Jacek Protasiewicz swoją wersję wydarzeń na lotnisku we Frankfurcie przedstawił na konferencji prasowej. Dość zaskakującej. Stwierdził na niej, że w samolocie "pił czerwone wino do mięsa", skarżąc się jednocześnie na zachowanie niemieckich celników i policjantów. – Na komisariacie kazali mi zdjąć pasek i spodnie, chcieli sprawdzić, czy nie mam broni w moich bokserkach – oznajmił Protasiewicz.
Podczas specjalnej konferencji prasowej Protasiewicz puścił nagranie części zajścia, jakiego dokonał przy pomocy znajdującego się w kieszeni telefonu komórkowego. Niestety nagranie nie było zbyt wyraźne, więc europoseł cytował dziennikarzom poszczególne kwestie (nagranie ma zostać później "wyczyszczone", by było słychać poszczególne słowa).
Europoseł zaznaczył, że wychodził z samolotu razem z innymi pasażerami oraz polską obsługą pokładową i nikt nie skarżył się wtedy na jego zachowanie. Problemy pojawiły się dopiero podczas odbierania bagażu, gdy wiceprzewodniczący wyciągnął wózek na bagaż z "węża" ciągniętego przez pracownika lotniska.
Protasiewicz podkreślił, że ma kontuzję barku oraz skierowanie na operację, której nie ma czasu się poddać. To właśnie przez kontuzję europosłowi tak bardzo zależało na szybkim odłożeniu bagażu na wózek.
Niemiecki celnik, który podszedł do Polaka i zażądał od niego dokumentów i okazania bagażu, zaczął kierować pod jego adresem nieprzyjemne uwagi. Protasiewicz zaznaczył, że agresywny celnik był "wysoko ostrzyżony, w stylu raczej kibiców piłkarskich, a nie urzędnika".
– Powiedziałem mu tylko, że narusza immunitet dyplomatyczny. A on, oddając mi dokument, powiedział "raus" – relacjonował Protasiewicz. Europoseł początkowo puścił słowa Niemca mimo uszu, ale po zrobieniu dwóch kroków zawrócił, bo odezwała się w nim „polska dusza”.
Polityk zapytał celnika, czy wie, że w Polsce słowo „raus” kojarzy się źle, niemal jak „Heil Hitler”. Wówczas celnik miał popchnąć europosła. – Powiedziałem, żeby nie używał siły, żeby pojechał do Auschwitz i zobaczył, jakie są skutki używania siły przez ludzi w mundurach – dodał wiceprzewodniczący PE.
W incydencie pojawił się także wątek ukraiński. Protasiewicz zapytał jednego z wezwanych na miejsce policjantów, który również zachowywał się agresywnie, czy będzie go bił. Funkcjonariusz miał na to odpowiedzieć, że nie uderzy europosła, bo razem z kolegami pobił już Łucenkę. – Być może konfabuluje, ale to jest ilustracja tego, co siedzi w głowie tych ludzi, którzy uważają, że przez własną narodowość są czymś lepszym – oznajmił Protasiewicz.
– Nie stawiałem oporu, w ogóle nie używałem rąk ani nóg, tylko usta – zapewnił Protasiewicz. A także, że pił tylko "czerwone wino do mięsa" w trkacie posiłku, podanego na pokładzie samolotu.
Z kolei po zatrzymaniu, gdy Protasiewicz znajdował się już na komisariacie, funkcjonariusze niemieccy mieli kazać mu zdjąć spodnie, by "zobaczyć, czy nie ma broni w moich bokserkach".
Wiceprzewodniczący PE zapewnił jednocześnie, że nie był zamroczony alkoholem. – Gdybym był solidnie wcięty, to policjanci zbadaliby mnie alkomatem albo skierowali na badanie krwi. A nie byłem badany. Oni wiedzieli, że z takiego badania nic nie będzie – zaznaczył europoseł, podkreslając, że na pokładnei LOT-owskiego samolotu wypił do zaserwowanego mięsa być może dwie niewielkie butelki wina.
Protasiewicz zaczął nagrywac incydent w chwili, gdy policjant powiedział, że "jedziemy na komisariat". Był bowiem przekonany, że funkcjonariusz nie ma prawa zatrzymac go w chwili, gdy podróżuje służbowo do Strasburga.
Donald Tusk: Zachowanie Protasiewicza było niestosowne
Do sprawy odniósł się Donald Tusk, nazywając zachowanie Protasiewicza "niestosownym". – Niezależnie od tego, ile winy leży po stronie niemieckiej policji, zachowanie Jacka Protasiewicza jest też nie do zaakceptowania – powiedział premier.
Tusk przypomniał, że Protasiewicz pełni bardzo ważna funkcję i powinien panować nad emocjami nawet w trudnych sytuacjach. – Protasiewicz będzie musiał to bardzo dokładnie wytłumaczyć, w sposób mniej emocjonalny. W ciągu najbliższych kilku dni podejmiemy decyzję co do jego roli w Europarlamencie, jako szefa polskiej delegacji w Europejskiej Partii Ludowej – powiedział Tusk.
W związku z incydentem policjanci z Frankfurtu złożyli doniesienie do niemieckiej prokuratury. Policja tłumaczy, że Protasiewicz został doprowadzony na komisariat, ponieważ funkcjonariusze chcieli sprawdzić tam jego dokumenty.