Ogłoszono rozejm, na Ukrainie zostaną rozpisane przedterminowe wybory. Jednak sporo osób wciąż nie wierzy, że to koniec konfliktu. Udało się nam dotrzeć do Ukraińców, ale nie tych, którzy walczą na Majdanie. Rozmawiamy z tymi, którzy mieszkają w Polsce i z tej perspektywy obserwują wydarzenia w swojej ojczyńie. Wśród nich panuje zgoda: Majdan trzeba popierać, władzom nie wolno ufać, a Putin jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.
Ukraińcy walczą na Majdanie, ale są także wśród nas. To nasi sąsiedzi, koledzy z pracy czy ze studiów. To pani, która sprząta nam biuro, pan na budowie. Wielu Polaków ma z nimi styczność na codzień nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Spotykam się z częścią z nich, by zobaczyć jak oni z polskiej perspektywy postrzegają wydarzenia ze swojej ojczyzny.
BOHDAN PRYSTUPA
Bohdan pracuje w Google, a także jest doktorantem Szkoły Nauk Społecznych PAN. Pochodzi z Nowowołyńska, w Polsce mieszka od dziesięciu lat. Studiował tu najpierw w Zamościu, a później w Warszawie. Na wstępie mówi mi, że dopiero co zginął jego kolega ze studiów. – Bohdan, mój imiennik, też był doktorantem Polskiej Akademii Nauk. Miał się w tym roku bronić. Mieszkał i studiował w Warszawie, zginął w Kijowie na Majdanie. Odbudowywał w nocy barykadę po szturmie Berkutu. Trafiła go kula snajpera – opowiada mój rozmówca.
Bohdan, by uczcić pamięć kolegi, powiesił w Polskiej Akademii Nauk plakat z jego wizerunkiem i informacją o jego śmierci. Chciałby, by inni też tak robili. – Problem polega na tym, że wiele osób podchodzi do tego, co się dzieje na Ukrainie obojętnie. To dlatego, że nie znają nikogo, kogo mogliby utożsamiać z tym konfliktem. Musimy uświadamiać ludzi, że tam są osoby, które możemy znać z Warszawy. Wyjechali do Kijowa i już nie wrócą. Warto uczcić to np. w miejscu ich zamieszkania. Jeśli ludzie widzą, że umierają ich sąsiedzi, wtedy bardziej zaczną się przejmować sytuacją na Ukrainie – uważa Bohdan.
Pytam się go, czy wierzy, że oficjalny rozejm oznacza koniec. – Absolutnie nie. Putin nie powiedział ostatniego słowa. Inna sprawa jest taka, że Majdan władzom nie ufa. Same rozpisanie wyborów nie da szybkiej stabilizacji kraju. Ludzie chcą dymisji Janukowycza już teraz– mówi mój rozmówca.
Bohdan pochodzi z miasteczka leżącego 3 kilometry od polskiej granicy. Tam wciąż mieszka jego rodzina. Jego brat działa w Automajdanie, czyli grupie, która jeździ i pomaga protestującym. Na razie jego samochód nie został zniszczony. Bohdan mówi też o pewnych absurdach w rodzinnej miejscowości. – Szefem Rady Narodowej u nas został były szef tutejszej Partii Regionów. Tu dzieją się rzeczy sprzeczne z logiką – mówi o sytuacji poza Majdanem.
– Ze znajomymi rozmawialiśmy o tym, by załatwić fundusze na kamizelki i gogle kuloodporne. One są najbardziej potrzebne. Niestety trzeba jakoś się bronić przed strzałami – mówi Bohdan, który zaznacza, że najlepiej jest przelewać pieniądze na konta fundacji zajmujących się pomocą.
Iryna Melnyk
Iryna pochodzi ze Stryja leżącego nieopodal Lwowa. Na Ukrainie zostali jej rodzice oraz dziesięcioletnia córka. – Moja siostra mieszka w Kijowie, ale teraz jest w Indiach. Wraca tam 27 lutego – opowiada.
Jak się okazuje, tuż przed wyjazdem do Indii zostawiła klucze do swojego mieszkania uczestnikom Majdanu. – Przyjechali ludzie z całego kraju. Nie mają gdzie spać. Znajomi spytali, czy ktoś może u niej nocować. Ona nie wie jeszcze co tam zastanie, kiedy wróci. Trochę się martwi o to, czy jej mieszkanie stoi w miejscu, czy przypadkiem jej meble nie trafiły na barykadę. Na razie nikt nie ma jak tego sprawdzić – opowiada Iryna.
