Rynek pracy się zmienia, zmieniamy się i my. Przez lata byliśmy bombardowani informacjami o wyścigu szczurów, morderczej konkurencji, "kiepską sytuacją w branży" i innymi zjawiskami, które kazały nam kochać to, co mamy. No bo przecież może być tylko gorzej, a miliony czekają. Nie na nas, a na nasze miejsce oczywiście. To sprawiło, że dziś wielu pracowników nawet nie skarży się na mobbing, bo musieliby donieść na samych siebie. Szefowie wykształcili w nas takie mechanizmy, które skutecznie kontrolują nas jako pracowników, a przy okazji całkiem skutecznie niszczą nasze życie.
– Niestety, nie wszyscy mają w sobie takie mechanizmy – zażartował jeden z pracodawców, z którymi rozmawiałem o problemie automobbingu, czyli wyniszczającej samokontroli, mającej uczynić z nas najlepszych pracowników w firmie. Oczywiście można żartować, bo każdy pracodawca chce, aby jego podwładny wykonywał swoje zadania jak najlepiej i aby on sam nie musiał wciąż go kontrolować. Tyle tylko, że jak oceniają eksperci, taki pracownik w krótkim czasie może okazać się całkowicie bezużyteczny, a jego życie osobiste legnie w gruzach.
Pracownik, który poddaje się automobbingowi, nigdy nie będzie z siebie zadowolony. Choćby osiągał największe nawet sukcesy, wmówi sobie, że tak naprawdę i tak mógł zrobić więcej. Zada sobie pytanie: Po co mojemu szefowi pracownik, który nie chce w pełni wykorzystać swoich możliwości? Być może pomyśli, że nie zależy mi na pracy? Lub co gorsza oceni mnie niżej, niż tak naprawdę jestem wart?
Te i podobne pytania zadawane sobie co dnia mogą sprawić, że nasze życie przerodzi się w nieustającą gonitwę za wynikiem. Nie tylko najlepszym, ale również wyższym, niż tak naprawdę możemy osiągnąć. Osoba, która rozwinęła w sobie automobbing nie weźmie przecież pod uwagę, że każdy człowiek miewa lepszą lub gorszą formę. Że ma prawo być chory lub zmęczony. Będzie bowiem pamiętał tylko to, co udało mu się osiągnąć w szczytowej formie. Bo skoro udało się wtedy, to dlaczego nie uda się tego powtórzyć także dziś.
Dominika Markowska jest psychologiem i doradcą zawodowym i bardzo często ma kontakt z osobami, które ustawiają się w roli ofiary i przyjmują ciosy z zewnątrz. – Są też takie osoby, które zaczynają uskuteczniać właśnie samobiczowanie. Rzeczywiście istnieje taki mechanizm – mówi psycholog z centrum-probalans.pl.
Szybciej, wyżej, mocniej
– Pokolenie yuppie, wcale nie odeszło w zapomnienie – mówi z kolei Monika Zaręba z organizacji Pracodawcy RP. – Wiele osób na co dzień żyje i pracuje zgodnie z dewizą citius, altius, fortius, jakby brali oni udział w permanentnej rywalizacji. Czasem trudno nawet powiedzieć, czy osoby te rywalizują z otoczeniem, czy też chodzi o ściganie się z samym sobą – zauważa specjalista ds. rynku pracy.
Psycholog Dominika Markowska dodaje, że często te osoby już w dzieciństwie wytworzyły w sobie taka postawę, która później ujawnia się także na drodze zawodowej. Jak mówi, dziś pracodawcy bardzo pilnują się przed mobbingiem, którego liczne przypadki trafiły do sądu. Czasem gdy nie krytykują nas inni, sami w swojej głowie, jak mantrę, powtarzają "mogłem pracować lepiej, wiedzieć więcej, osiągnąć wyższy poziom". Ludzie zaczynają biczowanie względem siebie – stwierdza moja rozmówczyni.
Nie tędy droga
Mogłoby się wydawać, że to sytuacja ze wszech miar komfortowa dla pracodawcy. Jednak jak mówi Monika Zaręba korzyść może być co najwyżej krótkofalowa. – Taka osoba może doprowadzić do wyniszczenia nie tylko siebie, ale też i współpracowników. Biorąc pod uwagę postępującą specjalizację wiedzy w różnych dziedzinach i w związku z tym rosnące znaczenie sprawnej współpracy nieraz wielu członków zespołu, przekroczenie granicy zdrowej rywalizacji w sposób oczywisty prowadzić może do napięć i zaburzenia procesu pracy – ostrzega ekspertka.
Również psycholog Dominika Markowska uważa, że samobiczowanie nie przekłada się na lepsze funkcjonowanie zawodowe, również dla pracodawcy. – To błędne koło. Fakt, że ktoś się obwinia, czy też dziesięć tysięcy razy zastanawia się, czy dobrze wykonał swoją pracę, czy nie dało się lepiej, w ogólnym rozrachunku nie wpłynie na niego korzystnie – mówi doradca zawodowy.
Ekspertka twierdzi, że prędzej czy później część osób, które poddają się automobbingowi zrozumie mechanizm, który się u nich wytworzył i będą próbowały z niego wyjść. – Niestety, jesteśmy społeczeństwem na tyle słabym i piętnowanym presją "więcej, szybciej, lepiej", że duża grupa osób nie udźwignie tego. Albo sama stłamsi się swoimi myślami, albo pójdzie w świat i stanie się pożywką dla osób, które to wykorzystają – ostrzega Dominika Markowska.
Ci ludzie potrafią funkcjonować w takim modelu. Wiecznego krytykowania,ciągłego stawiania przed sobą wyzwań. Nie potrzebują innych, ich wytycznych, nagród czy pochwał – sami potrafią się nagrodzić, sami potrafią się pochwalić ale sami tez skutecznie się krytykują, gania a nawet karzą.