W Polsce żyje 2,5 mln osób samotnych. Co trzecia nie była nigdy w stałym związku, a ponad 40 proc. nie ma partnera przez ponad 5 lat. Dlaczego nie szukają miłości? "Bo nie mają potrzeby". Żegnajcie związki. Nadchodzi czas pokolenia singli. Socjolog: tylko państwu zależy na instytucji małżeństwa.
Zdarzyło Wam się kiedyś powiedzieć o 32-letniej koleżance z pracy "stara panna"? A może zarzucić znajomemu z siłowni starokawalerskie nawyki? Nie? Nic dziwnego. Określenia odchodzą do lamusa - dziś już nie trzeba szykować się do zamążpójścia i ożenku po skończeniu szkoły średniej, ani płodzić dzieci w noc poślubną. Dlaczego?
- Bo można - nie ma wątpliwości prof. Tomasz Szlendak, socjolog z UMK w Toruniu.
Koniec wieku małżeństwa
Jak twierdzi socjolog, a potwierdzają badania, ponad połowa ludzi do 35. roku życia nie ma stałego partnera. W sumie samotnie żyje 2,5 mln Polaków.
Typowy polski singiel to mężczyzna, przed 45. rokiem życia. Jest dobrze wykształcony, mieszka w dużym mieście i osiągnął przyzwoity status materialny. Prawie połowa (43
proc.) singli żyje w pojedynkę ponad 5 lat, a co trzeci nigdy nie był w stałym związku. Co więcej, zazwyczaj tego związku nie szuka (dane portalu Sympatia.pl).
- XX wiek był wiekiem małżeństwa. Ponad 90 procent Europejczyków miało żonę lub męża. We dwójkę było po prostu łatwiej przeżyć, małżeństwo było instytucją ekonomiczno-produkcyjną. Łatwiej zarabiało się na życie, łatwiej się przez to życie szło - mówi prof. Szlendak. - Teraz męża czy żony nie trzeba mieć, bo jedna pensja często wystarczy do godnego życia. Spadł nacisk, żeby mieć długoterminowego partnera - uważa.
Psycholog Barbara Stawarz zwraca uwagę, że Polacy życie w pojedynkę wybierają coraz bardziej świadomie. Potwierdzają to badania przeprowadzone przez TNS Pentor - wynika z nich, że 43 proc. singli chciało znaleźć się w takiej sytuacji.
- Robią to albo z powodu wcześniejszych złych doświadczeń w związkach, albo z powodu wygody, albo z powodu braku możliwości realizowania związku we własnej przestrzeni. Często po prostu nie mogą wyprowadzić się z domu, a życie z partnerem i rodzicami jest po prostu przerażające - uważa psycholog. Z danych Pentora wynika, że samodzielnie nie mieszka co trzeci singiel.
Późna młodość
Zdaniem psycholog, dzisiejsi single nie mają czasu na związki, bo wybierają realizowanie własnych celów. - Życie dziś składa się z pracy i z zabawy. Sporo młodych ludzi jest świadomych, że w związku czas zabawy może się skończyć. Zwłaszcza, kiedy pojawi się dziecko. Wiele młodych małżeństw przeżywa prawdziwe dramaty, kiedy partnerzy stają przed koniecznością rezygnacji z osobistych celów - mówi Barbara Stawarz.
Zdaniem prof. Tomasza Szlendaka, niewchodzenie w trwałe związki wiąże się też z przesunięciem granicy, którą definiujemy młodość. - Kategoria młodości jest przesunięta do 35 lat. Trudno nazywać starą panną osobę, która ma lat 31. To była kategoria w czasach, kiedy średnia wieku wynosiła 45 lat. Wtedy rzeczywiście osoba 30-letnia mogła się wydawać stara.
Sami single badani przez portal Sympatia.pl przyznają, że w swojej sytuacji najbardziej cenią sobie wolność i swobodę, brak problemów i obowiązków związanych z drugim człowiekiem a także niezależność finansową.
Szacunek dla singla
Polskim singlom sprzyja także rynek pracy. Barbara Stawarz uważa, że dziś to osoby samotne są postrzegane przez pracodawców jako bardziej wiarygodne, w związku z czym są chętniej zatrudniane.
- Kiedyś osoba, która miała rodzinę, była postrzegana jako osoba wiarygodna. Ktoś kto był wolny, pozostawał bez szacunku. Teraz sytuacja się odwróciła i pracodawcy
zatrudniają osoby w związkach niechętnie, głównie z powodu późniejszych konsekwencji: urlopu, zwolnienia, ciąży. Ludzie to widzą i czują się w relacjach mniej pewnie - mówi. - Teraz szanuje się ludzi nie dlatego, że mają rodziny, tylko za to, co osiągnęli. Za pieniądze i pozycję którą zdobyli.
Prof. Szlendak uważa, że tak naprawdę na stałych związkach obywateli zależy jedynie… państwu. - Panieństwo przestało być problemem, bo nikt dziś nikogo nie napiętnuje. Oprócz państwa. Tylko jemu zależy na związkach i na dzieciach, bo to ono ich potrzebuje - mówi.