Pytam się jej, jak widzi swoją przyszłość. Czy jeśli sytuacja na Ukrainie się zmieni, to wróci? – Ja tu zostaję – mówi wprost. – Nie dlatego, że nie jestem patriotką. Zawsze w duszy będę i pozostanę Ukrainką. Jednk wracając tam, nawet po zmianach, będę musiała wszystko zacząć od nowa. Będąc tu też mogę coś dać Ukrainie. Zarobię pieniądze, wyślę córkę na wakacje. Tam nie mam tych możliwości – kończy Iryna.
Oksana i Svetlana Gaunt
Oksana jest projektantką mody, pochodzi z Kijowa. Mieszka w Warszawie z córką Svetlaną i mężem Christianem, Anglikiem. Na wstępie mówię Oksanie, że piszę ten tekst, bo próbuję zrozumieć całą sytuację. – Żeby zrozumieć trzeba tam być. Tu można tylko usłyszeć część informacji. Media są selektywne. Dostajemy tylko część przekazu – mówi Oksana.
Wraz z córką Svetlaną były na Majdanie. – Musiałyśmy tam polecieć – opowiada Oksana. – Boję się latać. Jednak po raz pierwszy od dziesięciu lat wsiadłam w samolot. Pojawiłam się na Majdanie. To było jeszcze wtedy, kiedy Berkut nie atakował. Pokojowo protestowaliśmy przeciwko władzy. Teraz jednak sytuacja zrobiła się poważniejsza – mówi.
Oksana opowiada mi o tym, że wielu jej znajomych teraz aktywnie wspiera Majdan. – Znam wiele osób, prawników, artystów czy lekarzy, którzy teraz tam są. Moi znajomi biorą udział w leczeniu rannych. Niestety snajperzy nie szanują prawa, mimo oznaczeń strzelają do nich jako pierwszych. To niehumanitarne i nielegalne. Wbrew jakimkolwiek prawom wojennym – skarży się Oksana.
Jej córka Svetlana, studentka stosunków międzynarodowych, włącza się do rozmowy. Mówi, że w naszych mediach sytuacja jest relacjonowana łagodniej, niż to jak sprawy przedstawiają jej znajomi na Facebooku. Po czym dodaje, że u nas i tak wszystko jest przedstawiane w miarę rzetelnie. – W Rosji pokazują, że to opozycja atakuje władze. Nie mówią jak jest naprawdę. Kiedy mówię, że jest inaczej, to zdarza się, że jestem atakowana przez rosyjskich znajomych na Facebooku – opowiada Svetlana.
Obie moje rozmówczynie są zgodne, co do tego, że polscy komentatorzy nie do końca rozumieją całą sytuację. – Siedzą na ciepłych stołkach i komentują. Analizują sprawy polityczne. Niektórzy dopatrują się tu jakiejś niepotrzebnej ideologii – mówi Oksana.
Pytam, czy chodzi jej o próby powiązania Majdanu z Banderowcami. Od razu się oburza. – Oczywiście są ludzie, którzy się z nim utożsamiają, jednak na Majdanie są inni. Jest cały kraj. Wszyscy chcą zmian. To jest tak, że ludzie mają dosyć obecnych władz. Mają dosyć korupcji, dosyć ignorowania potrzeb obywateli. Majdan nie jest ruchem politycznym, jest ruchem społecznym. Proszę zobaczyć, że Majdan nie słucha się opozycji. Nie ma wyraźnego lidera. Politycy opozycji robią swoje, ale nie decydują za ludzi. Mogą pomóc, ale nie są osobami decyzyjnymi – mówi Oksana.
Svetlana w szkole działała w European Youth Parliament. Przez tę organizację apelowała do europarlamentarzystów, by zajęli się Ukrainą. – Chcieliśmy, by głosowali za sankcjami dla Janukowycza. Czy to coś przyniosło? Niestety nie, wtedy nas zignorowano.
Kobiety mi także mówią o jednej ciekawej rzeczy. – Tam trwa akcja dezinformacyjna. Raz mówi się o samolotach w Odessie z siłami specjalnymi, innym razem, że Rosjanie lądują na lotnisku w Kijowie. To wszystko sprawka rządu, by pozbyć się demonstrantów z Majdanu. Dlatego na Ukrainie każdą informację sprawdzają dwa razy. Czasami słyszymy „przyjechało 100 tituszków do takiego i takiego hotelu”. Potem okazuje się, że nikogo tam nie ma. Tu poza walkami na Majdanie trwa wojna dezinformacyjna – uważają moje rozmówczynie.
Oksana na razie działa jako łącznik pomiędzy Polską a Ukrainą. Wielu jej znajomych odzywa się do niej i za jej pośrednictwem przekazuje pieniądze na działania Majdanu. – Niestety wszystkie banki są zamknięte, ale na szczęście Western Union działa. Wielu moich znajomych informuje, że są gotów pomóc materialnie. Wstyd siedzieć tu i nie pomagać – kończy Oksana.
