Jeszcze niedawno widywaliśmy ją w blasku fleszy na czerwonym dywanie w kreacjach Givenchy, Valentino czy Gucci. Już w marcu TVN pokaże Dominikę Kulczyk, córkę najbogatszego Polaka Jana Kulczyka w przepoconym podkoszulku, z łopatą w ręku, mieszającą murarską zaprawę. Milionerka we własnym programie pokaże, jak pomaga ona sama i jak inni mogą pomóc najbiedniejszym ludziom na świecie.
Ile osób uwierzy, ze osoba z milionami na koncie, którą stać na to, by nic nie robić, zechce sobie pobrudzić trampki na błotnistej drodze do wioski na Madagaskarze? Czy internetowi hejterzy zmieszają ją z błotem? We wtorek wieczorem na premierze programu "Efekt domina" Dominika Kulczyk przekonywała, że nie jest tylko kolejną gwiazdą stacji telewizyjnej, która w wyniku przypadkowej łapanki zgodziła się wziąć udział w programie. - Być może dla osób, które znają mnie tylko z doniesień rubryk towarzyskich to moje wcielenie będzie bardzo nowe. Jednak działalnością charytatywną zajmuję się od wielu lat. Długo zastanawiałam się czy w ogóle o tym opowiadać i w jaki sposób - mówi Dominika Kulczyk.
- Zawsze byłam ciekawa świata, ale nie lubię być turystką, wolę być gdzieś po coś - zapowiada swój program Dominika Kulczyk. "Efekt Domina" liczy 8 odcinków. Zobaczymy, jak milionerka z szuflą usuwa błoto z gruzów domów na wyspie Leyte na Filipinach. Po przejściu tajfunu zginęło tam 3600 osób. Z kolei na na Haiti, które w 2010 roku spustoszyło trzęsienie ziemi, Kulczyk odbuduje most w Maniche, który codziennie skraca drogę do pracy i szkoły 500 mieszkańcom wsi. Mimo kilku lat, jakie minęły od katastrofy, wiele regionów tego kraju wciąż potrzebuje pomocy. W Kambodży milionerka weźmie udział w budowie nowych domów dla osób ubogich i bezdomnych wcześniej koczujących na wysypisku śmieci w Phnom Penh. Będzie też wzruszająca historia bezrobotnych kobiet z Sainte Luce na Madagaskarze, które, aby zarobić na utrzymanie, uczą się haftu.
Dominika Kulczyk podkreśla, że stara się nie udawać przemądrzałej Europejki, która wie, jak polepszyć życie lokalnych społeczności. We wszystkich tych akcjach korzysta z lokalnych organizacji pomocowych, fundacji oraz pomocy wolontariuszy. Dominika Kulczyk wspiera ich wszystkich finansowo, ale liczy także na to, że pokazując dramat najbiedniejszych mieszkańców globu zachęci także innych Polaków do pomocy. Za pośrednictwem jej Kulczyk Foundation można już przekazywać datki, na konkretne projekty.
Dlaczego nie Polska? Przecież biedy nie brak w byłych PGRach na Mazurach, bieszczadzkich szkołach, a w niektórych powiatach wschodniej Polski bezrobocie przekracza 30 proc.? Kulczyk tłumaczy to tak: - Bieda widoczna jest także na ulicach Warszawy, Paryża czy Nowego Jorku, jednak mam wrażenie, że ten dalszy świat jest dużo biedniejszy. Większy jest tam również stopień bezradności. Nie spotkamy u nas przecież szóstki rodzeństwa, które przez wiele dni bytuje na ulicy tylko pod opieką najstarszej, 14-letniej siostry. To może być lekcja dla nas samych, że świat nie kończy się na kanapie i w salonie gdzie przeżywamy własne problemy - opowiadała w Dzień Dobry TVN.
Niewiarygodnie wrażliwi
Przypomnijmy, że trzy lata temu TVN zaangażował swoje gwiazdy do wspólnej akcji z organizacją ekologiczną WWF. Magdalena Różczka nosiła wodę razem z afrykańskimi kobietami. Anna Dereszowska sprzątała plażę na Mauritiusie, a Patrycja Kazadi płakała, widząc cierpienia nielegalnie sprzedawanych żywych zwierząt w Indonezji. Program "S.O.S dla świata" został jednak obśmiany, kiedy jednej z gwiazd wymknęło się, że były to całkiem niezłe wakacje.
Dominika Kulczyk przyznaje, że zastanawiała się, jaki będzie odbiór jej programu. Czy widownie nie potraktuje jej występu jak fanaberii milionerki? - To właśnie jestem autentyczna ja - zapewnia. - Uważam, że bogaci mają pewne zobowiązania wobec tych biedniejszych. To przekonanie towarzyszy mi w życiu od dawna. Sama miałam komfortowy start w życiu i zawsze uważałam, że jeśli tylko mogę powinnam inwestować w kapitał społeczny - mówi.
Przez wiele lat angażowała się w prace Fundacji Książąt Lubomirskich, związanej z jej mężem Janem Lubomirskim Lanckorońskim. Fundacja organizowała stypendia naukowe dla studiującej w Krakowie młodzieży polskiego pochodzenia z Ukrainy i Białorusi. Wspierała również budowę w pracowni komputerowych w szkołach zlokalizowanych w małych miejscowościach. Po rozwodzie z Janem Lubomirskim-Lanckorońskim, Dominika Kulczyk, będzie działać już na własny rachunek jako prezes Kulczyk Foundation.
Rodzinna fundacja Kulczyków powstała w lipcu zeszłego roku i ma bardziej usystematyzować działania charytatywne podejmowane przez Jana Kulczyka. Rok wcześniej firma najbogatszego Polaka została głównym sponsorem Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Podobno trochę z przypadku, bo nagle, tuż przed igrzyskami olimpijskimi w Londynie okazało się, że polska reprezentacja nie ma z czego opłacić rachunków. Nieoficjalnie mówi się, że Kulczyk wyłożył 30 mln zł, co ma zapewnić finansowanie przygotowań polskich sportowców, aż do olimpiady w Rio de Janeiro w 2016 roku. Wcześniej biznesmen przekazał 20 mln zł na stworzenie głównej wystawy Muzeum Historii Żydów Polskich, którego inwestor miał problem ze sfinansowaniem końca budowy.
Prawdopodobnie rola dobrego samarytanina, który jak miliarder Bill Gates jest gotów do podzielenia się swoim majątkiem, przypadła do gustu najbogatszemu Polakowi. Jan Kulczyk kilkakrotnie dawał do zrozumienia, że największym polskim przedsiębiorcom należy się coś więcej niż tylko złośliwe komentarze pod rankingami o najbogatszych Polakach. Program Dominiki Kulczyk to pierwszy krok do zdobycia tysięcy lajków.