– Po "Z" nic już nie ma. To w stu procentach cyfrowa generacja – mówi Alex Leyden, która wraz ze swoją wspólniczką Tatianą Volkovą, postanowiły oderwać dzieci od sieci i technologii. Nie zmuszają ich jednak do ruchu, tylko pokazują, że istnieje inny, realny świat, który my znaliśmy w dzieciństwie. Wybór należy do nich i oczywiście do rodziców, którzy po prostu muszą znaleźć czas dla swoich dzieci. Jeśli tego nie zrobią, mogą je stracić na zawsze.
Alex Leyden jest Amerykanką polskiego pochodzenia. Świetnie mówi po polsku, lecz z charakterystycznym, zagranicznym akcentem. Jej rodzice są Polakami, ale wychowywała się w Teksasie. Stamtąd, piętnaście lat temu trafiła do Polski, gdzie jej mąż (Szkot) dostał pracę. W Polsce urodziła dwójkę dzieci, które chodzą do polskiej szkoły.
Również nad Wisłą poznała swoją obecną wspólniczką, która jest Rosjanką. Tatiana także przeniosła się do Polski z powodu pracy męża i tak jak Alex, ma dwójkę dzieci. Któregoś razu siedząc na kawie stwierdziły, że chciałyby "coś" razem stworzyć. Nie miały jeszcze konkretnej wizji, ale wiedziały, że z pewnością będzie to coś dla dzieci. – W Polsce jest mało takich miejsc, a jak już są, to nie takie, jak ja jako mama chciałabym, aby były – mówi Alex.
Zdaniem Alex, lekcje WF-u w Polskich szkołach są poniżej standardów. – Trener rzuci piłkę, dzieci siedzą na korytarzu, albo po prostu nauczyciel wychodzi z uczniami na podwórko i to jest cały WF – słyszę od swojej rozmówczyni. Jej zdaniem, ogromnym problemem w naszym kraju jest właśnie to, że sport nie jest postrzegany jako element edukacji.
Amerykański mit
W Polsce zwykło się myśleć o Stanach Zjednoczonych, jak o "wylęgarni grubasów". Wyobrażamy sobie dzieci niemalże mieszkające w McDonald'zie, które ze sportem mają do czynienia jedynie wtedy, gdy grają w koszykówkę na PlayStation. Alex nie twierdzi, że w całych Stanach jest pod tym względem idealnie. Jednak tam, skąd pochodzi, rodzice dawno zrozumieli, że to ostatni dzwonek, aby ratować cyfrową generację Z.
– Stany są wielkie i nie wiem, co dzieje się w całym kraju. Ale tam gdzie mieszkałam, każdy wiedział, że trzeba coś zrobić dla swojego dziecka. Mam 6-letnią córkę, którą rozsadza energia, a Tatiana 4-letniego syna. Dzieci uczestniczące w takich zajęciach myślą, że to jest zabawa. Ale tak naprawdę po ich zakończeniu, są bardzo fajnie zmęczone - stwierdza moja rozmówczyni.
Gdy Alex i Tatiana spotkały się na kawie i wymyśliły Gym Generation, był marzec 2013 roku. Już we wrześniu zaczęły się zapisy na zajęcia, które jak się okazało, cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem. – To się potoczyło rakietowo – mówi z amerykańskim akcentem Alex.
Ćwiczenia, które odbywają się w Centrum Olimpijskim, trwają 55 minut, a po nich dzieci mają czas na zabawę. Podczas rozmów z instruktorami dowiadują się między innymi, jak należy się zachowywać w stosunku do rodziców, bo i to bywa dziś dużym problemem. Aby to osiągnąć, muszą odnaleźć w instruktorze wzór, który chciałyby naśladować.
Rodzice potrzebują pomocy
W trakcie treningów dzieci uczą się nie tylko, jak ćwiczyć, ale również jak się odżywiać. – W tym tygodniu wszystkie dzieci jedzą kalarepkę. Instruktorzy tłumaczą, jak ją przygotować i dlaczego warto ją jeść. To niesamowite, gdy rodzice myślą, że ich dziecko czegoś nie zje, a one same później namawiają do warzyw - mówi Alex.
Gym Generation wspiera nie tylko rozwój dzieci, ale i rodziców, którzy w nieco w amerykańskim stylu, tworzą grono przyjaciół. – Zależało nam na tym, aby mogli się tu spotykać, porozmawiać z nami i między sobą. Dzięki temu się poznają i to jest fajne. Co miesiąc robimy też imprezy, w których uczestniczą i dzieci i rodzice - mówi Alex. Ale rodzice szukają nie tylko rozrywki i towarzystwa. Pytają o kontakt z psychologiem czy dietetykiem, bo często sobie po prostu nie radzą.
Stracona generacja?
Miejsce stworzone przez Alex i Tatiane zostało zadedykowane generacji Z. Jak wyjaśnia moja rozmówczyni, to już ostatni dzwonek aby pomyśleć o tych ludziach. – Po "Z" nic już nie ma – mówi Alex. – To w stu procentach cyfrowa generacja. Jak ja byłam mała i wracałam ze szkoły do domu, zostawiałam plecak i od razu szłam na podwórko. Bawiłam się z koleżankami i kolegami i wracałam, gdy było już ciemno. Moje dzieci tego nie robią – mówi Alex.
