Styczeń 2010, Giełda Papierów Wartościowych. Premier Donald Tusk podczas konferencji dot. wzrostu PKB za 2009 rok.
Styczeń 2010, Giełda Papierów Wartościowych. Premier Donald Tusk podczas konferencji dot. wzrostu PKB za 2009 rok. fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
- Inwestorzy w rentowności obligacji oddają to, co myślą o perspektywach naszej gospodarki. Pokazują danemu krajowi, jak ich zdaniem będzie w przyszłości, czy rząd będzie w stanie spłacać swoje długi, czy też nie. Jeżeli mają co do tego wątpliwości, mniej chętnie kupują obligacje i żądają wyższego oprocentowania, częściej starają się takich obligacji pozbyć - mówi naTemat Paweł Cymcyk, menadżer komunikacji inwestycyjnej ING TFI.
Oprocentowanie polskich 10-letnich obligacji na rynku wtórnym (na którym inwestorzy handlują między sobą) wyniosło wczoraj 5,53 proc. w skali roku. Co prawda ostatnie dwa tygodnie marca upłynęły pod znakiem rosnącym odsetek, ale zdaniem ekspertów to tylko chwilowa korekta. - Z punktu widzenia międzynarodowych instytucji inwestowanie na naszym rodzimym rynku niesie ze sobą coraz mniejsze ryzyko. Wprawdzie ostatni miesiąc kwartału zakończył się ze znacznie niższym zyskiem niż poprzednie dwa miesiące, a w samym marcu rynek obligacji zanotował nawet niewielką korektę, to trudno uznać takie zachowanie uznać odwrócenie trendu - pisze w swoim komentarzu Jarosław Karpiński, zarządzający Funduszem ING Obligacji.
W ciągu ostatnich dwóch, trzech tygodni widać wyraźny ruch rentowności w górę, co znaczy, że inwestorzy oczekują większej premii za ryzyko, a wartość obligacji spada. - Przez pierwsze 2 i pół miesiąca mieliśmy rajd na polkich obligacjach. Był niesamowity popyt, Skarb Państwa szybko sprzedawał i w 3 miesiące zrealizował połowę potrzeb pożyczkowych na ten rok - mówi Cymcyk. A wszystko za sprawą wielkich, amerykańskich banków inwestycyjnych, które podwyższyły swoje perspektywy wobec Polski. - Najpierw uważali, że w tym roku wzrost gospodarczy wyniesie maksymalnie 2,5 proc. a potem stwierdzili, że nie maksymalnie, tylko minimalnie, a najpewniej polski PKB wzrośnie o 3 proc. w tym roku - dodaje.
- Wszyscy się rzucili na te papiery jak sczerbaty na suchary, kupowali je po wyższych cenach (i niższych rentownościach), a teraz widzimy odreagowanie. Na rynku panuje przekonanie, że polskie obligacje są równie bezpieczne co niemieckie, ale mają lepszą stopę zwrotu. Polska bowiem nie jest w strefie euro i jest rynkiem wschodzącym - mówi Cymcyk. To prowadzi inwestorów do prostej kalkulacji - w Polsce przy podobnym ryzyku zarobią o około 2 punktów procentowych więcej, niż w przypadku obligacji niemieckich.
Zdaniem Pawła Cymcyka przez ostatnich 12 miesięcy trwała hossa na polskim rynku długu i teraz wszyscy, którzy polskie papiery kupowali, realizują swoje zyski. W grudniu pojawił się raport, w którym można było przeczytać, że polskie obligacje są najlepsze na świecie, że mają najlepszy stosunek zysku do ryzyka i od tego momentu zaczął się boom na polskie obligacje. - Inwestorzy powiedzieli sobie, że nasz rynek jest bezpieczny, fajny, można na nim dobrze zarobić i zdecydowali się tu zainwestować, co umocniło też kurs polskiej waluty - tłumaczy Paweł Cymcyk.
Jakie perspektywy?
W tej chwili przed inwestorami sporo znaków zapytania. Zdaniem Cymcyka trudno oczekiwać, by rentowności spadały. - Kapitał spekulacyjny już wszedł na rynek, inwestorzy długoterminowi też - mówi. Polskie papiery nadal są bezpiecznie, a według ekspertów rentowność może się wahać, ale przed nami kilka miesięcy względnego spokoju.
Oczywiście jeżeli na rynku nie zamiesza Rada Polityki Pieniężnej - do tej pory oczekiwano, że Rada będzie obniżać stopy procentowe, a na konferencji po ostatnim posiedzeniu prezes Marek Belka przyznał, że jeżeli inflacja nie będzie spadać i nie pojawią się oznaki spowolnienia gospodarczego, stopy procentowe pójdą w górę. - Wtedy rentowności obligacji na pewno pójdą w górę. Pytanie więc, co zrobi RPP i jak odbiorą to inwestorzy - mówi Cymcyk.
Rynki w Polsce są odporne na polityczne zawirowania, żyją trochę swoim życiem. Dla inwestorów ważne jest bezpieczeństwo i dobry zarobek, rzadziej sentymenty. Tym bardziej warto przyglądać się rentownościom obligacji - w strefie euro taki psychologiczny poziom to 7 proc. Właśnie, gdy na takim poziomie utrzymywały się papiery Grecji, Portugalii i Irlandii, państwa te zmuszone były prosić o pomoc finansową Unię Europejską, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Europejski Bank Centralny. Polska z zasady ma wyższy poziom rentowności, póki co jednak widać, że inwestorzy są spokojni o perspektywy naszej gospodarki.