Ekspert: Trzeba być wyjątkowo naiwnym lub pazernym, żeby nabrać się na 100 milionów dolarów obligacji
Michał Mańkowski
19 marca 2012, 15:11·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 19 marca 2012, 15:11
Tak wielkiego przekrętu z fałszywymi obligacjami w tle w Polsce jeszcze nie było. CBA zatrzymało gang, który chciał wprowadzić na polski rynek podróbki amerykańskich obligacji o wartości 100 milionów dolarów. To jednak nie koniec, bo sprawa ma drugie dno. Gang jest prawdopodobnie powiązany z włoską mafią. Przekręt robi jednak wrażenie tylko sumami, a nie efektywnością. - To absurd. Trzeba być wyjątkowo niezorientowanym lub pazernym, żeby dać nabrać się na taki szwindel - ocenia Paweł Cymcyk z ING TFI.
Reklama.
Paszporty zatrzymanej przez CBA szajki potwierdzają, że to część międzynarodowej grupy przestępczej. Aresztowani przy udziale policyjnych antyterrorystów to dwójka Włochów, tyle samo Ukraińców, jedna Mołdawianka i trzech Polaków.
Podróbki obligacji o wartości 100 milionów dolarów miały docelowo trafić na rynek europejski - donosi portal gazeta.pl. Pomysł wydawał się genialny, jednak jego wcielenie w życie okazało się trudniejsze. - W dzisiejszych czasach zdecydowana większość obligacji jest w formie elektronicznej - wyjaśnia menadżer ds. komunikacji inwestycyjnej ING TFI, Paweł Cymcyk.
Przestępcy nie poszli jednak z duchem czasu i jak powiedział nam rzecznik CBA, skonfiskowane podróbki były w starym stylu tj. na papierze. Taka zuchwałość dziwi Pawła Cymcyka: - Sam fakt, że ktoś ma obligacje o wartości 100 milionów dolarów w formie papierowej jest już podejrzany - wytyka rysy na tym "genialnym" planie.
Koniec antyBelki, zapłacimy podatek od oszczędności - gdzie je ulokować?
Co to są obligacje?
Papiery wartościowe emitowane przez Skarb Państwa, który pożycza od nabywcy obligacji określoną sumę pieniędzy i zobowiązuje się ją zwrócić (wykupić obligacje) w określonym czasie wraz z należnymi odsetkami.
To forma oprocentowanej pożyczki pieniężnej zaciąganej przez Skarb Państwa u osób zakupujących obligacje. Środki uzyskane z obligacji finansują istotne cele przewidziane w budżecie państwa oraz są przeznaczane na spłatę wcześniej zaciągniętych długów. CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: directmoney.pl
Kilogramy obligacji
To jednak nie znaczy, że gang musiał wozić swoje fałszywki w kilkunastu kartonach. - Całą sumę można umieścić nawet na jednym papierku, na którym jest napisane, że rząd Stanów Zjednoczonych zobowiązuje się do wypłacenia takiej i takiej sumy - wyjaśnia ekspert. Jednak taki wariant zupełnie podważyłby ich wiarygodność, dlatego bardziej prawdopodobne jest, że podróbek było więcej, ale o mniejszym nominale. - Mogły to być kwity po tysiąc, dziesięć czy sto tysięcy dolarów - tłumaczy. Nominalna wartość bonu skarbowego to dziesięć tysięcy. - Śmiało mogło się to zmieścić w jednej walizce - dodaje Cymcyk.
Niedociągnięć jest jednak więcej, bo znalezienie kupca na taką ilość obligacji graniczy z cudem. Zwłaszcza jeżeli sprzedawcą byłaby osoba prywatna. - Trzeba być wyjątkowo niezorientowanym w temacie, żeby kupić je w formie papierowej od bliżej nieznanych osób - mówi analityk. Oryginalność tych dokumentów można bardzo łatwo sprawdzić, np. w amerykańskim departamencie skarbu.
