Prof. Krystyna Pawłowicz udzieliła dużego wywiadu „Rzeczpospolitej”. Posłanka PiS, jak zwykle, wygłasza twierdzenia, po których wielu osobom włosy stają dęba. - Opowiadanie o tych wszystkich zachowania homo, bi czy transseksualnych, sprzecznych z naturą, nie sprawia mi przyjemności. Przeciwnie: robię to z najwyższym obrzydzeniem – mówi Pawłowicz.
Dlaczego więc, skoro opowiadanie o „zachowaniach homo” tak obrzydza panią poseł, w ogóle ona o tym mówi? - Muszę, aby Polacy wiedzieli, co nam grozi – wyjaśnia na łamach „Rzeczpospolitej”. - Ludzie naprawdę potrzebują, żeby ktoś w przystępny sposób wytłumaczył im te wszystkie sprawy – dodaje posłanka.
Skąd tyle wiedzy
Zastanawiam się tylko: skąd prof. Pawłowicz czerpie wiedzę na temat „zachowań homo, bi czy transseksualnych”? Jeśli samo mówienie o tym tak bardzo ją obrzydza, to chyba nie sięga do źródeł, pewnie poziom obrzydzenia wywoływałby u niej mdłości. Literatury fachowej, tworzonej przez osoby związane z takimi środowiskami, też pewnie nie czyta, bo takie książki mogłyby ją poparzyć. Dlatego też szczerze wątpię, by prof. Pawłowicz była w stanie Polakom cokolwiek wyjaśnić.
Oczywiście, to nie jedyna kwestia, którą posłanka PiS wyjaśnia narodowi. Jest jeszcze gender, ale Pawłowicz nie używa "tego słowa”. - Ono wprowadza ludzi w błąd. Jest wieloznaczne i dla większości niezrozumiałe. Ale słowo nie jest ważne, tylko działania, które są z nim związane. To jest parawan, który ma skrywać dążenie do podważenia doświadczeń życiowych ludzi, normalności i rodziny – wyjaśnia nam Pawłowicz. Dalej jeszcze dowiadujemy się, że gender „jest próbą totalnego sprawowania kontroli nad człowiekiem poprzez jego seksualność”.
Gender straszy
Tak się składa, że na studiach – gdy jeszcze o genderze w Polsce w zasadzie się nie mówiło – miałem zajęcia z genderu, konkretnie: jego zastosowań w stosunkach międzynarodowych. Zajęcia były bardzo ciekawe, pełne dyskusji i nie przypominam sobie, by ktokolwiek mi wtedy wmawiał, że rodzina jest zła. Ani tym bardziej co jest normalne, a co nie.
Na zajęciach z gender słyszałem głównie, że przede wszystkim wciąż istnieją duże nierówności między kobietami i mężczyznami – na wielu płaszczyznach. Do tego przekonywano nas, by nie wciskać ludzi w pewne schematy myślowe, z góry założone role, przypisywane im ze względu na płeć. Czyli: nie można myśleć, że kobieta, skoro może rodzić, tylko do rodzenia jest stworzona. Pewnie dlatego prof. Pawłowicz myśli, że gender niszczy rodzinę. Pani profesor, zdradzam tajemnicę: nie każda kobieta marzy o rodzeniu dzieci i wypadałoby to uszanować, a nie narzucać innym swoją "normalność". Tym bardziej, że prof. Pawłowicz sama rodziny w postaci męża i dzieci nie ma.
Grodzka - wróg Pawłowicz #1
Ale ani rewelacje o homoseksualistach, ani o genderze, nie wzbudziły mojego niesmaku tak, jak wywody na temat Anny Grodzkiej. Gdy Eliza Olczyk z „Rz” wskazała, że wypominanie płci posłance Grodzkiej jest niegrzeczne, prof. Pawłowicz pyta: A dlaczego?
Krystyna Pawłowicz: Skoro można wystawić sztukę o tym, jak Krzysztof Bęgowski stał się Anną Grodzką? Zresztą gdy ktoś wchodzi do polityki, to musi się zgodzić na dociekliwe pytania i wszechstronne oceny. A te wszystkie paniusie, które się za nim ujmują, są śmieszne. Współczuję osobom, które są zagubione w swojej tożsamości płciowej. Na pewno przeżywają osobisty dramat, a do tego dochodzą kpiny i szyderstwa otoczenia. Niemniej nie mogę przestać mówić, co te nieszczęśliwe osoby robią złego. Mamy do czynienia z kulturową walką na śmierć i życie.
Eliza Olczyk: Rozumiem, że nie pochwala pani operacji zmiany płci?
Krystyna Pawłowicz: Płci, podobnie jak rasy, nie da się zmienić. Przecież w każdej komórce ciała tego posła nadal są chromosomy męskie, a nie żeńskie. Zaburzenie tożsamości płci należy leczyć, ale to psychikę trzeba dostosować do ciała, a nie odwrotnie. A już z całą pewnością nie powinniśmy pisać ustawy dla garstki takich osób, gdyż w ten sposób zachęcamy ludzi do podobnych szaleństw.
Pani poseł, płeć da się już zmienić – mówię tak na wszelki wypadek, jak by Pani nie wiedziała. Medycyna poszła do przodu od XIX wieku. Rasę, gdyby jakiś chirurg się postarał, pewnie też.
Zgadzam się z posłanką PiS, że politycy muszą być gotowi na dociekliwe pytania i wszechstronne oceny. Nie zgadzam się jednak by to, co się ma pod ubraniem, podpadało pod dociekliwe pytania. Ja nie sprawdzam, czy prof. Pawłowicz naprawdę jest kobietą, no bo skoro nie ma dzieci, to skąd ja to mogę wiedzieć? Ale nie pytam, bo to nie moja sprawa, tylko pani profesor Pawłowicz. Tak samo jak sprawą Anny Grodzkiej jest jej płeć. Najwyraźniej jednak wielu prawicowych polityków ma jakąś dziwną obsesję na punkcie kontrolowania życia seksualnego innych ludzi. Nie umiem, niestety, odpowiedź na jedno związane z tym pytanie, więc zadam je Czytelnikom: skąd to głębokie zainteresowanie?