Kiedy Polska zacznie zarabiać na gazie łupkowym? Minister Środowiska Maciej Grabowski twierdzi, że odpowiedź na to pytanie nie jest możliwa. Zapewnia za to, że tam, gdzie mieszkańcy protestują, rząd nie będzie zmuszał ich do zaakceptowania wydobycia gazu łupkowego. - Trudno sobie wyobrazić, by odwierty powstawały bez akceptacji społeczeństwa czy samorządów gminnych - podkreśla Grabowski w "Bez autoryzacji".
Ostatnio mówił Pan, że komercyjne wydobycie gazu łupkowego zacznie się w 2014. A kiedy Polska może zacząć zarabiać na łupkach?
Dr Maciej Grabowski, minister środowiska: To nie zależy ani od ministra środowiska, ani nawet od inwestorów, a przede wszystkim od tego, co firmy znajdą w Ziemi. W moim przekonaniu, odpowiedź na Pana pytanie jest teraz niemożliwa. Dla mnie natomiast ważne jest, by szybko zrobić rozpoznanie i przejść do etapu wydobycia.
Póki co jednak aż 4 firmy zagraniczne wycofały się z Polski. Nie niepokoi to Pana?
To są sygnały, które trzeba analizować, choć powody wycofania były różne, na przykład korporacyjne, związane z wewnętrzną działalnością firm. Tak było w przypadku Marathon Oil. Żadna firma nie podała jednak powodu, który podnosiłby kwestie regulacyjne. Odpowiadając na pytanie: nie, dla mnie najważniejsze, jak mówiłem, jest przyspieszenie prac rozpoznawczych. Przede wszystkim chodzi o liczbę wierceń, które się wykonuje. Niezależnie od tego, czy robi je 20 czy 30 firm, to i tak zbliża nas to do etapu wydobycia. Dlatego cieszę się, że ta liczba odwiertów, przewidywana na ten rok, będzie większa. To pokazuje, że inwestorzy poważnie podchodzą do swojego zadania.
Inwestorzy na pewno, a rząd? Były wiceminister środowiska Mariusz Jędrysek z PiS, uważa, że w Polsce łupki „spalą na panewce”, bo panuje u nas „bałagan kompetencyjny”.
Kompetencje jeśli chodzi o koncesje są proste: główny geolog wydaje, cofa, przedłuża. Wydaje mi się, że z punktu widzenia nadzoru geologicznego nie ma większych problemów. Są oczywiście służby odpowiedzialne za wydawanie ocen oddziaływania na środowisko, można mieć zastrzeżenia czy wszystkie działają sprawnie i wydajnie, ale co do określenia „bałagan kompetencyjny” nie mogę się zgodzić. Kompetencje jasno sprecyzowane, nadzór u gł geologa, środowiskowy w dyrekcjach ochrony środowiska i pozwolenia na budowę wydaje gmina. Tu się nic nie zmieniło i nie wiem skąd takie skrajne poglądy.
Ale i tak Pana resort szykuje sporo zmian, które wpłyną zarówno na inwestorów, jak i państwo. „Wyborcza” pisze m.in., że ma zniknąć obowiązek przekazywania próbek z odwiertów do kontroli geologicznej...
Przekazywanie próbek zostanie zachowane, nic takiego nie planowaliśmy i nie przewiduję tutaj zmian.
Idźmy dalej: zrezygnował Pan z NOKE. Zdaniem wielu ekspertów, to pozbawi państwo kontroli nad zyskami z łupków.
My proponujemy wzmocnienie kontroli państwa, nie ograniczenie. Ze względu zarówno na bezpieczeństwo środowiska, jak i interesy Skarbu Państwa oraz racjonalne wykorzystanie złóż. Chcemy wzmocnić te instytucje, które już istnieją. Może nie mają one wielkiego doświadczenia w wydobyciu złóż gazu niekonwencjonalnego, ale posiadają kompetencje w wydobyciu innych złóż. Szczególnie dotyczy to Wyższego Urzędu Górniczego i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska i wojewódzkich inspektorów. Wzmacniamy możliwości ich działania, tak jak samego organu koncesyjnego, czyli Głównego Geologa Kraju i służb mu podlegających. Po wzmocnieniu tych trzech organów będziemy mieli wystarczającą, skuteczną i stosunkowo tanią kontrolę nad tym, co robią inwestorzy.
A co z kwestią podatków? Do tej pory inwestorzy nie wiedzą dokładnie, ile będą musieli płacić.
Nie chciałbym komentować tej ustawy podatkowej, którą proponował były minister finansów, bo sam nad nią pracował i uważam tamten projekt za dostateczny. Jeśli chodzi o zmiany, to proponujemy podwyższyć opłaty eksploatacyjne. Obecnie środki z nich otrzymują samorządy i w 40 proc. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska. W tej chwili opłaty wynoszą 6 złotych za wydobycie tysiąca metrów sześciennych gazu. Proponujemy podwyższyć je cztery razy i całą nadwyżkę przekazać do samorządów, zaś udział NFOŚ zmniejszyć do 10 proc. Przy czym proponujemy też, by złoża marginalne, czyli te zagrożone nieopłacalnością wydobycia, wnosiły opłatę na obecnym poziomie.
