
Prof. Krystyna Pawłowicz udzieliła dużego wywiadu „Rzeczpospolitej”. Posłanka PiS, jak zwykle, wygłasza twierdzenia, po których wielu osobom włosy stają dęba. - Opowiadanie o tych wszystkich zachowania homo, bi czy transseksualnych, sprzecznych z naturą, nie sprawia mi przyjemności. Przeciwnie: robię to z najwyższym obrzydzeniem – mówi Pawłowicz.
Zastanawiam się tylko: skąd prof. Pawłowicz czerpie wiedzę na temat „zachowań homo, bi czy transseksualnych”? Jeśli samo mówienie o tym tak bardzo ją obrzydza, to chyba nie sięga do źródeł, pewnie poziom obrzydzenia wywoływałby u niej mdłości. Literatury fachowej, tworzonej przez osoby związane z takimi środowiskami, też pewnie nie czyta, bo takie książki mogłyby ją poparzyć. Dlatego też szczerze wątpię, by prof. Pawłowicz była w stanie Polakom cokolwiek wyjaśnić.
Tak się składa, że na studiach – gdy jeszcze o genderze w Polsce w zasadzie się nie mówiło – miałem zajęcia z genderu, konkretnie: jego zastosowań w stosunkach międzynarodowych. Zajęcia były bardzo ciekawe, pełne dyskusji i nie przypominam sobie, by ktokolwiek mi wtedy wmawiał, że rodzina jest zła. Ani tym bardziej co jest normalne, a co nie.
Ale ani rewelacje o homoseksualistach, ani o genderze, nie wzbudziły mojego niesmaku tak, jak wywody na temat Anny Grodzkiej. Gdy Eliza Olczyk z „Rz” wskazała, że wypominanie płci posłance Grodzkiej jest niegrzeczne, prof. Pawłowicz pyta: A dlaczego?
Krystyna Pawłowicz: Skoro można wystawić sztukę o tym, jak Krzysztof Bęgowski stał się Anną Grodzką? Zresztą gdy ktoś wchodzi do polityki, to musi się zgodzić na dociekliwe pytania i wszechstronne oceny. A te wszystkie paniusie, które się za nim ujmują, są śmieszne. Współczuję osobom, które są zagubione w swojej tożsamości płciowej. Na pewno przeżywają osobisty dramat, a do tego dochodzą kpiny i szyderstwa otoczenia. Niemniej nie mogę przestać mówić, co te nieszczęśliwe osoby robią złego. Mamy do czynienia z kulturową walką na śmierć i życie.
Eliza Olczyk: Rozumiem, że nie pochwala pani operacji zmiany płci?
Krystyna Pawłowicz: Płci, podobnie jak rasy, nie da się zmienić. Przecież w każdej komórce ciała tego posła nadal są chromosomy męskie, a nie żeńskie. Zaburzenie tożsamości płci należy leczyć, ale to psychikę trzeba dostosować do ciała, a nie odwrotnie. A już z całą pewnością nie powinniśmy pisać ustawy dla garstki takich osób, gdyż w ten sposób zachęcamy ludzi do podobnych szaleństw.
Pani poseł, płeć da się już zmienić – mówię tak na wszelki wypadek, jak by Pani nie wiedziała. Medycyna poszła do przodu od XIX wieku. Rasę, gdyby jakiś chirurg się postarał, pewnie też.
