Dieter Przewdzing, wieloletni burmistrza Zdzieszowic i polityk mniejszości niemieckiej na Opolszczyźnie, we wtorek wieczorem został zamordowany w swoim domu. Według pierwszej hipotezy do morderstwa doszło na tle rabunkowym, jednak niewykluczony jest również motyw polityczny. Tym bardziej, że samorządowiec głośno domagał się ostatnio autonomii gospodarczej dla Śląska i narobił sobie wrogów. "Nie chciałbym, abyśmy sobie przy tej okazji zafundowali śląski Smoleńsk" – komentuje Jerzy Gorzelik z RAŚ.
Zabójstwo Przewdzinga, który był jednym z najdłużej urzędujących samorządowców w Polsce i rozpoznawalnym działaczem mniejszości niemieckiej, wstrząsnęła wszystkimi na Górnym Śląsku. Lokalne media nieoficjalnie donoszą, że zadano mu ciosy nożem. Nikogo nie zatrzymano. Nie ma ani narzędzia zbrodni, ani świadków zdarzenia.
Apel o autonomię
O burmistrzu Zdzieszowic po raz pierwszy zrobiło się głośno w sierpniu ubiegłego roku. To wtedy w wywiadzie dla "Dziennika Zachodniego" powiedział, że chce autonomii Śląska. "Autonomii w Polsce, ale żeby tu był nasz parlament, nasi przywódcy, żeby Śląsk przestał być wyprzedawany, rozgrabiany" – przekonywał. Na łamach innych gazet (m.in. "Nowej Trybuny Opolskiej") opowiadał, że prowadzi rozmowy z politykami i samorządowcami o tym, jak wydzielić Śląsk z Polski w formie autonomii.
Wielu miało do niego o to pretensje. Pod koniec 2013 roku działacze PiS zorganizowali pikietę, podczas której domagali się jego ustąpienia. Zawiadomili też prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa "nawoływania do separatyzmu".
I właśnie na te, często wrogie reakcje, zwracają dziś uwagę współpracownicy Przewdzinga. "W związku z faktem, że jego działalność publiczna, jego jasny związek z Mniejszością Niemiecką, wywoływały wrogie postawy, zwracamy się z apelem i prośbą do najwyższych władz państwowych o objęcie śledztwa w sprawie jego śmierci specjalnym nadzorem i pilne ujawnienie jego wyników" – napisał w "apelu do najwyższych władz państwowych" Bernard Gaida, przewodniczący Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce.
Jak stwierdził, zgłaszana przez burmistrza propozycja autonomii gospodarczej była niewłaściwie odbierana. Przewdzingowi chodziło raczej o "ideę daleko idącego pogłębienia samorządności", a nie o oderwanie Śląska od Polski.
Ciszej nad trumną
Komentarz szefa Związku Niemieckich Stowarzyszeń to jedna z niewielu opinii, w których otwarcie mowa jest o "wrogich postawach", jakie spotykały zamordowanego działacza. W oficjalnych wypowiedziach podkreśla się raczej, że to wersja z motywem rabunkowym jest na pierwszym miejscu.– Ja dopiero później dopatrywałbym się tutaj kategorii politycznych. Bardzo ostrożnie podchodzimy do ferowania wyroków. W mojej opinii to mało prawdopodobne, by chodziło o kwestie związane ze sprawami narodowościowymi – mówi w rozmowie z naTemat Ryszard Galla, poseł Mniejszości Niemieckiej.
"Ferowania wyroków" się teraz szczególnie unika, bo nawet drobna sugestia, że powodem morderstwa mogła być publiczna działalność Przewdzinga, wywołałaby awanturę. Tę ostrożność dobrze obrazuje wypowiedź dla "Dziennika Zachodniego" Jerzego Gorzelika, przewodniczącego Ruchu Autonomii Śląska, który stwierdził wręcz, że przedwczesne domysły "zafundowałyby" na Śląsku atmosferę, jakiej byliśmy świadkami po katastrofie smoleńskiej.
"Wszystkie informacje wskazują, że było to zabójstwo, a taka sytuacja zawsze rodzi różne domysły, siłą rzeczy daje pole do snucia różnych domysłów i podejrzeń oraz składania do emocjonalnych ocen. Dlatego myślę, że należy poczekać na ustalenia policji. Najważniejsze są fakty, a takie ma ustalić właśnie policja" – zaznaczył.
Obawa przed wyrazistością
Tego samego zdania jest Norbert Rasch, przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców. "Nie chcę podgrzewać atmosfery i wyrokować, na jakim tle doszło do tragedii" – skomentował informację o śmierci polityka. Zaraz jednak dodał, że w środowisku działaczy mniejszości niemieckiej pojawiła się obawa, iż wyrazistość może im zaszkodzić. "Skoro Przewdzingowi mogła zaszkodzić, to lepiej się teraz nie wychylać, być politycznie poprawnym i nie mówić wprost o bolączkach poszczególnych gmin. Ale nie tędy droga" – podkreślił.
– Powiem tak: na pewno z ust burmistrza nie słyszałem, by ktokolwiek mu groził czy coś w tym stylu. Co do reakcji mniejszości niemieckiej, to ja chcę być przekonany, że taki incydent mógł się zdarzyć w każdym miejscu w Polsce, że to był po prostu rabunek... – kwituje Ryszard Galla.
Chcą w to wierzyć chyba wszyscy, którzy znali Przewdzinga. Chętnie podpisaliby się pewnie pod słowami Ślązaka i kolegi burmistrza Jana Dziadula, który napisał na blogu: "Dieter, mam nadzieję, choć głupio to brzmi, że to jakiś pospolity zachłanny drań przyczynił się do twojej tragicznej śmierci"...