Prominentni politycy SLD ostro krytykowali PO i PiS za to, że deputowani obu partii głosowali w Europarlamencie przeciwko rezolucji wymierzonej w homofobię. Ale ci sami przedstawiciele lewicy nie widzą nic złego w tym, by jechać na wzbudzające ogromne kontrowersje (w dużym stopniu związane właśnie z łamaniem praw mniejszości seksualnych) igrzyska olimpijskie w Soczi. Gdzie tu konsekwencja?
O tym, że wokół Soczi będzie sporo kontrowersji, wiadomo od dawna. Wielu polityków i obrońców praw człowieka z Zachodu alarmowało, że putinowska Rosja to kraj o agresywnych, imperialnych ambicjach, w którym krępuje się wolne media, gwałci zasady demokracji, a także prześladuje mniejszości seksualne.
Od czasu wprowadzenia w kraju osławionej ustawy zakazującej prowadzenia "propagandy pedofilskiej i homoseksualnej" ten ostatni aspekt polityki Putina zaczął wybijać się w zachodnich mediach na pierwszy plan.
Na dzień przed inauguracją igrzysk sprawa traktowania w Rosji mniejszości seksualnych powraca po raz kolejny: Human Rights Watch opublikowała kilka dni wcześniej szokujące nagrania prześladowań rosyjskich gejów przez skrajną, radykalną prawicę. Wedle HRW ten proceder obciąża tamtejsze władze, które zdają się przymykać oko na zataczający szerokie kręgi problem.
Niemal równolegle Władimira Putina zaatakowali w liście otwartym znani pisarze z całego świata. Guenter Grass, Elfriede Jelinek, Orhan Pamuk, Salman Rushdie i wielu innych zwróciło się w czwartek na łamach “Guardiana” do rosyjskiego przywódcy o uchylenie wymierzonej w mniejszości seksualne ustawy.
Krytyka płynąca pod adresem Kremla (dotycząca zresztą także wielu innych spraw: np. Ukrainy czy embarga na europejskie mięso) sprawiła, że na igrzyskach nie pojawi się bardzo wielu zachodnich przywódców: nie będzie tam ani Baracka Obamy, ani Francois Hollande’a i Davida Camerona, ani prezydenta i kanclerz Niemiec. Swoją nieobecność w Soczi zapowiedzieli także Donald Tusk i Bronisław Komorowski. Tym bardziej dziwi, że pojawią się tam liderzy polskiej lewicy: Wojciech Olejniczak i Leszek Miller.
Pojechać i powiedzieć
“Jadę do Soczi” – zadeklarował na blogu w naTemat Olejniczak argumentując, że nie należy mieszać sportu i polityki, że bojkot Rosjan obróci się przeciwko nam, i że “wielkie imprezy sportowe to także świetna okazja do nieformalnych rozmów z politykami z innych państw”. Dariusz Joński z SLD dodawał na łamach “Rzeczpospolitej”, że partia wspiera po prostu polskich sportowców.
– Jak Rosjanie mają się dowiedzieć, że demokratyczne kraje krytycznie patrzą na to, co dzieje się w Rosji, jeśli tam nie pojedziemy i sami im tego nie powiemy? – pyta retorycznie Włodzimierz Czarzasty z SLD. Dodaje też, że bojkot igrzysk ze strony premiera i prezydenta jest dowodem braku konsekwencji.
"Trudno będzie coś uzyskać"
Wiaczesław Melnyk z Kampanii Przeciw Homofobii przyznaje, że nie do końca rozumie intencje polityków SLD. Ale nie potępia ich z góry: – Dla środowisk LGBT w Rosji byłoby bardzo ważne, żeby nagłośnić ich trudną sytuację. Mamy nadzieję, że politycy SLD będą o tym pamiętać i zabiorą w Soczi głos w sprawie mniejszości seksualnych. Jeśli nie, świadczyć to będzie o ich dwulicowości – ocenia Melnyk.
Czarzasty przekonuje, że obecność na igrzyskach daje szansę na dialog z Rosjanami i poruszenie także niewygodnych dla nich kwestii. Ale czy Leszek Miller faktycznie zaplanował takie rozmowy? Czy zamierza, jak zrobił to Ban Ki-Moon, przypomnieć głośno Rosji, że łamie prawa człowieka? – Nie mam wiedzy na temat dokładnego harmonogramu Leszka Millera – mówi Czarzaszty i odsyła nas do Konrada Gołoty – sekretarza ds. międzynarodowych Sojuszu.
– To trudne pytanie. W czasie wizyty nie są przewidziane oficjalne spotkania. Będziemy jednymi z wielu gości, trudno spodziewać się, żebyśmy mieli szansę wiele uzyskać – przyznaje w rozmowie z naTemat Gołota. Podkreśla jednak, że jeśli chcemy mieć jakikolwiek wpływ na to, co dzieje się w Rosji, musimy się z rosyjskimi politykami spotykać i próbować podjąć dialog.
Zdaniem Gołoty wielu polskich polityków z góry odrzuca rozmowy z Rosją, wychodząc z założenia, że “Rosja to zło”. – Jesteśmy przeciwni tej postawie. Wzajemna nieufność nie pozwoli nam nigdy nawiązać współpracy – przekonuje Gołota.
Polityk SLD jako argument za rezygnacją z bojkotu Soczi podaje też przykład niedawnych igrzysk w Pekinie. – Mam nadzieję, że tak jak obecność polityków i turystów z Zachodu przyczyniła się do większej otwartości Chińczyków na Zachód i wzmocnienia w tym kraju tendencji ku demokratyzacji, tak samo stanie się i w przypadku Rosji – ocenia Gołota.
Najpierw premier i prezydent błagają Rosję o zniesienie embarga na mięso, a później obrażają się i bojkotują olimpiadę. To tak, jakby rano całować Putina w rękę, a wieczorem chcieć kopnąć go w tyłek. Gdzie tu logika?