Cała Polska objada się dziś pączkami, ze świadomością, że zjedzone w tłusty czwartek przysmaki nie tuczą, są zdrowe, pełne witamin i mikroelementów. Wiemy że to nieprawda, ale tradycja nakazuje, żeby w ten jeden dzień absolutnie wszyscy zapomnieli o nieszczęsnych kaloriach i objadali się do nieprzytomności. Ponoć jedzenie pączków przynosi szczęście. Ale co potem?
Tłusty czwartek to święto, którego tradycja sięga czasów starożytnych – świętowano wówczas odejście zimy i początek wiosny. Świętowano poprzez objadanie się tłustym mięsem i picie ogromnej ilości wina – typową „zakąską” były wówczas kulki z ciasta chlebowego nadziewane słoniną. Tak smakowały właśnie pierwsze, rzymskie pączki.
Obecnie Tłusty Czwartek jest świętem chrześcijańskim, ostatnim dniem wielkiego obżarstwa przed okresem czterdziestodniowego postu. Według tradycji powinniśmy jeść w tym czasie nadprogramowe ilości boczku, słoniny, tłustej karkówki i kotletów – pierwsze pączki były nadziewane właśnie takim tłustym mięsem i ponoć stanowiły doskonałą zakąskę do wódki.
Od XVI wieku w Polsce jada się jednak pączki w wersji słodkiej – pierwsze zamiast nadzienia miały orzechy lub migdały, były smażone w bardzo głębokim tłuszczu. Później do nadziewania pączków zaczęto używać marmolady i polewać je lukrem – takie przysmaki w pełni wyparły boczek ze słoniną i już od blisko czterech stuleci tłusty czwartek kojarzy się właśnie ze słodkimi przysmakami. Oprócz nieśmiertelnych pączków je się również faworki i tzw. kreple, o czym więcej napisał w naTemat Jarosław Dumanowski.
Dla wielu osób dbających o linię tłusty czwartek to makabra, dzień hartowania silnej woli i gigantycznego cierpienia. Wiadomo, że pączki są jednym z najbardziej kalorycznych przysmaków, do tego szalenie niezdrowym. Ale czy naprawdę jedzenie ociekających lukrem ciastek to taki straszny grzech?
– Dziś jest wyjątkowy dzień i naprawdę, można sobie odpuścić, nie ma sensu się aż tak katować. Wszystko jest dla ludzi, więc o ile nie bierzemy udziału w zawodach w stylu "kto zje więcej" to jeden czy dwa pączki nam nie zaszkodzą – mówi Paulina Tortyna, dietetyczka, właścicielka poradni dietetycznej Food Idea. Ekspertka zaznacza jednak, że jeden średniej wielkości pączek ma ok. 300 kcal, więc zjedzenie pięciu to już dostarczenie organizmowi aż 1500 kcal. – Młoda kobieta, o wzroście ok. 165 cm i wadze w granicy 55-60 kg przy siedzącym trybie życia powinna dziennie dostarczać swojemu organizmowi około 2000 kcal. Sześć pączków w zupełności pokrywa dzienne zapotrzebowanie na kalorie – mówi dietetyczka.
Zjeść ciastko i spalić ciastko
Mały pączek zawiera też bardzo dużo kilokalorii, które potem trzeba jakoś spalić. Właśnie, jak? Według ogólnodostępnych danych, aby spalić 300 kcal należy przez około godzinę odkurzać, myć okna lub uprawiać seks. Ponoć pozbycie się naddatku energetycznego z jednego pączka to około 45 minut ćwiczeń aerobowych – np. biegania albo fitness. Ale jeżeli przyjrzymy się tej kwestii nieco dokładniej i posłuchamy opinii ekspertów, sprawa przestaje sprowadzać się do uniwersalnych tabelek powszechnie dostępnych w internecie.
– To zależy od naprawdę wielu czynników, nie można tego uogólniać – mówi Kuba Mroczek, trener z warszawskiej siłowni Żytnia15. – Istotne są takie czynniki jak wzrost, waga, wiek i dotychczasowa intensywność ćwiczeń. To, jak szybko spali się pączka zależy głównie od cech organizmu konkretnej osoby – mówi trener. Ekspert zwraca również uwagę na sposób trenowania. – Jeżeli ktoś ćwiczy sumiennie, regularnie, nie ociąga się, to spali więcej niż ten, kto będzie udawał, że biega – mówi.
Według ekspertów, żeby spalić jak najwięcej kalorii należy uprawiać przede wszystkim sporty aerobowe – bieganie czy fitness , ale także ćwiczenia na siłowni. – Można przyjąć taką zasadę, że żeby spalić jednego pączka, to należy przez około pół godziny intensywnie, szybko – około 8 km na godzinę – biegać lub ćwiczyć na siłowni – podkreśla trener. Zaznacza jednak, że to tylko orientacyjne dane, u każdej osoby mogą one wyglądać zupełnie inaczej.
