Drugi samolot Tu-154M, taki sam jak ten rozbity pod Smoleńskiem, stoi bezczynnie w hangarze. Teraz ma być sprzedany, choć jego wartość to tylko 42 miliony złotych. Maszyna klasy prezydenckiej mogłaby być ciekawym obiektem do zwiedzania, szczególnie, że państwo na niej nie zarobi zbyt dużo. "Zamiast na sprzedaż, mógłby trafić do muzeum lotnictwa w Krakowie" - uważa Radosław Sikorski.
Tupolew Tu-154M to produkt radziecki. Miał być odpowiedzią na Boeinga 727. Powstało ponad 900 egzemplarzy, a według producenta "setki tych samolotów nadal są aktywne". Średni czas "życia" takiej maszyny to ok. 24 lata. Liczba pasażerów - od 164 do 190. Ładowność: 18 ton, prędkość lotu 850-900 km/h, a zasięg lotu - 4000 kilometrów. Pierwszy Tu-154M, który jest nowszą i zmodyfikowaną wersją zwykłego Tu-154, powstał w 1984 roku.
Polskie Linie Lotnicze LOT wycofały z użycia wszystkie samoloty tego typu. Tylko dwie jednostki, w wersji Lux - przystosowane do przewozu najwyższych władz państwa, głównie premiera i prezydenta - pozostały aktywne. Do czasu katastrofy w Smoleńsku, bo teraz na usługach 36 Specjalnego Pułki Lotnictwa Transportowego jest już tylko jeden egzemplarz. Niedługo jednak, najprawdopodobniej, zostanie on sprzedany, bo stał się kompletnie bezużyteczny.
Nikt nim nie lata
Oczywiście, katastrofa w Smoleńsku zdecydowanie zmniejszyła zaufanie do Tupolewów - zarówno władz, jak i Polaków. Niezależnie od tego ile winy w tragedii z 10 kwietnia leżało po stronie samolotu, psychologicznie wypadek podziałał na wyobraźnię. I chociaż jeden Tu-154M nadal pozostaje sprawny, to od wielu miesięcy pełni najwyżej funkcję dekoracyjną w hangarze w Mińsku Mazowieckim, na terenie Bazy Lotnictwa Taktycznego. Jego ostatni lot odbył się w październiku 2011 roku.
"Obecnie żaden pilot z naszych Sił Powietrznych nie posiada uprawnień do prowadzenia takiej maszyny" - pisze Onet.pl. Prawa do dysponowania nią posiada Agencja Mienia Wojskowego, a ponieważ Tupolewa nikt już nie potrzebuje, to AMW planuje pozbyć się samolotu. Według Onetu, przygotowania do sprzedaży idą pełną parą. Powstała już specjalna skrzynka kontaktowa, na którą można wysyłać zapytania dotyczące Tu-154M. Zewnętrzni kupcy wyrazili już wstępnie swoje zainteresowanie. Jak pisze Onet, wśród firm są "potencjalni oferenci z państw byłego bloku wschodniego".
Tupolew nie przydaje się już władzy, bo rząd teraz czarteruje loty od PLL LOT. Ten egzemplarz Tu-154M został wyprodukowany w 1990 roku i jest maszyną luksusową: posiada "salonkę" na 8 osób, a łącznie może zabrać do 90 pasażerów. W służbie polskim politykom Tupolew ten w powietrzu przebywał 7,6 tysiąca godzin na około 5 tysięcy lotów. W 2010 roku maszyna poddana została remontowi kosztującemu 70 milionów złotych. Wartość rządowego Tu szacuje się na ok. 42 miliony - podsumowuje Onet.
Sikorski mówi "nie"
Czy w przypadku tak niskiej wartości sprzedaż ma jeszcze sens? Pomysłowi nie sprzyja Minister Spraw Zagranicznych. "Osobiście uważam, że zamiast na sprzedaż, pozostały Tu-154 mógłby trafić do muzeum lotnictwa w Krakowie" - napisał na Twitterze Radosław Sikorski.