I dodaje. - Złapanie się na ten szwindel wymagałoby naprawdę sporej dozy naiwności.
Apple, banki i McDonald’s - firmy większe niż państwa i czemu warto prywatyzować
Obligacje może kupić każdy
W Polsce obligacje może kupić każdy i wcale nie musi się to wiązać z prywatnymi transakcjami. Kupujemy je jednak nie bezpośrednio od ministerstwa finansów, ale od banków, które pośredniczą w tych transakcjach. - Banki nabywają je wcześniej i później sprzedają hurtowo na aukcjach - wyjaśnia Paweł Cymcyk.
W Polsce takim dystrybutorem jest np. PKO BP.
Jedynym argumentem, który mógłby pomóc przestępcom w sprzedaży "lewych" obligacji jest niska cena. I wszystko wskazuje, że taki właśnie był ich plan. Gazeta.pl podała też, że papiery o wartości 100 milionów dolarów chcieli sprzedać za... kilkanaście milionów złotych. - Ludzie widząc zysk nie myślą o ryzyku, ale mimo wszystko w takim przypadku lampka powinna się zaświecić. Inaczej kupilibyśmy papier toaletowy za miliony - mówi analityk.
Papier łatwiej podrobić
Stworzenie takiej podróbki wymagało sporo czasu, zwłaszcza, że fałszywe kwity można było liczyć co najmniej w dziesiątkach. - Nie widziałem fizycznej formy obligacji amerykańskiej, ale generalnie wszystkie mają hologramy i podpisy. Stworzenie wiernej kopii wymaga sporo główkowania i nie można tego raczej wydrukować na domowej drukarce - tłumaczy Paweł Cymcyk.
Jednak wybór papierowej, a nie wirtualnej formy obligacji nie był przypadkowy
- Podrobienie elektronicznej obligacji jest już całkowicie abstrakcyjne - mówi ekspert. Wiąże się to z włamaniem do systemu bankowego. - Tam w opcjach danego rachunku trzeba pozmieniać kwoty z tysiąca na np. milion - dodaje Cymcyk. A to już niemałe hakerstwo.
Sprawy mogą się łączyć
Miesiąc temu włoscy karabinierzy przeprowadzili podobną akcję w Szwajcarii. Podczas śledztwa dotyczącego włoskiej mafii odkryto fałszywe obligacje o wartości 6 bilionów dolarów, które ukryto w dodatkowym schowku skrzynki depozytowej zuryskiego banku.
Już wtedy mówiło się, że sprawa może mieć wymiar ogólnoeuropejski.W rozmowie z naTemat rzecznik CBA, Jacek Dobrzyński nie potwierdził, że istnieje powiązanie pomiędzy tymi sprawami, ale dyplomatycznie zapewnił, że sprawdzają wszystkie wątpliwości.
Nie wykluczono, że skonfiskowane w połowie lutego obligacje o wartości
6 bilionów dolarów miały trafić do rządu jednego z krajów pogrążonych w kryzysie. Dlatego i w tym przypadku nie można całkowicie odrzucić tej opcji. Rzecznik CBA nie chciał zdradzić na razie szczegółów śledztwa. Co ciekawe w tamtej sprawie również aresztowano osiem osób.
Jeżeli taki wariant by się potwierdził to przestępcy okazaliby się wyjątkowo bezczelni. - To całkowity absurd, historia z mchu i paproci. Jakim cudem jakiś rząd miałby kupić obligacje od osób prywatnych? - oburza się Paweł Cymcyk. Państwo może je kupić oficjalnymi kanałami na specjalnie organizowanych aukcjach i nie ma potrzeby szukania innych źródeł dostępu. - W USA takie aukcje robi się nawet raz w tygodniu - wyjaśnia nasz rozmówca.
Podrobienie elektronicznej obligacji jest już całkowicie abstrakcyjne. Wiąże się to z włamaniem do systemu bankowego. Tam w opcjach danego rachunku trzeba pozmieniać kwoty z tysiąca na np. milion.