Podwyższenie opłat nie odstraszy inwestorów?
Porównuję tutaj całościowe obciążenia zysków inwestorów w Polsce z tym, co spotyka ich w innych jurysdykcjach podatkowych i nasze obciążenia są na średnim poziomie. Na polu średniej wielkości wynoszą one 40 proc. osiąganego zysku. Ale pamiętajmy, że wedle planów Ministerstwa Finansów będziemy pobierać te podatki dopiero od 2020 roku, co powinno zachęcić do wcześniejszego działania wydobywczego. Nie mam obaw, że ten proponowany system będzie odstraszał.
A jak ministerstwo ma zamiar poradzić sobie z protestami i obawami mieszkańców?
Proponujemy dwie rzeczy. Po pierwsze, wzmocnienie kompetencji służb kontrolnych. Na przykład kontrolerzy z urzędów górniczych będą mogli wchodzić do odwiertów bez powiadamiania o tym. Teraz muszą tydzień wcześniej poinformować o kontroli, my chcemy, by mogli wchodzić „na legitymację”. Po drugie, społeczności lokalne i samorządy będą odnosić korzyści ze wspomnianych opłat wydobywczych, niezależnie od tego, czy inwestor ma tam zyski. Choć uważam, że to pierwsze rozwiązanie jest znacznie ważniejsze, bo pokazuje obywatelom, że państwo może skutecznie i bezpośrednio działać. Przypuszczam, że dla poważnych inwestorów takie kontrole nie będą problemem, bo oni zachowują wszystkie standardy.
Obawiam się, że wielu osób to może nie przekonać. Łupki będą wydobywane nawet mimo protestów?
Jeśli chodzi o decyzję ostateczną, to na pewno takowej się nie wyda bez zgody społeczności lokalnej – mówię o wydobyciu. Zdaję sobie sprawę z tego, że społeczności lokalne będą miały bardzo silny głos w tej sprawie i nie planujemy w tym żadnych zmian. Trudno sobie wyobrazić, by odwierty powstawały bez akceptacji społeczeństwa czy samorządów gminnych. Uważam zresztą, że to dobrze, bo nie może być przymusu państwa przy dramatycznym sprzeciwie obywateli.
Czyli w przypadku nieustępujących protestów będziecie odpuszczać?
Dotychczasowe doświadczenia są takie, że przedsiębiorcy, którzy podchodzą do swojej działalności odpowiedzialnie i myślą perspektywicznie, informują odpowiednio ludzi. Rzetelna informacja to podstawa do tego, by protestów nie było. Bardzo podobają mi się na przykład „otwarte drzwi” na odwiertach. Przychodzą na to tysiące ludzi, którzy dotykają technologii, widzą, na czym to polega, jakie są zabezpieczenia. I wtedy argumenty protestujących po prostu znikają. No i wzmacniamy możliwości kontroli państwa, to też powinno być argumentem w przekonywaniu społeczności lokalnych.
Rząd będzie edukował obywateli w temacie łupków?
Ja takich specjalnie nakierowanych działań, póki co, nie planuję. Im niżej ta informacja dociera, im jest bardziej rzetelna, tym lepiej, a patrząc na to, co dzieje się w poszczególnych odwiertach, to ingerencja rządu jest niepotrzebna. Oczywiście, pozostajemy w kontakcie z samorządami, ale działania lokalne, samorządów i inwestorów, są wystarczające.
Zapowiedział Pan, że w ciągu dwóch tygodni zobaczymy ustawę o łupkach. A kiedy w Pana ocenie może ona wejść w życie? Inwestorów bowiem tylko ten termin interesuje, a nie projekty.
To zależy od tempa działania parlamentu. Realnie rzecz biorąc możliwe jest, by prezydent dostał ustawę do podpisania jeszcze w tym półroczu.
Na koniec więc, zmieniając temat: czy udało się już Pana ministerstwu uporządkować sytuację z ustawą śmieciową? Wielu przedstawicieli samorządów wciąż narzeka na bałagan, który panuje po jej wprowadzeniu.
Tu jest bardzo zróżnicowany obraz i nie mam na to aż tak krytycznego poglądu, jak Pan zaprezentował. Wiele gmin, na przykład Płońsk pod Warszawą, wzorcowo wprowadził ustawę, wiele innych gmin też. To jest proces, który należy monitorować i przyspieszać niektóre działania. Jak Pan wie, powołałem zespół, który ma przedstawić mi rekomendacje jeśli chodzi o zmiany w gospodarce odpadami komunalnymi.
Kiedy możemy tych propozycji się spodziewać?
Zespół w kwietniu ma być gotowy z rekomendacjami i następnie wyjdę z propozycjami zmian w prawie.