Przez lata uważano, że za zniknięciem synów pułkownika Kuklińskiego stały sowieckie służby specjalne. W ten sposób Kreml miał się zemścić na Polaku za zdradę. Tę tezę właśnie próbuje obalić gen. Marek Dukaczewski, były szef WSI. - Według mojej intuicji, obydwaj synowie pułkownika Kuklińskiego żyją. Ich pobyt w Stanach zalegalizowano - stwierdził w środę na antenie TVN24.
W ocenie byłego szefa polskiego wywiadu, rodzina płk. Ryszarda Kuklińskiego wcale nie została w tragiczny sposób rozbita przez odwet ze strony sowieckich służb specjalnych. Dotąd sądzono bowiem, że to zlecenie z Kremla sprawiło, iż Bogdan Kukliński zaginął bez śladu podczas rejsu morskiego zimą 1993 roku, a Waldemar Kukliński został zamordowany latem 1994 roku przez nieznanych sprawców.
W środę gen. Marek Dukaczewski przekonywał jednak, iż najwyższy czas, by o losach najbliższych pułkownika Kuklińskiego powiedzieć prawdę. Jego zdaniem, prawdą jest tymczasem, że synowie Ryszarda Kuklińskiego żyją. Całe zamieszanie wokół ich śmierci miało być jedynie dezinformacją.
- Według mojej intuicji, obydwaj synowie pułkownika Kuklińskiego żyją. Ich pobyt w Stanach zalegalizowano, dlatego, że podatnik amerykański nie będzie płacił za ochronę, bezpieczeństwo osób, które były na krótkiej liście "BIGOT", a więc najcenniejszych agentów Stanów Zjednoczonych - stwierdził były szef WSI.
Wcześniej w podobnym tonie o rzekomej tragedii rodzinnej Ryszarda Kuklińskiego mówił także były premier PRL Czesław Kiszczak. - Opowiadano mi, że żona Kuklińskiego była prywatnie w Polsce. Obsiadły ją koleżanki. Współczuły, że straciła dzieci. Odparła: "Przestańcie, żyją" - mówił w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" już listopadzie 2009 roku.