Młodzi Ukraińcy z Warszawy
W Polsce jest wiele firm współpracujących z rynkami wschodnimi. Spotkałem się z działem ukraińskim jednej z nich: Arteria S.A. To grupa młodych Ukraińców, część z nich jest z zachodniej części kraju, ale dwóch pochodzi ze wschodu.Wszyscy – jak jeden mąż – mówią, że popierają Majdan i nie wierzą Janukowiczowi.
– 70 proc. mieszkańców naszego kraju nie wyjechało za granicę, więc uwierzą w każdy populizm – mówi jeden z moich rozmówców. – Oligarchowie, władze mają żony, kochanki i domy w Europie. Ich dzieci studiują tu na uczelniach, Oksford, Cambridge, Sorbona. Jednak tu w kraju mówią, że w Europie sami geje, rozpusta. Mówią, że jest źle. My tu jesteśmy i widzimy, że jest inaczej, więc im nie wierzymy. Nie ufamy Janukowyczowi, a także Putinowi, który otwarcie go wspiera. Mamy także żal do Europy, która zachowywała się długo tak, jak jej przodkowie w 1938 roku, kiedy zgodzono się na aneks Czechosłowacji przez Rzeszę Niemiecką – opowiada chłopak.
– Nikt nie chce wojny – odzywa się Gleb. – Chcemy, a przynajmniej ja chcę, śmierci Janukowycza. Mieszkańcy ze wschodu Ukrainy nie chcą za niego umierać. Mam podać przykład? W czwartek był mecz Czernomorca Odessy z Lyonem w Lidze Europy. Ktoś wystawił transparent „Zekom Śmierć”. Zek to osoba, która siedziała w więzieniu, a jeśli ktoś nie wie, to Zekiem był Janukowycz – mówi mój rozmówca.
Nagle do sali wpada Iwan. Jest Ukraińcem, który prowadzi akurat dział rosyjski w tej firmie. Nagle pojawiają się żarty: „o wpadł rosyjski Tituszka”. Iwan śmieje się, a potem tłumaczy mi, że Wadim Tituszka, od którego się wzięła nazwa ukraińskich prorządowych chuliganów przeszedł na stronę Majdanu.
Drugi ze "wschodnich" Ukraińców mówi, że jego matka pracuje w administracji rządowej. – Chętnie opowiedziałaby się po stronie opozycji, ale nie może. Boi się represji ze strony władz. Dopóki sytuacja się nie wyjaśni, tam nikt oficjalnie nie wystąpi. Jestem pewien, że nikt stamtąd nie wystąpi przeciwko innym Ukraińcom. Nikomu walki nie chodzą po głowie – mówi młody Ukrainiec.
Pytam moich rozmówców, czy w jakiś sposób angażują się we wsparcie Majdanu? – Ostatnio spotkaliśmy się w knajpie na Nowym Świecie. Porozmawialiśmy, uczciliśmy pamięć umarłych. Poza tym spotykamy się pod ambasadą, niektórzy chodzą do Cerkwi na ulicy Miodowej. Do tego prowadzimy u nas w firmie zbiórkę pieniędzy. Władze na Ukrainie mówią, że zachód finansuje Majdan, ten zachód to My. My finansujemy ten Majdan, my wysyłamy pieniądze – opowiadają mi.
Jak można pomóc?
Udałem się do ojców Bazylianów na ul. Miodowej, gdzie mieści się prawosławna cerkiew. Do środka wpuścił mnie jeden z braci. Trwała tam zbiórka darów i ubrań, ale musieli przerwać akcję. – Celnicy zatrzymywali wszystko na granicy. Jedzenie, ubrania, śpiwory. Musimy teraz wszystko dowozić małymi partiami.
Zabiera mnie do pomieszczeń, w których przetrzymywane są rzeczy. Widzę ogromne stosy ubrań i kartonów z napisem „pomoc humanitarna”. Niestety na razie ta pomoc nie dotrze. Jednak w cerkwi ustawiona jest także skarbonka, do której można wpłacać datki na rzecz uczestników Majdanu. Aktualnie to chyba najlepsza i konkretna pomoc.
Jak można pomóc?
Pieniądze dla protestujących na Ukrainie zbiera też Fundacja "Edukacja dla Demokracji". Środki będą przekazywane na pomoc osobom represjonowanym i rannym w czasie demonstracji. Numer rachunku Fundacji to:
18 1240 1037 1111 0010 4591 0813 z dopiskiem "Pomoc dla Ukrainy"
Caritas zbiera funduszena zakup leków i żywności dla potrzebujących. Wpłaty można dokonać na konto Caritas Polska