Są atrybutem kobiecości, ale równie często, z powodu kompleksów, kobiety ich nie akceptują. Mowa o piersiach. Z okazji Dnia Kobiet łamiemy jednak związane z nimi tabu i przypominamy o profilaktyce, a o tym, co może odpowiednio dobrany biustonosz opowiada Jola Lewicka, ekspertka brafittingu i właścicielka marki salonów z bielizną Li PARIE lingerie, która potwierdza, że kobiety chcę wrócić do swojej kobiecości.
Co to znaczy, że jesteś ekspertem brafittingu? To ekspert od biustonosza czy biustu?
Jola Lewicka: Zajmuję się tym zawodowo 20 lat, ale gdy ktoś mnie pyta, czym jest brafitting, nie wiem, co odpowiedzieć. To całe moje życie. Braffiting to coś, co czuję. To umiejętność takiego dopasowania bielizny do ciała kobiety, że nie tylko będzie ona lepiej wyglądać, ale też będzie się lepiej czuć i znajdzie swój styl. Będzie postrzegała swoje ciało jako bardziej atrakcyjne i nauczy się z nim lepiej komunikować. Bielizna to baza do dalszego dobierania ubrań. Wyspecjalizowałam się w dobieraniu bielizny dla najtrudniejszych, najbardziej dziwnych i wymagających figur kobiecych, przyjeżdżają do mnie kobiety z całego świata - od anorektyczek do kobiet z bardzo pełną figurą, amazonki, kobiety, które nigdy nie przeglądają się w lustrze. Tworzę wiedzę na temat ubierania ich z sukcesem. Zajmuję się też zagadnieniami z zakresu poprawy jakości życia kobiet. Wspieram kobiety w biznesie, jestem członkiem honorowym Fundacji Liderek Biznesu, wspieramy kobiety, które mają jakiś talent lub mają ochotę robić coś swojego, stawiają pierwsze kroki w biznesie.
Bliskie są mi problemy Amazonek, czyli kobiet, które straciły piersi - staram się znaleźć jak najlepsze rozwiązania, żeby znowu czuły się kobieco, dobieram im piękną bieliznę, organizuję dla nich warsztaty, wspieram finansowo. Od nich nauczyłam się jednej najważniejszej rzeczy – co zrobić, aby nigdy nie zachorować na raka piersi, znalazłam też sposób, jak powiedzieć o tym wszystkim kobietom w przymierzalniach.
Trudno to wyrazić - bardziej trzeba to poczuć - ale założenie biustonosza bardzo dużo zmienia, nadzwyczajnie „podbija” często zapomnianą kobiecość. Bielizna i brafitting są w dużym stopniu związane z naszym charakterem, temperamentem i estetyką. Z tym, jakie mamy kompleksy, co przeżyłyśmy w życiu, co myślimy o swoim ciele i dlaczego go nie lubimy.
Jak patrzysz na kobietę to kogo widzisz?
Czytam z jej ciała. Czytam, kim są kobiety, co przeżyły i co trzeba zrobić, żeby wyglądały i poczuły się lepiej. Z każdego ciała płynie informacja, a nauczyłam się tego właśnie pracując w przymierzalni, ona odkrywa życie kobiety, tam widzę, kim ona jest naprawdę.
Może wejść bardzo silna kobieta, która zarządza 500 osobami w firmie, a w przymierzalni jest zupełnie kimś innym: osobą wrażliwą, wobec której nikt nie jest miły i czuły, ponieważ wszyscy myślą, że ona tego nie potrzebuje. Po zmierzeniu takiej kobiety i rozmowie z nią, przynoszę jej bieliznę, która będzie dla niej odpowiednia: dobry rozmiar, kształt i styl, który oddaje jej osobowość. Na koniec widzę, jak się sama uśmiecha się do siebie w lustrze, bo po prostu dobrze wygląda. Być może nie wiedziała wcześniej, że chce biustonosz w stylu glam rock albo chciałaby założyć gorset. Nie wszystkie kobiety widzą też, że trzeba im skorygować sylwetkę. I nagle mówią: nie wiedziałam, że mogę wyglądać lepiej. A ja im pokazuję, jakie duże, nieograniczone możliwości daje bielizna.
