Po złotym medalu Zbigniewa Bródki przyszły kolejne marzenia. Pojawił się pomysł, by powstał kryty tor do łyżwiarstwa szybkiego. Podobne obietnice pojawiają się zresztą po każdym sukcesie. Po Adamie Małyszu była skocznia w Wiśle-Malince, po Justynie Kowalczyk zabrano się za Polanę Jakuszycką. Tylko dlaczego myślimy o czymś takim dopiero po sukcesie, a nie przed nimi? I czy mamy pomysł na to, jak taki obiekt mógłby zarabiać na siebie.
Jeszcze nie ochłonęliśmy po medalu Zbigniewa Bródki, a już mówimy o tym, co trzeba robić by więcej było takich mistrzów. Wiadomo, nie ma w kraju krytego toru do łyżwiarstwa szybkiego. Świeżo upieczony mistrz olimpijski z Soczi westchnął, że ma nadzieję, że takowy powstanie, bo sam musi szlifować formę zagranicą.
Teraz wszyscy zaczynają mówić o tej potrzebie? Czemu? Czy po raz kolejny musiał się pojawić sukces lub wydarzenie pokroju Euro 2012, by z ruszyć z budową? Czy naprawdę ktoś musi się w jakimś sporcie wykazać, by nagle ministerstwo sportu, rząd, radni, sponsorzy, i inni zwrócili uwagę na to, że sport jest niedoinwestowany? Po zdobyciu medalu o inwestycji mówił nawet Donald Tusk.
Dlaczego wcześniej nie potrzebowaliśmy krytego toru?
Zaledwie dwa tygodnie temu nikt nie mówił o potrzebie budowy krytego toru dla łyżwiarzy szybkich. A był pretekst. Obecny mistrz olimpijski został wycofany z udziału w Mistrzostwach Polski. Były obawy o jego stan zdrowia. Temperatura -15, hulał wiatr, padał śnieg, nawierzchnia nierówna. To było otwarte zaproszenie do kontuzji tuż przed startem na Igrzyskach. Ciekawe co by było, gdyby pojechał? Na hali nie byłoby tych problemów.
– Odkryty tor to żadna przyjemność. Minus dziesięć stopni. Ty na torze zamarzasz, trenerzy, rodzina zamarzają na trybunach. Duży wpływ na twój występ mają czynniki zewnętrzne, których nie ma w hali. Wiatr, śnieg, deszcz. Zdarza się, że na torze są liście. To niebezpieczne, można się na nich wywrócić. Z tych powodów sam wiele razy zastanawiałem się nad sensem trenowania. Bo nie do końca opłaca się być poza kadrą. Nie łapiesz się do najlepszych to jesteś skazany na złe warunki – mówi mi łyżwiarz Aleks Puszkarski, którego brat Piotr dopiero co zdobył MP w wieloboju sprinterskim.
Na razie najlepsi muszą jeździć do Berlina lub dalej. Bródka przygotowywał się w USA i Kanadzie. Dlatego można się zastanowić nad wybudowaniem krytego obiektu w Warszawie. Mój rozmówca uważa, że to jest on potrzebny. – Bez takiego obiektu nie mamy jak rywalizować. Chłopaków z Sanoka nie stać na wycieczki do Berlina, za to do Warszawy już tak. Więcej pojawiłoby się studentów na AWFie, którzy uprawialiby ten sport. Dzieciaki rzadziej by się zrażały. Teraz jest tak, że pomarzną na kilku treningach i przerzucają się na inne dyscypliny, jak np. karate. To dlatego, że uprawia się go w miarę ciepłym pomieszczeniu – uważa Aleks.
Budowanie dla mistrzów
Często budujemy dla mistrzów. Dla Adama skocznię jego imienia w Wiśle. Dzięki temu nasi skoczkowie mieli więcej opcji trenowania niż tylko Wielką Krokiew w Zakopanem. Dzięki temu mamy teraz więcej niż jednego skoczka, który potrafi wygrywać w Pucharze Świata. A wiadomo, że w kolejce są kolejni skoczkowie, którzy mogą coś pokazać.
Podobnie po sukcesach Justyny Kowalczyk i wzroście zainteresowania biegami narciarskimi zwrócono uwagę na Polanę Jakuszycką. Planowana jest budowa stadionu narciarskiego. Skorzystają na tym także biathloniści, dla których planuje się wybudowanie strzelnicy. Tylko pytanie, dlaczego dopiero sukcesy Kowalczyk spowodowały, że o czymś takim pomyślano?
Czy budowa się opłaca?
Mam tylko jedno „ale”, choć jestem za budową tych obiektów. Dzięki nim poziom sportowy w kraju wzrośnie (nie, to nie jest głos poparcia dla Igrzysk, z nich trzeba jak najszybciej zrezygnować). Tym moim „ale” jest to, że trzeba mieć na nie jakiś pomysł, by nie przynosiły większych strat.
Parę lat temu w Pruszkowie postawiono tor kolarski. Supernowoczesny obiekt, który gościł najlepszych kolarzy świata. Jego budowa ze sportowego punktu widzenia miała sens. Nasi kolarze jeżdżą coraz szybciej i biją kolejne rekordy kraju. Tak więc idziemy w dobrym kierunku. Problem tylko, że obiekt nie zarabia na siebie. Dziś stoi on zadłużony po uszy. Dlaczego?
Nie było na niego pomysłu. Tylko kolarstwo torowe, i na tym to się kończyło. Może jeszcze sporadyczne koncerty są tam organizowane. Poza użyczaniem pomieszczeń właściciele obiektu (Polski Związek Kolarski) nie próbują sami wychodzić z inicjatywą. Natomiast spokojnie sami mogliby regularnie organizować różne koncerty, czy wystawy. Tak działają wszystkie normalne areny na świecie.
Najpierw plan działania, potem plan budowy
Zanim zaczniemy rozmawiać o budowie krytego toru powinniśmy się zastanowić, co zrobić, by powiedzmy Stegny nie zbankrutowały. Przecież nie wystarczy zmodernizowanie obiektu i organizowanie tam treningów. Niestety, nie mamy pieniędzy, by poza budowaniem stadionów dokładać do nich. Obiekt musi mieć plan na siebie. Oczywiście możliwości jest wiele, od koncertów i targów, po zawody speedwaya na lodzie. Wystarczą odpowiedni ludzie, by się tym zająć.
Nie mówmy nie budowom obiektów. Jednak pytajmy się o sens ich budowania. I nie reagujmy pod wpływem emocji, że nagle jeden sukces uzasadnia budowę krytego toru łyżwiarskiego. Gratulujmy Bródce i na chłodno kalkulujmy. Łyżwiarzom owszem taki tor się przyda, tylko pytanie, czy projekt da się zrealizować bez ponoszenia strat?