Czy rzeczywiście nie warto oddawać 1 procenta podatku organizacjom pozarządowym?
Czy rzeczywiście nie warto oddawać 1 procenta podatku organizacjom pozarządowym? Fot. Sebastian Rzepiel / AG

Dziennikarz “Gazety Wyborczej” zapowiedział, że nie wesprze 1 procentem swojego podatku żadnych NGO-sów, bo organizacje te wydają pieniądze obywateli głównie na swoją promocję. Czy rzeczywiście lepiej jest oddać cały podatek państwu? – Orliński trafia w czuły punkt – komentuje prezes Instytutu Spraw Publicznych Jacek Kucharczyk. Ale i tak popiera mechanizm podatkowych odpisów.

REKLAMA
Wraz ze zbliżającym się terminem rozliczenia naszych PITów, jak co roku powraca dyskusja o tzw. jednym procencie, czyli możliwości przekazania drobnej części naszego podatku wybranej organizacji podatku publicznego. I o ile najczęściej rozmowy dotyczą tego, któremu z NGO-sów przekazać pieniądze, tym razem pojawił się ciekawy głos kwestionujący w ogóle sensowność takich gestów.
Wojciech Orliński

Mam ogromną prośbę do wszystkich znajomych planujących coroczny spam z serii "przekaż 1% na coś tam", żeby spróbowali mnie pominąć. Osobiście tak jak w zeszłym roku zamierzam zostawić swój 1% państwu. Wolę, żeby tymi pieniędzmi dysponowali państwowi urzędnicy niż branża reklamowa, thank you very much. CZYTAJ WIĘCEJ


Swój wpis dziennikarz “GW” opatrzył zdjęciem fikcyjnego billboardu reklamowego, przypominającego wiele prawdziwych reklam, które w okresie rozliczania PITów pojawiają się na każdym kroku w polskich miastach. “Hajs, hajs hajs! Przekaż 1 proc. podatku na przyszłoroczną kampanię, zachęcającą cię do przeznaczenia 1 proc. podatku na kampanię w kolejnym roku” – głosi baner.
I choć ta grafika to żart, problem jest realny: o tym, że różnej maści NGOsy sporą część środków przeznaczają na reklamę, a nie działalność statutową, kwestionując tym samym ideę odpisu jednego procenta, mówi się już od kilku lat. Pisała o tym przed rokiem Anna Wittenberg, a “DGP” informował, że rekordziści wśród fundacji na reklamę wydawali nawet połowę pieniędzy z jednego procenta.
"Orliński trafił w czuły punkt"
– Punkt widzenia Orlińskiego jest mi osobiście dość bliski. Rzeczywiście może niepokoić, że w sytuacji braku pieniędzy na podstawowe usługi publiczne, jak żłobki czy przedszkola, państwo dobrowolnie uszczupla strumień środków płynących do budżetu z podatków. I to nawet, jeśli zdajemy sobie sprawę, że to nie odpis 1 procenta jest głównym “winowajcą” deficytów – mówi w rozmowie z naTemat dr Jacek Kucharczyk, prezes Instytutu Spraw Publicznych.
Kucharczyk zgadza się z Orlińskim także w kwestii jego zarzutów wobec niektórych NGO-sów. – Przeznaczają gros środków na działania promocyjne, co w praktyce oznacza, że pieniądze podatników rzeczywiście płyną na konta agencji reklamowych. To z całą pewnością wypacza ideę 1 procenta i musi niepokoić – ocenia Kucharczyk.
Kucharczyk przypomina jednak o innych zarzutach wobec sektora NGO: choćby o problematycznej przejrzystości gospodarowania pieniędzmi czy praktykach polegających na obligowaniu pracowników dużych firm do wspierania jednym procentem przykorporacyjnych fundacji. Jest też tzw. problem 33nt.
Chodzi o coraz popularniejszą praktykę polegającą na wspieraniu jednym procentem nie całych fundacji, ale konkretnych, wydzielonych przez nie subkont dedykowanych pojedynczym osobom. Z jednej strony to gwarancja precyzyjnego wsparcia potrzebujących, ale coraz częściej mówi się o tym, że 1 procent przestał być “narzędziem wyrażającym zaufanie do organizacji, które działają na rzecz rozwiązywania problemów społecznych”, a prostą filantropią.
– Orliński trafił w czuły punkt. Z całą pewnością można by w tym obszarze wprowadzić wiele ulepszeń i spróbować zwalczyć liczne systemowe wynaturzenia – podsumowuje Kucharczyk.
Czy państwo jest lepsze?
W obronie organizacji pozarządowych staje jednak Monika Chrzczonowicz z zajmującego się badaniami sektora NGO Stowarzyszenia Klon/Jawor i portalu ngo.pl.
Monika Chrzczonowicz
Klon/Jawor

Jeśli organizacje zaburzają proporcje i zbyt dużą część powierzonych im środków wydają na promocję, to rzeczywiście jest to niepokojące zjawisko. Niemniej musimy pamiętać, że w wielu przypadkach rzekome “wydatki” nie są realnymi przepływami gotówki, tylko wartościami czysto księgowymi – organizacje rozliczają się z reklamobiorcami czy agencjami reklamowymi za pomocą barterów lub w oparciu o umowy o wyłączność.


Chrzczonowicz odnosi się też do problemu subkont, wskazując, że ich popularyzacja (choć wypacza ideę jednego procenta) ma także swoje dobre strony. – Trzeba pamiętać, że ten mechanizm pozwala np. ograniczyć negatywne skutki niewydolności państwa w sferach ochrony zdrowia czy rehabilitacji i precyzyjnego wsparcia konkretnych, potrzebujących osób – zaznacza nasza rozmówczyni.
Niewydolność państwa to zresztą argument często podnoszony przeciwko tezom podobnym do opinii Orlińskiego: bo krytykując NGO-sy możemy zapędzić się i zapomnieć o grzechach państwowej biurokracji. A skąd założenie, że to ona lepiej spożytkuje nasze pieniądze?
– Nie sądzę, żeby dało się empirycznie określić, czy to państwo, czy organizacje pozarządowe bardziej efektywnie wydają pieniądze. Myślę, że odpowiedź na to pytanie w każdym przypadku zależy od naszych osobistych założeń i przekonań politycznych – twierdzi dr Jacek Kucharczyk.
Z kolei Monika Chrzczonowicz przypomina, że dyskutując o tym, czy lepiej jest wspierać OPP, czy przekazywać całość podatku państwu, warto pamiętać o podstawowej w naszym systemie prawnym zasadzie pomocniczości: – Mówi ona o tym, że administracja, NGO, lub inne instytucje powinny wspierać obywateli w tych obszarach ich aktywności, gdzie radzą sobie samodzielnie bez pomocy państwa, organizacji czy innych instytucji. Bo często to obywatele lepiej diagnozują realne społeczne potrzeby i mają pomysły, jak taniej i efektywniej je zaspokoić – ocenia.
Choć więc na pytanie o to, czy bardziej ufamy państwu, czy organizacjom pozarządowym, każdy musi odpowiedzieć sobie sam, w razie czego warto stosować się do rady Jacka Kucharczyka: – Jeśli decydujemy się na przekazanie jednego procenta, przyglądajmy się dokładnie, kogo wspieramy. Nie musimy przecież dawać pieniędzy tym organizacjom, które wydają krocie na reklamę i obwieszają miasto billboardami – mówi Kucharczyk.