![[url=http://shutr.bz/1dDZo7t]Noga - brama[/url], czyli jak pozbyć się 30-letniego darmozjada z domu](https://m.natemat.pl/738ced33b6d61b526b080ea633ff0175,1500,0,0,0.jpg)
Co trzeci młody Polak jest na garnuszku rodziców, a 14 proc. z nich to osoby po trzydziestce. W mediach bez przerwy pisze się o ich trudnej sytuacji, że są "straconym pokoleniem" wypalonym na starcie. Rzadko zwraca się jednak uwagę na rodziców, którzy "muszą" pomóc swoim dzieciom, co odbija się na ich życiu. Otóż wcale nie muszą, tylko często po prostu nie umieją im się przeciwstawić.
Jedną z osób, które mają " wielki problem" z dorosłym synem żyjącym na ich koszt, jest Pani Marta. Marek ma 25 lat, nie uczy się, nie pracuje i oczywiście mieszka z nimi. Próbował studiować i to nawet dwa razy, ale było to albo za trudne, albo nieciekawe. Kilka miesięcy nawet pracował, ale kiedy zamówienia w tamtej firmie się skończyły, nie szukał nowego zajęcia.
Jest na naszym utrzymaniu, a nie jest nam lekko, bo sami ledwo wiążemy "koniec z końcem". Poza tym nawet nie pomaga w domu, albo pomaga niechętnie. Kiedy próbujemy go jakoś zmobilizować, aby poszedł do pracy, odpowiada, że pracy nie ma, a jak się znajdzie, to pójdzie. Jednak widzimy, że w ogóle pracy nie szuka, a ta przecież sama go nie znajdzie.
Pani Marta czuje, że ta sytuacja powinna zakończyć się jak najszybciej, ale nie jest w stanie nic zrobić. Z jednej strony (praktycznej) nie umie, a z drugiej, jako matka, po prostu nie potrafi... – Jest mi go naprawdę żal, bo widzę, że się miota i sam nie wie, co ze sobą zrobić. Ale wraz z mężem jesteśmy już zmęczeni i źli z powodu tej sytuacji – wyznaje nieco zrezygnowanym głosem moja rozmówczyni. I dodaje po chwili. – Nie wyrzucę jednak dziecka z domu... – dodaje.
W internecie można znaleźć wiele postów napisanych przez zdesperowanych rodziców, których dorosłe dzieci nie tylko nie dokładają się do niczego, ale wręcz codzienne pytają "mamo, co na obiad", jakby gotowanie było matczynym obowiązkiem aż do śmierci. Tacy rodzice marzą wręcz o tym, aby poczuć syndrom "opuszczonego gniazda", na które uskarżają się samotni, starsi ludzie.
Mam o tyle dobrze, że rodzice nie zmuszają mnie do wyprowadzki. Nawet jakbym zarabiał mógłbym zostać i jeśli nie zarabiałbym minimum 2000, to nigdzie bym nie szedł, bo szkoda żyć samemu w biedzie ledwie wiążąc koniec z końcem skoro można żyć z rodziną i mieć trochę pieniędzy na zbyciu. Inna sprawa, że jakby rodzice zmuszali mnie do wyprowadzki znając mój stan, to bym sobie po prostu poszedł w piz*** i tyle by mnie widzieli. CZYTAJ WIĘCEJ
Na koniec swojego wpisu 26-latek radzi zachowanie ostrożności wszystkim rodzicom, którzy myślą o pozbyciu się dorosłego dziecka z domu. – Dostając kopa może się wziąć za siebie, albo olać wszystko i skończyć ze sobą – pisze mężczyzna. I poniekąd ma rację, bo bywają jednostki nieprzystosowane. Czy jednak oznacza to, że rodzice mają na niego łożyć do końca życia, a on z uwagi na trudne czasy ma zatruwać ich życie latami?
Powiedzenie swojemu dziecku, że ma wyjść z domu i radzić sobie samemu, jest jednocześnie najtrudniejszym i najłatwiejszym rozwiązaniem opisywanej sytuacji. Psychologowie radzą zatem zachowanie umiaru, który jednak nie może przerodzić się w stagnację. Aby temu zapobiec, rodzice dorosłego dziecka powinni mu wyznaczyć "mapę drogową" wychodzenia z tej sytuacji. Konstytutywną cechą tej mapy powinna być zaś konsekwencja.
Jeśli dziecko podwinęła się noga i musi wrócić do domu, to dajmy mu tę przestrzeń i wsparcie. Ale to nie może pójść w stronę kolejnych pięciu lub więcej lat spędzonych na garnuszku rodziców. Z każdym rokiem będzie mu trudniej.
Musimy znaleźć balans między tym, co dajemy, a co otrzymujemy od dziecka. – Wspierajmy ich, ale nie bezwarunkowo. Piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami, więc pomagajmy mądrze. Jeśli syn żeruje na rodzicach, to jest to dla niego sytuacja komfortowa przez pewien czas. Ale rodziców kiedyś zabraknie i będziemy mieli pokolenie 40-latków, którzy w życiu społecznym będą się zachowywali jak nastolatki – mówi psycholog. Andrzej Plewa radzi również, aby rodzice zainwestowali w pomoc specjalisty, psychologa lub coacha, który pomoże wrócić młodemu człowiekowi na drogę zawodową.