– Na niektórych bieżniach można podawać swoje podstawowe dane – czyli wagę i wiek – i dzięki temu urządzenie pokazuje nam, ile kalorii właśnie spaliliśmy – mówi Tomek, trener z siłowni Fitness Park. Podkreśla jednak, że zupełnie inaczej wygląda spalanie pączków u osób starszych, a inaczej – u młodszych. – Wiek to bardzo ważna sprawa, często się o niej zapomina – dodaje trener.
– Ponoć podczas godziny ćwiczeń zumby można spalić aż 700 kalorii – mówi Kuba Mroczek. Trener z siłowni Fitness Park wspomina również o treningach typu fat killer, dzięki którym podczas godziny ćwiczeń można spalić aż 500 kalorii.
Wielu trenerów po szczegółowe informacje dotyczące spalania kalorii po prostu odsyła do internetu. – W sieci są dostępne specjalne kalkulatory, które przeliczają rodzaj i intensywność ćwiczeń na ilość spalonych kalorii – mówi jeden z nich. – Ale one i tak mają charakter umowny – podkreśla.
Według tych przeliczników osoba ważąca 64 kg (to statystycznie średnia waga przeciętnej Polki) przez godzinę szybkiego biegania spaliłaby prawie 800 kcal, nieco ponad 500 podczas godzinnej jazdy na nartach biegowych i blisko 350 dzięki godzinie pływania kajakiem. Dla osoby o takiej samej wadze godzina kolarstwa górskiego to 544 spalone kalorie, amatorskiego grania w piłkę nożną – 518 kcal, a taki sam czas średnio nasilonych ćwiczeń na siłowni – blisko 450 spalonych kalorii (przykładowe kalkulatory spalanych kalorii można znaleźć tutaj, tutaj i tutaj).
Pozbycie się 300 kalorii po zjedzonym pączku to dla osoby o wadze 64 kg:
50 minut aerobiku
45 minut gry w squasha
50 minut rekreacyjnego pływania
80 minut jogi
70 minut gry w siatkówkę
40 minut jazdy na łyżwach
50 minut gry w golfa
60 minut tańca współczesnego
Dla tych, którzy jednak boją się tłuszczów trans i nadmiaru węglowodanów, alternatywą mogą być pączki paleo (przepis tutaj) z mączki migdałowej i wiórków kokosowych. Ponoć od ilości zjedzonych dziś pączków zależy nasze szczęście w przyszłym roku. Chociaż patrząc na to, co jest w pączku, trudno w to uwierzyć.
Pączek grozy
Oprócz 300 kcal jeden średniej wielkości pączek z marmoladą i lukrem dostarcza naszemu organizmowi 11 gramów tłuszczu, 44 gramy węglowodanów, 5,3 gramy białka i tylko 1 gr błonnika. Dla specjalistów do spraw żywienia pączki to prawdziwa "dietetyczna katastrofa" –są wysokokaloryczne, tłuste, bogate w cukry i praktycznie nie zawierają witamin i błonnika, a mikroelementy – tylko w śladowych ilościach.
– Pączki są wypiekane przemysłowo, zupełnie inaczej smakują te, które zrobi się samodzielnie w domu. Sztuka kulinarna wymaga, żeby smażyć je na smalcu, z marmoladą różaną w środku – mówi dietetyczka. – Do tych, które kupujemy w supermarketach za kilkadziesiąt groszy, najczęściej dodaje się mnóstwo spulchniaczy i polepszaczy smaku i zapachu, w końcu muszą smakować wszystkim – mówi Tortyna.
Według lekarki, Aleksandry Kapały, 33 proc. kalorii w pączku pochodzi z tłuszczu, 60 proc. z węglowodanów i 7 proc. z białka. Taki pączek posiada więc wszystkie niezbędne do życia składniki. Ale w złych proporcjach. Najważniejszy problem to nadmiar i zła jakość węglowodanów – lekarka pisze, że to same łatwo przyswajalne węglowodany, które pochodzą z białego cukru i rafinowanej mąki pszennej. W momencie, w którym składniki są rozkładane przez enzymy trawienne następuje nagły skok posiłkowy insuliny, który po dwóch, trzech godzinach powoduje napad wilczego głodu. Nadmiar tak przyjętej glukozy jest deponowany jako triglicerydy w tkance tłuszczowej, które powodują otyłość. Węglowodany powinny stanowić około 50 proc. kalorii zbilansowanej diety – ale ich źródłem nie powinny być cukry proste, tylko np. pełnoziarniste zboża.
Aleksandra Kupała pisze również, że w pączkach "zabójczy" jest nadmiar i zła jakość tłuszczów – w pączkach znajdują się głównie tłuszcze nasycone, a także rakotwórcze tłuszcze trans, które pochodzą z utwardzanych margaryn. Bardzo szkodliwy jest również nadmiar kwasów omega 6, a także niedobór wszystkich witamin i mikroelementów, a także błonnika i antyoksydantów. Równie niebezpieczne są powszechnie dziś stosowane sztuczne dodatki, takie jak konserwanty – sorbiniany lub benzoesany, przeciwutleniacze, synergenty, emulgatory, barwniki, a także wzmacniacze smaku i zapachu z E 621 na czele.