W internecie pojawia się coraz więcej informacji o tym, że polskie wojsko jest przegrupowywane na wschód kraju. Były rzecznik rządu Paweł Graś zaprzecza, ale niektórzy komentatorzy uważają, że byłoby to zachowanie wręcz pożądane. Stanisław Wziątek z sejmowej Komisji Obrony uważa, że powinniśmy być gotowi na każdą ewentualność. – Tym przygotowaniem jest zwiększony stan gotowości i ewentualne przegrupowanie wojsk – mówi w "Bez autoryzacji" Stanisław Wziątek.
W internecie pojawiają się zdjęcia polskiej armii, która ma się przegrupowywać w stronę wschodniej granicy. Czy to paranoja, czy takie działanie powinny być i zostały podjęte?
Stanisław Wziątek: Na pewno powinniśmy zachować z jednej strony dużą wstrzemięźliwość, a z drugiej pełną gotowość. Jestem przekonany, że tę gotowość posiadamy. Nie powinniśmy natomiast szykować się do jakiejkolwiek interwencji wkraczania np. na terytorium Ukrainy, bo byłoby to absolutnie zbyt daleko idące.
A czy to przegrupowywanie sprzętu, o którym mówią świadkowie, wpisywałoby się w te działania zmierzające do zachowania gotowość?
Sytuacja jest nie tyle niebezpieczna, co nieobliczalna. Dobrze, że możemy się przygotować na różnego rodzaju rozwój wydarzeń i różne scenariusze. W każdej sytuacji, kiedy widzimy niepokój za naszą granicą u naszych sąsiadów, powinniśmy zachować z jednej strony neutralność militarną ale też przygotować się. A tym przygotowaniem jest zwiększony stan gotowości i ewentualne przegrupowanie wojsk.
A jak ocenia pan stopień naszego przygotowania pod względem wojskowym?
Na pewno nie możemy szykować się do wojny, bo mam nadzieję, że do niej nie dojdzie. Powinniśmy jednak zachować czujność.
Gdyby polskie wojska rzeczywiście były przegrupowywane, to pewnie i tak nie byłoby to podawane do publicznej wiadomości.
Wie pan, nawet to, że my rozmawiamy, to już jest podanie do publicznej wiadomości. Dlatego ja nie chcę ani potwierdzać, ani zaprzeczać. Mówię tylko o tym, że jest potrzeba podwyższonej gotowości. Musimy zachować czujność ale i ostrożność w reakcjach. Na pewno nie powinna to być jakakolwiek reakcja Polski. Jeśli będą podejmowania działania dotyczące wykorzystania sił zbrojnych, powinny to być decyzje NATO i Unii Europejskiej.
Mamy świadomość, że to jest gra znacznie poważniejsza, która mówi o potrzebie wzmacniania interesów Rosji, ale także i ambicjonalna, której Putin nie chce przegrać w oczach narodu i świata. To gra pokazująca możliwości jakie Rosja posiada.
Czy Polacy mają się czego bać? Wiele osób pisze w mediach społecznościowych, że pierwszy raz w życiu odczuwa zagrożenie wojną.
To prawda. Przez ostatnie dziesięciolecia mieliśmy sytuację, która dawała nam poczucie spokoju. Natomiast teraz konflikt, który zaczyna dokuczać Ukraińcom, jest po prostu tuż przy naszych drzwiach. I rzeczywiście rozwój wydarzeń może pójść w taką stronę, że wybuchnie wojna totalitarna. Jestem przekonany, że takie obawy dają poczucie, że może to być poważne zagrożenie.
Jak ocenia pan bieżącą sytuację na Krymie? W którą stronę zmierza sytuacja?
Widać bardzo wyraźną grę interesów, które Rosja umacnia w tej części Ukrainy. Mamy świadomość, że społeczeństwo ukraińskie nie jest jednorodne w ocenie sytuacji. Na pewno obecność Rosjan mieszkających na Krymie jest dobrym pretekstem do tego, aby tę obecność militarną Rosja mogła jeszcze bardziej wzmacniać.