Na Ukrainie wciąż trwają polityczne zmiany. Politycy współpracujący niegdyś z Wiktorem Janukowyczem uciekają z kraju, tak samo oligarchowie. Teraz jednak pojawił się nowy problem na horyzoncie: jak uratować ukraińską gospodarkę. Jacek Żakowski twierdzi, że Polska powinna sama zainwestować tam miliard dolarów. Rosja daje dwa, ale tylko pod pewnymi warunkami.
Po ucieczce Wiktora Janukowycza atmosfera na Ukrainie zdecydowanie się zmieniła - przynajmniej politycznie. Oligarchowie i politycy, którzy współpracowali z rozpadającym się reżimem, licznie uciekają z kraju. Wiadomo już, że ulotnili się: Andrij Klujew, prawa ręka Janukowycza, prokurator generalny Wiktor Pszonka, były premier Mikoła Azarow czy były szef MSW Witalij Zacharczenko. Media od kilku dni próbują wytropić, gdzie dokładnie znajduje się Janukowycz, ale informacje na ten temat są kompletnie sprzeczne.
W willi prezydenta znaleziono natomiast plany działania na najbliższe dni. Jak się okazało, Janukowycz chciał przy pomocy tysięcy milicjantów siłowo zakończyć protesty. To potwierdza jedynie, że Radosław Sikorski miał rację mówiąc ukraińskiej opozycji, że jeśli nie zgodzi się ona na warunki porozumienia, to może zostać po prostu zniszczona fizycznie.
Politycy mogą jednak nie być największym problemem, z jakim zetknie się ukraińska opozycja i osoby przejmujące tam władzę. To sytuacja gospodarcza może stać się teraz zmorą Ukrainy czy - jak pisze w swoim felietonie w "Wyborczej" Jacek Żakowski - "czyśćcem na długie lata".
Ukraińskie ministerstwo finansów wyliczyło bowiem, że pilnie potrzebuje 35 miliardów dolarów, choć jak zapewnia, finanse ma "pod kontrolą". Kraj ten szczególnie zaapelował o pomoc do USA i Polski. Jacek Żakowski, pisząc o tym, przypomina słowa Sikorskiego: "Ile PiS chce wpompować w skorumpowaną gospodarkę Ukrainy?". Zdaniem publicysty, pytanie to należy skierować teraz do Radosława Sikorskiego.
Warto jednak podkreślić, że Donald Tusk już skomentował kwestię pomocy finansowej - i stwierdził, że Polska "nie będzie sobie wypruwać żył".
Gdy na Zachodzie jednak dopiero zaczyna się dyskusja o finansowaniu pomocy dla Ukrainy, Rosja już w zasadzie jest gotowa do inwestowania tam pieniędzy. Rosyjski rząd poinformował, że 2 miliardy dolarów na kupno obligacji już czekają. Putin i jego ludzie nie chcą jednak inwestować w Ukrainę dopóki "nie wyjaśni się skład rządu".
Same pieniądze też jednak mogą nie pomóc. Były minister gospodarki w rządzie Julii Tymoszenko Bohdan Danyłyszyn twierdzi bowiem w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", że ukraińska gospodarka nie stanie na nogi, dopóki nie obali się oligarchicznego systemu.
Skoro powiedziało się A, trzeba powiedzieć B. Skoro zainicjowaliśmy skuteczną mediację, powinniśmy zainicjować równie skuteczne finansowe wsparcie.
Stać nas na to, by z ponad stu miliardów dolarów rezerw walutowych miliard zainwestować w ukraińskie obligacje lub żeby o tę kwotę zwiększyć deficyt tegorocznego budżetu z przeznaczeniem na bezwarunkową pomoc dla nowej Ukrainy. Jeśli Polska da przykład, inne rządy pod presją poruszonych sprawą ukraińską społeczeństw pójdą naszym śladem. Potraktujmy to jako początek wspólnej inwestycji w lepszą przyszłość całej Europy.