Polskich polityków, którzy poznali osobiście Władimira Putina, można pewnie policzyć na palcach jednej ręki. Wśród nich jest poseł Andrzej Rozenek, który w 2010 uczestniczył w tzw. Klubie Wałdajskim, czyli dorocznym spotkaniu Putina z ludźmi zainteresowanymi Rosją. W "Bez autoryzacji" Rozenek zdradza, jak to jest być jednym z niewielu Polaków, którzy bądź co bądź, pili wódkę z Putinem, co zresztą bardzo chętnie jest mu wypominane choćby przez Adama Hofmana. – Było to spotkanie dosyć dziwne – mówi enigmatycznie Rozenek.
Jest pan jednym z niewielu Polaków, którzy mieli okazję osobiście poznać Władimira Putina. Jak do tego doszło?
Andrzej Rozenek: Pracowałem wówczas jako dziennikarz i zaproszono mnie na Klub Wałdajski. Było to w 2010 roku, a jako jeden z punktów zaplanowano spotkanie z Władimirem Putinem. Według planu mieliśmy spotkać się w Moskwie, ale później się okazało, że zostaniemy przewiezieni samolotem do Soczi i tam nastąpi spotkanie w oficjalnej willi nad morzem. Wyglądało to trochę jak sanatorium.
Jak pan wspomina to spotkanie?
Brało w nim udział pięć osób z Polski, między innymi Adam Michnik, a z zagranicy między np. Richard Pipes, znany historyk i specjalista od Rosji. Było to spotkanie dosyć dziwne, a jednocześnie zapadające w pamięć. Po pierwsze długo czekaliśmy, bo chyba ponad godzinę. Następnie podano bardzo wykwintny posiłek, a na każde dwie osoby przypadał jeden kelner. Wszystko było naprawdę na najwyższym poziomie.
Władimir Putin przyszedł w stroju bardzo sportowym, luźnej marynarce i t-shircie. Atmosfera zrobiła się od razu inna, gdy prezydent Rosji zaproponował kieliszek wódki i wniósł tradycyjny rosyjski toast. Później zaczęło się zadawanie pytań, które mógł zadać każdy uczestnik spotkania. Padło ich wówczas blisko sześćdziesiąt. Nie uzgadnialiśmy ich wcześniej, a wokół Putina nie było sztabu ludzi, którzy by mu podpowiadali.
I jak sobie z nimi radził?
Muszę powiedzieć, że był naprawdę przygotowany. Odpowiadał "z głowy" sypiąc liczbami i datami w sposób nadzwyczaj przekonywujący. To jest dobrze przygotowany polityk do swojej roli. Widać było, że nie jest przypadkowo na swoim stanowisku.
A jakie wrażenie zrobił na panu jako człowiek?
Starałem się obserwować go jako człowieka. Od samego początku skracał dystans. Gdy zaczęliśmy jeść, podano nam przystawkę, z którą wszyscy uczestnicy spotkania męczyli się małymi widelczykami i ganiali to jajko po talerzu. Natomiast Putin wziął je w ręce, co zauważyło większość ludzi i spowodowało to totalne skrócenie dystansu. Nagle pękła atmosfera związana z tym, że siedzi przy naszym stole premier, bądź co bądź, mocarstwa. Okazało się, że to człowiek z krwi i kości, a nie tylko instytucja. Były to gesty wystudiowane, przemyślane, zaplanowane jak sądzę.
Jest to człowiek z całą pewnością wyrachowany. To osoba, która wszystko kalkuluje i nie pozostawia miejsca na przypadek. W jego zachowaniu nie zaobserwowałem ani jednego gestu, który mógłby być przypadkowy. Wszystko czemuś służyło i było przemyślane. Putin to także człowiek, który bardzo analizuje całe otoczenie i to co się wokół niego dzieje, a przy tym świetnie się do tego przygotowuje.
Angela Merkel powiedziała ostatnio, że Putin stracił kontakt z rzeczywistością.
Tak, dziś mówi się o nim w kontekście Krymu, że go nerwy poniosły, że powiedział o bojówkach z Polski dlatego, że się zdenerwował... Proszę w to nie wierzyć. To nie jest człowiek, który w takim stanie przychodzi na konferencję, która jest od dawna zapowiedziana, jeszcze jest spóźniony o prawie dwie godziny. Na pewno miał czas, aby się do niej dokładnie przygotować i nic nie było tam powiedziane w nerwach. Wszystko było powiedziane i czemuś służyło, choć być może nie wiemy jeszcze czemu.
Chcę przez to powiedzieć, że jest to człowiek w pewien sposób groźny, no bo jak ktoś jest aż tak profesjonalny i aż tak silny, chłodny i nie podlega emocjom, to jest bardzo skuteczny. Sprawny przywódca takiego mocarstwa może być niebezpieczny, ale też dzięki temu jest bardziej przewidywalny niż ci, którzy dają się ponosić emocjom.
Jaki pytanie zadał pan Putinowi?
To było jakieś standardowe pytanie, w zasadzie nic ciekawego. Nie było jakichś specjalnych relacji między nami, bo byłem jednym z licznie zgromadzonych gości. Ja głównie obserwowałem, a nie sądzę aby Putin zwrócił uwagę na jakiegoś tam Rozenka, który przyjechał z Polski.
Ale może pan powiedzieć, że pił wódkę z Putinem?
Owszem, to mi się co jakiś czas wyciąga w różnych rozmowach politycznych. Głównie Adam Hofman w tym gustuje, aby przypominać, że wznosiłem toast z Putinem. W pewnym sensie jest to prawda, ale chyba nie w takim sensie, jak życzyłby sobie Adam Hofman. Ale rzeczywiście, Klub Wałdajski to spotkanie, w którym niewiele osób z Polski mogło uczestniczyć. Był chyba Józef Oleksy, był Adam Michnik, Leszek Miller, no i byłem też ja.