
W poszukiwaniu dziewczyny z sąsiedztwa
Zaczyna się od założenia konta, co trwa kilka sekund, bo Tinder jest sprzężony z Facebookiem – to stamtąd “zasysa” zdjęcia i informacje o użytkownikach, a następnie, na podstawie odpowiednich algorytmów (uwzględniających nasz wiek, znajomości, ulubione filmy, książki, “lajkowane” fanpejdże i miejsce, w którym się obecnie znajdujemy) proponuje potencjalnych nowych znajomych – innych użytkowników Tindera.
"Kawa czy piwo?"
Już po kilku minutach zabawy z Tinderem widzę, że w mojej najbliższej okolicy nie ma chyba wciąż zbyt wielu użytkowników. Trzeba ostro rozszerzać kryteria wyszukiwania (np. do kilkunastu kilometrów odległości od miejsca, gdzie jestem. Choć można i więcej), a i tak pojawia się sporo użytkowników o zagranicznych imionach. Wydaje się, że generalnie więcej jest dziewczyn.
Jest zresztą tajemnicą Poliszynela, że Tinder w USA często służy (głównie mężczyznom) właśnie do mało wyszukanych zaczepek, w których chodzi tylko o niezobowiązujący seks. Dlatego też w amerykańskich portalach pojawiły się nawet poradniki dotyczące etykiety Tinderowego flirtu.
Już pierwszego dnia dobrało mi kilkanaście par. Zagaiłem do pierwszej dziewczyny pytając, skąd jest. Chwilę później prosto z mostu zapytałem” “Kawa czy piwo?”. Roześmiała się, potem pogadaliśmy jeszcze chwilę i umówiliśmy się na randkę.
Piotrek twierdzi, że dla obojga z nich była to pierwsza “internetowa” randka.
– Ale było zupełnie standardowo, nic strasznego – mówi Piotrek. Dodaje, że aplikacja bardzo mu się spodobała, bo jest anonimowa (z Facebooka “zaciąga się” tylko imię), ale i daje gwarancję tego, że rozmawia się z prawdziwymi ludźmi, którzy mają na FB swoje konta. Mój rozmówca twierdzi, że jego znajomi lawinowo zakładają konta, spędzając długie godziny na “segregowaniu” potencjalnych partnerów i partnerek.
Śmierć randkowania?
– Stajemy się zbyt leniwi, by spotykać ludzi twarzą w twarz tak, jak robili to nasi rodzice i dziadkowie, poznając siebie nawzajem i odnajdując wspólne zainteresowania. Stajemy się też zbyt zależni od komputerów, które same nas swatają – mówiła w jednym z amerykańskich portali psycholożka Kaitlyn Cummings o Tinderze.
Tinder w Wiosce Olimpijskiej wchodzi na wyższy poziom. Sami sportowcy! W małej górskiej wiosce są sami sportowcy. To wspaniałe. Jest tu kilku przystojniaków. CZYTAJ WIĘCEJ
Czy i w Polsce Tinder się przyjmie? Czy również wywoła falę lamentów nad upadkiem obyczajów i seksualizacją młodzieży? Być może tak, ale wszystkim jego krytykom warto przypomnieć, że w takich przypadkach nie zawsze chodzi tylko o seks: Ryan Bills i Sarah Rajani zdobyli sobie w USA krótką popularność jako jedna z pierwszych par, które stanęły na ślubnym kobiercu właśnie dzięki… tej banalnej randkowej aplikacji.