Kobiety wolą ćwiczyć w domowym zaciszu niż wylewać siódme poty na siłowni. Dlaczego? Obawiają się, że będą oceniane ich umiejętności czy koordynacja ruchów, a ich wygląd bądź zmęczenie staną się obiektem drwin. Medal z siłowni ma również drugą stronę. Jeśli bowiem amatorka ćwiczeń jest wysportowaną i atrakcyjną kobietą, staje się obiektem pożądliwych męskich spojrzeń.
65 proc. kobiet przyznaje, że nie umiałoby ćwiczyć w grupie. Blisko 50 proc. mogłoby czuć się nieswojo z powodu nie do końca skoordynowanych ruchów. 60 proc. pań nie mogłoby przestać myśleć o czerwonym kolorze skóry i wydzielającym się pocie. Dwie trzecie twierdzi zaś, że ich wizyta na siłowni mogłaby zostać źle przyjęta przez grupę współćwiczących - czytamy w serwisie gazeta.pl. I choć obawy o wizerunek w miejscu, które z założenia ma poprawiać nasz wygląd, samopoczucie i stan zdrowia, wydają się być na początku absurdalne, okazują się być w dużej mierze uzasadnione.
Klaudia Gawryszewska nie należy do kobiet, które obawiają się fitnessu. Wręcz przeciwnie, nie wyobraża sobie dnia bez wizyty na siłowni. Twierdzi jednak, że wiele pań ma problem z niedoskonałościami swoich ciał, z nadwaga lub otyłością. - Są też kobiety, których głównymi problemami są pot, koloryt skóry w trakcie wysiłku fizycznego lub nieład na głowie - mówi Klaudia. Twierdzi również, że zupełnie normalnym już zjawiskiem w damskich szatniach są kobiety malujące się i lakierujące włosy przed wyjściem na sale ćwiczeń.
Dorota A. Warowna, redaktor naczelna Magazynu Fitness Biznes i Magazynu Strefa Trenera przyznaje, że Polki często wstydzą się swojego ciała nawet w damskiej przebieralni na basenie czy w klubie. - Do sauny też zdarza się im wejść w kostiumie kąpielowym - mówi. Jej zdaniem, wynika to między innymi z wzorców, jakie wyniosły z rodzinnego domu.
"Cycki wam pękną"
28-letnia Marta twierdzi, że i to się zmienia, a kobiety na siłowni powoli przestają być postrzegane jak kosmitki. - Jak zaczynałam ćwiczyć kilka lat temu, to siłownie były przesiąknięte testosteronem i na każdą dziewczyną przychodzącą tam, patrzyło się jak na szukającą męża. Ale dzięki Bogu to się zmienia, bo dziewczyny na siłowni były traktowane niepoważnie i jako wkraczające w męski świat - słyszę od warszawianki.
Dziś Marta nie tylko nie ma obaw przed pójściem na siłownię, ale wręcz niekiedy cieszy się, gdy jej wypracowane ciało przyciąga spojrzenia. - Czasem sama z zazdrością patrzę na wysportowane ciała, ale przede wszystkim na kobiece. Poza tym odnoszę również wrażenie, że siłownia to swego rodzaju targowisko próżności i ludzie chodzą tam również po to, aby przyciągać zazdrosne spojrzenia - mówi 28 latka.
Niestety, wiele stereotypów dotyczących kobiet na siłowni nadal ma się dobrze. Potwierdza mi to inna 28-latka - Paulina z Krakowa. W ubiegły weekend poszła jak co tydzień na zumbę wraz z koleżanką. Okazało się jednak, że zajęcia są odwołane. Aby nie marnować czasu, postanowiły zostać na siłowni. Gdy jednak poprosiły jednego z "karków" o pomoc (był trenerem), to spotkały się z salwą seksistowskich uwag.
- Najpierw nabijali się, że nie umiemy korzystać ze sprzętu, a później dowiedziałyśmy się, że na jednym z urządzeń prędzej "pękną nam cycki" niż dobrze wykonamy ćwiczenie - mówi Paulina. I choć dziewczyny postanowiły iść pobiegać, jeszcze przez kilka minut słyszały, że "bieżnia jest dla leszczy". Dźwięki które do nich dochodziły przypominały raczej rżenie, niż śmiech.
Strefa wolna od gapiów
Arkadiusz Chabrowski z sieci Fitness Club S4 zauważa, że kobiety przede wszystkim martwią się właśnie przyjęciem przez męskie grono ćwiczące w siłowni. - Nie czują się mile widziane, co jest oczywiście nieprawdą, gdyż, jeśli kobieta już przełamie swoje opory, to w 99% przypadków może liczyć na pomoc i rady ze strony innych użytkowników siłowni - mówi Chabrowski.
Panie jednak nie są do tego przekonane. - Ostatnio rozmawiałam na temat koedukacyjnych i kobiecych klubów z dwoma koleżankami. Pierwsza z nich młoda, wyemancypowana, nowoczesna kobieta sukcesu powiedziała mi, że szuka miejsca tylko dla pań, bo nie wszędzie ma ochotę być oceniana i oglądana przez płeć przeciwną - mówi Dorota A. Warowna, która również stara się trenować z miejscu kameralnym, w małej grupie ćwiczących kobiet z daleka od gapiów.
A istnieje kilka sposobów, aby uniknąć dyskomfortu związanego z ocenianiem. Jednym z nich jest choćby zamontowanie rolet na przeszklonych drzwiach, co zrobiono choćby w jednej warszawskich z siłowni S4. - Zrobiliśmy to na prośbę samych klientek. Kobiety więc nie krępują się zbytnio ćwiczyć w grupie, ale krępuje je obserwacja ze strony mężczyzn z siłowni - mówi Chabrowski.
Dorota A. Warowna mówi z kolei o ciekawym rozwiązaniu, o którym rozmawiała z właścicielem jednego z klubów, a do którego zainspirowały go klubowiczki. Na antresoli klubu została zaaranżowana strefa dla pań, żeby to one mogły patrzeć na ćwiczących na dole w strefie ciężarów wolnych panów. - Klientki przyjęły tę zmianę bardzo pozytywnie, bo ćwicząc w klubie koedukacyjnym mają swoje miejsce, a poza tym to one mają panów na celowniku - mówi dziennikarka zajmująca się tematyką fitness.
- Singielki po 30-tce często traktują klub jako jedno z miejsc, gdzie mogą poznać potencjalnego partnera. Klub fitness stał się kolejnym modnym miejscem spotkań towarzyskich, co oczywiście bardzo cieszy branżę fitness - dodaje Dorota A. Warowna.
Niezależnie od tego, co skłoniło nas do pójścia na siłownię, nie możemy pozwolić na to, aby wstyd przed czymkolwiek i kimkolwiek przeszkodził nam w dbaniu o kondycję i zdrowy wygląd. Jeśli bowiem przezwyciężymy swój wstyd, już niedługo inni będą spoglądać na nas co najwyżej z zazdrością.