Wiele osób na wzmiankę o “wielkopostnych postanowieniach” uśmiecha się tylko z politowaniem. Bo kto poważny może sądzić, że rezygnacja z jedzenia słodyczy czy oglądania telewizji może mieć jakikolwiek związek z czyjąś religijnością? Ale dla katolików te pozornie błahe wyrzeczenia mają głębszy sens: – To impuls, by być lepszym człowiekiem – mówią.
Znawca staropolskiej kuchni Jarosław Dumanowski przypominając w naTemat dawne zwyczaje związane z Wielkim Postem pisał, że “w naszych czasach (...) nikt już o poście nie pamięta”. Ale tu akurat nasz bloger się myli – widać to zwłaszcza w okresie między Środą Popielcową a Wielkanocą. A podejmowane przez katolików wielkopostne wyrzeczenia często wykraczają poza kwestie żywieniowe. Bo też nie o jedzenie w tym wszystkim chodzi.
Facebook, maile, smartfon
– Facebooka używamy codziennie, często niemal bezwiednie. Czasem do głowy przychodzi mi porównanie z lodówką, do której co jakiś czas zaglądamy poszukując czegoś ciekawego, choć właściwie nie jesteśmy wcale głodni – mówi Grzegorz Kaska. We wtorek na swoim wallu Kaska opublikował komunikat następującej treści:
– Niech będzie (...) ograniczenie kalorii. Powiedzmy do tysiąca. Raz w tygodniu chyba dam radę – pisze o swoim wspomaganym smartfonową aplikacją postanowieniu Urszula Dąbrowska w “GW”.
– Postanowiłem, że w miarę możliwości będę na bieżąco odpowiadać na wszystkie wysyłane do mnie smsy i emaile. Do tego oczywiście modlitwa, uczestnictwo w Gorzkich Żalach i Drodze Krzyżowej – mówi z kolei felietonista “Tygodnika Powszechnego” Marek Zając.
Te deklaracje to tylko trzy z wielu podobnych postanowień, które katolicy podejmują w czasie Wielkiego Postu: wśród innych są te o regularnym chodzeniu do kościoła, ale i rezygnacji z picia alkoholu, jedzenia słodyczy, oglądania telewizji. Patrząc na to z boku można by zapytać, w jaki sposób brak słodyczy w diecie wpływać ma na czyjąś relację z Bogiem? I czy owe niedojrzałe często wyrzeczenia różnią się czymkolwiek od noworocznych postanowień?
– Zdaję sobie sprawę, że niektórzy stwierdzą, że to głupie. Bo niby co ma wspólnego Wielki Post z odpowiadaniem na emaile? Przecież takie postanowienie można podjąć w dowolnym momencie roku – przyznaje Zając mówiąc o swojej decyzji. Podobnie jednak, jak wielu innych katolików, jest przekonany, że nie chodzi tu tylko o “sport dla sportu”. – To impuls, by być lepszym człowiekiem – zapewnia.
"Duchowa kulturystyka"
– Osobiście walczę z wielkopostnymi postanowieniami – mówi z przymrużeniem oka dominikanin, ojciec Paweł Gużyński w rozmowie z naTemat. Dlaczego? Bo jego zdaniem w bardzo wielu przypadkach narzucana samemu sobie na czas Wielkiego Postu dyscyplina jest wypaczeniem idei autentycznego przeżywania tego czasu.
Dlatego też o. Gużyński przeciwstawia się “pustym” postanowieniom: – Co z tego, że ktoś odmawia sobie w piątki plasterka szynki, jeśli codziennie jest istnym utrapieniem dla swojej rodziny? – pyta zakonnik. Ale składając postanowienia wielkopostne wpaść można także w inną skrajność. Dominikanin nazywa ją “duchową kulturystyką”. Marek Zając szczerze przyznaje, że właśnie w tę pułapkę kiedyś wpadł.
Dziennikarz postanowił kilka lat temu, że w czasie Wielkiego Postu codziennie uczestniczyć będzie we mszy świętej. Do kościoła chodził na tyle sumiennie, że w pewnym momencie zaczął być z siebie autentycznie dumny.
– Kiedy w połowie Wielkiego Postu poszedłem do spowiedzi, bardzo chciałem pochwalić się przed spowiednikiem tym, jak świetnie mi idzie. I ku mojemu zdziwieniu ksiądz powiedział mi “Przestań, zwalniam cię z tego postanowienia. Ono w ogóle ci nie pomaga, nie buduje twojej relacji z Bogiem”. Byłem zdziwiony, ale z perspektywy czasu przyznaję księdzu rację – mówi Marek Zając.
Dziennikarz uświadomił sobie, że choć postanowienie nie było samo w sobie złe, szybko zaczął zachowywać się jak faryzeusz, który pyszni się tym, jak bogobojną jest osobą. – To była dla mnie gorzka nauka. Zrozumiałem, jak łatwo jest sprowadzić wielkopostne postanowienia tylko do sprawdzianu siły charakteru – mówi Zając.
"Reforma życia"
Również Grzegorz Kaska jest świadom tych wyzwań, dlatego też dba o to, by jego rezygnacja z Facebooka nie była tylko “sportem dla sportu”. – Wbrew pozorom ta decyzja ma dużo wspólnego z wiarą. Wielki Post to czas przygotowań. Nie korzystając z Facebooka mam więcej czasu nie tylko na książki, spędzanie czasu z przyjaciółmi czy rodziną, ale i wewnętrzne wyciszenie się – mówi nasz rozmówca.
– Wielki Post i towarzyszące mu wyrzeczenia to okazja do “reformy życia”, zmiany swojego myślenia, biblijnej metanoii. To nie tylko proces intelektualny, ale i przeżywany sercem. Chodzi o całoosobową zmianę naszych poglądów, naszej relacji do świata i Boga – tłumaczy o. Gużyński.
Odwracamy kota ogonem. Zajmujemy się nie tym, co trzeba, tworząc sobie sztuczne problemy i sztuczne osobiste “programy naprawy”. Tymczasem w Wielkim Poście chodzi o co innego: “Nawróć nas Panie, a do Ciebie wrócimy”. Wyciszając się i wsłuchując w głos Boga tylko dzięki Niemu możemy naprawdę zmienić swoje życie.