- Pomysł ministra nie jest zły, 42 miliony to nie jest suma, na której państwo polskie się obłowi - komentuje Łukasz Warzecha, publicysta "Faktu". - Tupolew mógłby pójść do muzeum, ale nie jest to mój fanatyczny pogląd w tej sprawie - podkreśla dziennikarz.
Propozycja szefa MSZ nie budzi jednak powszechnego entuzjazmu. - Może i państwo nie zarobi zbyt dużo, ale przecież i tak ktoś w końcu musi zapłacić. Wiadomo, że skarb państwa jakieś kwoty musi odzyskać - kontruje Iwona Katarasińska-Śledzińska z PO, szefowa sejmowej komisji kultury. - Trudno tutaj dzielić racje. Osobiście nie sądzę, by ten drugi egzemplarz przedstawiał wartość muzealną. Nie podoba mi się ten pomysł ministra Sikorskiego - dodaje posłanka Platformy.
Niegospodarność państwa i niekonsekwencja ministra?
Podobnego zdania, co Iwona Katarasińska-Śledzińska, jest poseł Solidarnej Polski Arkadiusz Mularczyk. - Uważam, że jeśli ktoś chce go kupić, to powinien zostać sprzedany - mówi poseł SP, który podkreśla, że takie działanie to "przykład niegospodarności". - Modernizuje się i remontuje stare radzieckie maszyny, zamiast wyposażyć się w nowe. Widać tu brak koncepcji rozwoju, szczególnie w kwestii transportu najważniejszych osób w państwie - zauważa Mularczyk. Według niego, takie zachowanie władzy to "uleganie tabloidom, które wszystko wyliczają".
Podobne słowa padają z ust europosłanki SLD Joanny Senyszyn. - Nie ma po co go utrzymywać i należy się cieszyć, że ktoś chce go kupić - ocenia eurodeputowana. Jej zdaniem, Radosław Sikorski jest niekonsekwentny. - Chciał zniszczyć taką pamiątkę jak Pałac Kultury, a teraz chce zachować Tupolewa? To zamożny człowiek, niech sobie kupi tego Tupolewa za 42 miliony i postawi go w ogródku swojej posiadłości - sugeruje ministrowi Senyszyn.
Tupolew jak Air Force One
Minister Sikorski, prezentując swoją opinię, mógł inspirować się polityką w USA. W Stanach Zjednoczonych jeden z samolotów Air Force One, używany przez Ronalda Reagana, można zwiedzać. Tyle, że nie można go porównywać z Tupolewem. AFO skonstruowano w sposób, który zapewnia mu odporność nawet podczas wybuchu bomby atomowej. Maszyna prezydenta USA posiada również znacznie lepsze wyposażenie, jak chociażby mini sala operacyjna czy sześć łazienek. Air Force One przystosowano do każdych warunków.
- A Tupolew jest przystosowany najwyżej do rozbicia się - kpi z pomysłu Sikorskiego Joanna Senyszyn.
Jak dowiedzieliśmy się w Ministerstwie Obrony Narodowej, wątpliwe wydaje się zrezygnowanie ze sprzedaży Tu-154M. - Szef podjął decyzję. Oczywiście, zawsze można ją zmienić, ale nie słyszałem, by minister rozpatrywał taką opcję - twierdzi rzecznik MON Jacek Sońta.
Mimo negatywnych opinii polityków, Tupolew mógłby być ciekawym obiektem do zwiedzania. Szczególnie, gdyby urządzono w nim np. wystawę poświęconą historii polskiej polityki. Wszak wysłużony Tu-154M pamięta jeszcze czasy transformacji ustrojowej i na pewno widział niejedno ciekawe wydarzenie w trakcie swojej kadencji. Moi redakcyjni koledzy i koleżanki zgodnie twierdzą, że chętnie zobaczyliby wnętrze takiego samolotu. Może więc warto byłoby zachować go jako pamiątkę?