Dzieci Alex rozmawiają ze sobą przez telefon, serfują po internecie i grają w gry komputerowe. – Moje dziecko lepiej obsługuje iPada niż ja. To kompletnie inne pokolenie niż my byliśmy. Nawet do Gym Genaration większość dzieci przynosi komórki czy iPady. Ale dobre jest to, że zostawiają je na kanapie i biegną na zajęcia – słyszę od założyciel Gym Generation.
Zdaniem Alex, dzieci mają dziś mnóstwo możliwości, ale przez to są mniej pewne siebie, niż my byliśmy. Potrzebują pomocy aby zrozumieć, że mogą robić coś więcej, niż tylko siedzieć przed szklanym ekranem. A mogą osiągnąć niesamowite rzeczy i to w bardzo krótkim czasie. - Zadania, które dają im instruktorzy nie są łatwe. Niesamowicie jest jednak widzieć, jak zmienia się sprawność i osobowość tych dzieci - mówi Alex.
Technologia nie jest złem samym w sobie
Nie chodzi o to, aby zabrać dziecku telefon, tablet, zamknąć konto na Facebooku i wygonić na podwórko. Nie da się uciec od rzeczywistości, tylko trzeba nauczyć się w niej żyć. – Nie chcę nikogo straszyć. Moje dzieci mają te wszystkie rzeczy. Na początku przestraszyłam się, bo one chciały tylko żyć w cyfrowym świecie. Ale dziś chodzą też na zajęcia i jestem o nie spokojniejsza – wyznaje moja rozmówczyni.
Alex i Tatiana twierdzą jednocześnie, że dzięki obyciu z najnowszymi technologiami, dzieci są dziś o wiele bardziej samodzielne. Przetwarzają informacje w błyskawicznym tempie i potrafią pracować wielozadaniowo. Są inteligentne i mają zdanie niemalże na każdy temat, dzięki czemu będą budować przyszłość.
Jednym z rodziców, którzy nie zamierzają biernie patrzeć jak ich dziecko dorasta, a wolą mieć czynny wpływ na ich wychowanie, jest Tomasz Osypowicz. Jego syn Michał ma dopiero trzy lata, ale już teraz pan Tomasz myśli o tym, by nie poszedł w ślady generacji Z. – Od dłuższego czasu szukaliśmy z żoną jakichś zajęć dla Michała, ale dopiero te mu się spodobały. Wcześniej były to zajęcia związane z WF-em, lub bardziej muzyczne, rytmiczne – mówi rodzic.
Pan Tomasz sam jest zapalonym entuzjastą nowych technologii, komputerów czy tabletów. Pomimo tego wie, że nie wolno z nimi przesadzać. – Michał używa troszkę tabletu, gra w Myszkę Miki itp., ale największa motywacją, aby zapisać go na Gym Generation było to, aby rozwijał się ruchowo/fizycznie i socjalizował się z innymi dziećmi – mówi ojciec Michałka. 3-letni Michał ma w przedszkolu tylko raz w tygodniu WF. – To zupełnie nie wystarczy, aby takie dziecko się fizycznie rozwijało – dodaje Tomasz Osypowicz.
Teraz albo nigdy
Alex zdaje sobie też sprawę z przeszkód, które często uniemożliwiają nam zadbanie o zdrowie naszych dzieci (czy jest coś ważniejszego?). – Trzeba znaleźć ten czas. Ja wiem, że to bardzo łatwo jest to powiedzieć. Ale one naprawdę muszą zobaczyć coś poza komputerem, bo jest stracimy – uważa Amerykanka.
Około 90 proc. dzieci uczestniczących w zajęciach to Polacy. Wśród ich rodziców są prawnicy, lekarze, ale i przedstawiciele tzw. "zwyklejszych" zawodów. Zdaniem Alex, łączy ich jedno - niesamowicie dbają o swoje dzieci. – To nie jest tak, że ich dzieci przychodzą tylko do nas. Często mają dodatkowe lekcje z języka, chodzą na basen, piłkę nożną itd. Te dzieci mają zapewnione wiele rozrywek – mówi Amerykanka polskiego pochodzenia. Dodaje jednak, ze wraz z Tatianą robią wszystko, aby zajęcia były jak najbardziej przystępne.
– Nasze dzieci są małe przez bardzo krótki czas. Trzeba wziąć kilka oddechów i uświadomić sobie, że już niedługo ten moment przeleci, że trzeba się im poświęcić. Bo jeśli nie, to po co właściwie mamy tą rodzinę, skoro nie jest dla nas frajdą, aby spędzać z nią czas – mówi Alex Leyden.
Czasem rodzice nie są nawet w stanie wytrzymać, jak ich własne dzieci płaczą. My mówimy im by usiedli i wzięli kilka oddechów. Dzieci mogą płakać i to naprawdę nie jest koniec świata. Jak ty jesteś zdenerwowany, to dziecko będzie jeszcze bardziej zdenerwowane. Czasem trzeba dać sobie te pięć minut i się uspokoić.
Alex Leyden
Współzałożycielka Klubu Gym Generation
Jak mieszkałam w Stanach, to w porannych programach ogłaszano akcję typu: "Niech każda rodzina raz w tygodniu zje obiad razem". Ja pomyślałam, raz w tygodniu? Jak ja nie siedzę z rodziną przy stole sześć razy w tygodniu, to jestem po prostu w szoku. Przynajmniej jak rodzice do nas przychodzą, to siedzą z tymi dziećmi, a nie że mama coś robi w domu, a tata zamyka się w swoim gabinecie.