można by zlikwidować całą opozycję, bo na jedno by wyszło.
Na usta i klawiaturę cisną mi się słowa, których nie mogę tu napisać. Skandal? Ordynarne zignorowanie obywateli? To chyba zbyt łagodne określenia. Platforma Obywatelska właśnie pokazała obywatelom środkowy palec. Najzwyczajniej w świecie ich wykiwała. A wszystko to przy niemal milczącej akceptacji dużej części opozycji.
Nie będę tu przypominał szczegółowo, na czym ustawa polega. Wystarczy powiedzieć, że: 1. zabiera pieniądze Polaków z OFE do ZUS; 2. Tworzy absurd prawny, w którym obywatel, mając podpisaną umowę z OFE, musi ją POTWIERDZIĆ, bo w innym przypadku umowa ta zostanie automatycznie zerwana, a jego pieniądze skierowane do ZUS; 3. Na 10 lat przed przejściem na emeryturę nasze pieniądze i tak będą transferowane z OFE do ZUS, z ZUS-u zaś wypłacane na bieżąco emerytom w zamian za obietnicę otrzymania emerytury. Czyli: wybór jest w zasadzie fikcyjny. To dla obywateli sprawy najważniejsze.
Trzeba tu od razu przywołać słowa miłościwie panującego szefa rządu:
"Nie ma mowy o tym, żeby państwo sięgnęło po pieniądze, które Polacy odkładali w OFE. To są pieniądze, które mają być w przyszłości gwarancją dobrej emerytury. Nie ma mowy o tym, żeby te pieniądze zabrać komukolwiek" – premier Donald Tusk w programie "Tomasz Lis na żywo", czerwiec 2013.
I co? Platforma właśnie pieniądze z OFE zabrała. Premier najzwyczajniej w świecie mógł powiedzieć, jedno, a zrobić drugie. Nazwałbym to po imieniu, ale obawiam się, że jak padnie słowo "kłamstwo", to za kilka dni redakcja dostanie pozew od KPRM.
Sposób, w jaki tego dokonano, to jeden wielki skandal. PO miała "obserwować" i "pracować" nad ustawą o OFE już od wielu lat. Podobno prace zaczęła w 2010 roku - tak powiedział mi minister Adam Jasser. Czyli 3 lata pracowała nad czymś, co w tej chwili nadaje się co najmniej do Trybunału Konstytucyjnego, jeśli nie do kosza.
Obywatele? Niech jadą na wakacje, my zrobimy ustawę
Ale przyjrzyjmy się samemu sposobowi wprowadzania tej ustawy. Otóż rząd ogłosił swoje propozycje zmian w systemie emerytalnym w czerwcu 2013. Wtedy, kiedy ludzie zaczynają wyjeżdżać na wakacje, chcą odpocząć od polityki, praca rozmaitych instytucji i fundacji jest znacznie osłabiona, a i przekaz medialny nie jest tak silny. Przypadek? Wątpię, bo już wtedy rząd wiedział, że ustawa w takiej postaci, jak sobie zaplanował, jest potrzebna do załatania dziurawego budżetu.
Dzięki takiemu ruchowi wszyscy, którzy sprzeciwiają się ustawie, mieli znacznie mniejszą moc przebicia w tak zwanych "konsultacjach społecznych". Chociaż i tak media i ekonomiści trąbili o tym, że ustawa godzi w obywateli.
Konsultacje społeczne? Co nas to obchodzi
Platforma chwaliła się potem, że wzięła pod uwagę krytykę reformy i wprowadziła zmiany. Tyle, że były to zmiany kosmetyczne, a nie dotyczące najważniejszych kwestii. Na przykład tego, że kompletnie absurdalny jest nakaz potwierdzenia zawartej z OFE umowy, bo jeśli nie, to umowa zostanie zerwana, a nasza kasa przeniesiona do ZUS-u.
Ustawy jeszcze nie ma, ale kasa już zaksięgowana
Wreszcie, po miesiącach tłumaczeń, w grudniu wzięto się za przepychanie ustawy przez Sejm. Trzeba było działać szybko, bo rząd w budżecie na 2014 już uwzględnił pieniądze, które zagrabi z OFE. Tak tak, ustawy nawet w Sejmie jeszcze nie było, ale w budżecie ta kasa już się znalazła. Jeśli ktokolwiek nadal sądzi, że gabinetowi premiera chodzi o emerytów, to jest w grubym błędzie. Nawet Bronisław Komorowski przyznał w "Kropce nad i", że "zmiany w OFE wydają się konieczne z punktu widzenia budżetu". Budżetu, a nie emerytów obecnych ani przyszłych.
Opozycja? Niepotrzebna!
Wczoraj, 5 grudnia, ustawa trafiła do komisji finansów publicznych. Solidarna Polska zgłosiła do ustawy 999 poprawek. I owszem, pewnie na złość PO, pewnie trochę po to, by o nich mówiono. To akurat jednak nieistotne. Posłowie z komisji finansów publicznych zrobili bowiem tak, że przyjęli całą ustawę jako jedną wielką poprawkę. W ten sposób wszystkie inne poprawki, zgłaszane przez opozycję, wyrzucili do kosza. To po co ta opozycja? Może od razu po prostu niech Platforma zdelegalizuje inne partie, skoro i tak nieważne jest, co one robią.
Dzisiaj z kolei, nad tą "poprawioną" reformą mieli głosować posłowie, którzy często nie mieli z nią wcześniej styczności. Ryszard Kalisz grzmiał w Sejmie, że tak nie można, bo jak posłowie mieli ją przeczytać, przygotować się, skoro komisja finansów przyjęła ją wczoraj wieczorem? Oczywiście, to koalicji nie obchodzi. Bo ustawę trzeba przepchnąć na tyle szybko, żeby zabrana z OFE kasa znalazła się w 2014 roku w budżecie.
Platforma Antyobywatelska
Właśnie dzisiaj, 6 grudnia, koalicja przyjęła ustawę. Cała droga tej reformy przez Sejm to jeden wielki skandal, trwający 3 dni i nie mający nic wspólnego ze standardami demokratycznymi. Pomijam już fakt, że sama ustawa też jest co najmniej wątpliwa od strony konstytucyjnej i tego, w jaki sposób traktuje obywateli i ich oszczędności.
Poseł Jacek Bogucki podczas przemówienia w Sejmie stwierdził, że sposób, w jaki przyjęto reformę OFE, to "procedowanie rodem z Białorusi". Patrząc na to, że PO nie przejęła się uwagami: obywateli (konsultacje społeczne), instytucji państwowych (m.in. NBP, KNF, Ministerstwo Skarbu), opozycji (poprawki), jest to stwierdzenie niedalekie od prawdy. Dlatego też apeluję do Platformy Obywatelskiej, by wykreśliła ze swojej nazwy jej drugi człon. W tej chwili jedyne, co ta partia ma wspólnego z obywatelami, to ich wykiwanie.