Takiego ślubu na Starym Kontynencie nie było od ponad pół wieku. Dzięki zgodzie prezydenta Francji Francoisa Hollande'a, Pascale wreszcie może już przygotowywać się do ślubu ze swoim ukochanym, który... nie żyje od dwóch lat.
Ślub ze zmarłym? Choć brzmi to kuriozalnie i takich przypadków można byłoby się spodziewać raczej po państwach afrykańskich lub azjatyckich, na zawarcie małżeństwa z osobą nieżyjącą od dwóch lat właśnie zgodził się prezydent Francji. Dzięki wielkoduszności Francoisa Hollande'a na ślubnym kobiercu stanie więc 48-letnia Pascale, której podczas uroczystości towarzyszyć będzie jedynie wspomnienie o nieżyjącym Michaelu.
Para chciała pobrać się już kilka lat temu, ale wtedy ślubne plany pokrzyżowało im skazanie Michaela na karę pozbawienia wolności. Gdy odsiadywał wyrok w zakładzie w Saint-Omer, zezwolono by to tam poślubił Pascale. Niestety, zaledwie miesiąc przed planowanym terminem ślubu Michael doznał niespodziewanego zawału serca, w wyniku którego przedwcześnie zmarł.
Prawo, z którego nikt nie korzystał...
Pogrążona w smutku Pascale postanowiła jednak nie dawać za wygraną. Marzenie o wyjściu za Michaela skłoniło ją do tego, by skorzystać z wyjątkowego prawa, które pół wieku temu stworzono poprzez dopisanie do art. 171 francuskiego kodeksu cywilnego punktu pozwalającego na to, by prezydent miał możliwość zezwalać na pośmiertne zawarcie związku małżeńskiego.
Zgodnie z francuskim prawem, prezydencka zgoda musi być wcześniej poparta drobiazgowym postępowaniem, w czasie którego należy wykazać, iż zmarła osoba dążyła do zawarcia małżeństwa z daną osobą, która wnioskuje do prezydenta. Dotąd z tego rozwiązania skorzystano jednak tylko na przełomie lat 50-tych i 60-tych, gdy prezydent Charles de Gaulle zezwalał na pośmiertne małżeństwo ciężarnym kobietom, które straciły partnerów w wyniku tragicznej katastrofy na tamie w Malpasset.
De Gaulle kombinował, Hollande docenił uczucie
Właśnie wtedy to nietypowe prawo zostało też wprowadzone. Pałac Elizejski znalazł takie rozwiązanie, by poniekąd... obejść inne przepisy. Wówczas we Francji wciąż panowało bowiem prawo różnicujące pozycję dzieci pochodzących z zalegalizowanego związku i tych "z nieprawego łoża". Gdyby de Gaulle nie zezwalał na pośmiertne śluby, potomkowie ofiar katastrofy byliby traktowani na równi z obywatelami poczętymi w skutek zdrady małżeńskiej.
Prawdopodobnie (francuskie media nie mogły ustalić żadnego wcześniejszego przypadku od lat 60-tych) pierwszy raz prezydent Francji zezwolił jednak na pośmiertny ślub przede wszystkim ze względu na silne uczucie, które panowało między niedoszłymi dotąd małżonkami.
Nie tylko Francja
Pośmiertne związki zna jednak nie tylko francuskie prawo. Na zawarcie kilku takich wyjątkowych małżeństw zezwalały w latach 80-tych sądy w USA i Korei Południowej. Na początku nowego tysiąclecia pośmiertny ślub miał miejsce kolejny raz w amerykańskim miasteczku Batavia, oraz w Republice Południowej Afryki. Co ciekawe, w tym ostatnim przypadku o pośmiertne zawarcie małżeństwa wystąpiły... rodziny nieżyjących osób, które zginęły w wyniku zaciekłej kłótni między sobą.