Ich nazwiska nie były albo wciąż nie są znane. Robili na pozór drobne rzeczy, które potem jednak urosły do rangi symbolicznego czynu. Tak jak kierowca tramwaju, który zatrzymał swój pojazd i namawiał pasażerów do pomagania protesującym. Albo milicjant z Berkutu, który postanowił przejść na drugą stronę barykady. Często anonimowi bohaterowie krwawej walki z reżimem.
Nie są politykami ani biznesmenami. Nie dysponują władzą ani pieniędzmi, ale to właśnie oni wyrastają na największych bohaterów trwającej w Ukrainie rewolucji. Gestem, słowem, zachowaniem pokazują innym protestującym, jak się zachować. Mówią o nich media na całym świecie, choć czasem – jak oddział Berkutu z Tarnopola – są kompletnie anonimowi.
Michał Żyżnieuski zastrzelony przez Berkut
Dla protestujących Ukraińców – wielki bohater. Ten 25-latek z Białorusi od 10 lat mieszkał na Ukrainie i zginął podczas zamieszek w Kijowie. Skrajnie prawicowy, znany z antyrosyjskich poglądów. To chyba dotychczas najgłośniejsza śmierć od wybuchu protestów w Kijowie. Na pogrzebie żegnały go setki ludzi. Został uznany za symbol sposobu, w jaki ukraińska władza rozprawia się z przeciwnikami – zginął bowiem od postrzału.
Motorniczy z metra namawiał pasażerów do walki
Kompletnie anonimowy motorniczy, który jeździł metrem. Bohaterem został, bo zatrzymał metro i przez głośniki zaapelował do rodaków, by pomogli w walkach z reżimem. "Pomóżcie Majdanowi walczyć z policją" – mówił. Później wywiady z nim robiły lokalne telewizje, ale nawet trudno jest znaleźć jego nazwisko.
Olesya Zhukovska, 21-latka postrzelona przez milicję
21-latka, która pomagała rannym. Gdy sama została postrzelona, mało kto o niej mówił. Ale na Twitterze napisała: "Umrę" i to zwróciło uwagę wszystkich. Kilka godzin później na Twitterze, wśród opozycji, krążyła już plotka o tym, że Olesya faktycznie zmarła. Na szczęście, jak okazało się po południu, przeszła operację i żyje. Została symbolem brutalności ukraińskiej władzy, bo jej zdjęcia – na których jest uśmiechnięta, pełna życia – kompletnie kontrastują z późniejszymi widokami: postrzelonej, zakrwawionej dziewczyny.
Mychajło Hawryluk - skatowany przez Berkut
Media mówią o nim "skatowany kozak". Zasłynął tym, że nie dał się złamać i nie zmarł, choć Berkut brutalnie bił go nagiego w kilkunastostopniowym mrozie. Hawryluk zaś mówił wtedy: "Jestem gotów oddać życie za Ukrainę". – Rozebrali mnie do naga, skakali mi po głowie, przez cały czas filmowali, potem zabrali mnie do więzienia – relacjonował w rozmowie z Onetem. – Mam nadzieję, że kiedyś będę mógł żyć jak człowiek, a nie niewolnik. Jestem gotów wrócić na barykady i oddać życie – stwierdził. Stał się inspiracją dla całej reszty walczących.
Podpułkownik Wojsk Wewnętrznych i oddział Berkutu z Tarnopolu
Jeden z podpułkowników Wojsk Wewnętrznych Ukrainy postanowił przejść na drugą stronę barykady i dołączyć do protestujących na Majdanie. Jego występ transmitowała jedna z telewizji, słuchały go tysiące ludzi. – Podjąłem decyzję, by przejść na stronę narodu – oświadczył. To kolejny już przypadek, gdy policjant czy wojskowy dołączył do manifestujących na Majdanie. Opozycja ciągle apeluje, by członkowie sił rządowych przechodzili na drugą stronę.
Wcześniej takim nagłośnionym przypadkiem była deklaracja ze strony jednego z oddziałów Berkutu z Tarnopola. Funkcjonariusze poszli do członków EuroMajdanu i poprosili o przebaczenie za wypełnianie rozkazów reżimu.
Roma, lat 14, pomaga protestującym na Majdanie
Jeden z najbardziej wzruszających obrazów z Ukrainy. Młody chłopiec, w hełmie, swojego rodzaju "zbroi", na tle płonącej ciężarówki. Co 14-latek robi w środku brutalnych zamieszek? Jak relacjonował "Newsweek", to Roma, o którego troszczy się 25-letni kuzyn. Romę kojarzy więlu protestujących, wszyscy go lubią. On sam ciężko pracuje na szacunek i pomaga na Majdanie, jak tylko umie: zaopatruje namioty w wodę, nosi herbatę czy drewno na opał. I choć czasem funkcjonariusze tej czy innej służby "odstawiają" go do rodziców, to Roma wolał być w "centrum przełomowych dla Ukraińców wydarzeń".
Jak widać, największymi bohaterami trwającej tam rewolucji nie są politycy, nie są liderzy opozycji, ani nawet najwięksi bojownicy. To zwyczajni obywatele, którzy dokonali czegoś niezwykłego. Jeszcze kilka lat temu, bez Twittera, pewnie nikt by o nich nie słyszał. Dzisiaj dają nadzieję i natchnienie walczącym - mali-wielcy bohaterowie, odlegli od polityki i wielkich spraw. Zwykli ludzie.