Wynika z tego, że nie ma jednego typu kobiecości.
Nie ma, każda kobieta jest inna i nad każdą trzeba się pochylić. Ale kobiet, które przychodzą do salonu z usługą brafitterską, nie wolno oceniać, nie wolno zastanawiać się, czy są bogate czy biedne, skromne czy przebojowe. Należy skupić się tylko na tym, kim jest kobieta przez pryzmat biustonosza.
Czasami przychodzą kobiety, które mają bardzo dużo pieniędzy i możliwości, a ich kobiecość jest zapomniana. Wiele lat temu się z nią rozwiodły. To widać po biustonoszu, który ma na przykład 15 lat. Albo kobieta ma 50 lat, a na sobie biustonosz w stylu nastolatki kupiony w sklepie sieciowym w nieprzemyślany sposób. Kobiety czasem nie zauważają, że ich ciało się zmieniło. Nie wiedzą, że powinny być ważne same dla siebie. Nawet jeśli żyją wśród zasobności materialnej, zwiedziły cały świat, to często mają niskie poczucie własnej wartości i źle o sobie myślą. Takie kobiety przestają o siebie dbać. Moja rola polega na tym, żeby się nad nimi pochylić i przypomnieć im, jakie są ważne. Zadaję im różne pytania i niektóre z kobiet, jakby się przebudzały: powinnam myśleć o swoim ciele? Powinnam o nie zadbać? A to ja jestem w ogóle kobietą?
W którym momencie kobiety „rozstają się” ze swoją kobiecością?
Nieraz pytam klientki, kiedy ostatni raz czuły się atrakcyjne i z radością patrzyły na siebie w lustrze. Często to odległe daty w przeszłości albo czas przed urodzeniem dzieci.
Założyłaś dobrze prosperującą markę, którą cały czas rozwijasz, stale jesteś zaangażowana w swoją pracę, wymieniana jesteś jako przykład kobiety przedsiębiorczej. Jaką kobietą jesteś prywatnie i co spowodowało, że powołałaś do życia Li PARIE?
Jestem kobietą, która przeszła długą drogę i która także nie rozumiała swojego ciała. Uczyłam się go przez wiele lat. Bardzo wcześnie pojawiły się u mnie piersi, praktycznie byłam jeszcze dzieckiem. Z kolei po urodzeniu dziecka, moje piersi jeszcze bardziej urosły i bałam się, że już zawsze takie będą. Od mężczyzny, z którym byłam, wielokrotnie słyszałam, że już nie jestem tak atrakcyjna - te komunikaty bardzo się na mnie odbiły. Zaczęłam dbać o swoje ciało. Myśleć, jak mogę wyglądać dobrze. Ale przy tych dużych piersiach i przy moich proporcjach zawsze wyglądałam źle. Byłam tym bardzo sfrustrowana. Myślałam, że musi być jakaś inna możliwość.
Sama zaczęłam sobie szyć biustonosze. Po drodze pracowałam jako nauczyciel w szkole, potem w korporacjach i miałam różne doświadczenia zawodowe, ale w pewnym momencie poczułam, że chcę założyć biznes i że będą to właśnie biustonosze. Zaczęłam się zajmować bielizną i zwariowałam na tym punkcie. Poczułam, że to jest to, co chcę robić i bez znaczenia, że komuś wydaje się to śmieszne. Jak odchodziłam z korporacji, mój szef pytał: Ty chcesz zakładać kobietom biustonosze?! Odpowiedziałam mu, że nie umiem tego wyjaśnić, ale po prostu będę to robić.
Tak w życiu jest, że jeśli robisz to, co sprawia ci radość, to będziesz to robić tak, czy inaczej i stajesz się w tym najlepsza. Zależało mi na tym, żeby zbudować biznes, ale zobaczyłam, że robię też coś więcej. Czułam, że jestem dobrym, odnoszącym sukcesy sprzedawcą, ale też, że jestem w tym prawdziwa, to mi daje ogromną frajdę, a ludzie to czują i dobrze się bawią ze mną. Wchodząc do przymierzalni z kobietą nie tylko chciałam dobrać jej bieliznę, ale także podzielić się swoją wiedzą, nauczyć ją profilaktyki dbania o zdrowie piersi, dać jej radość wynikającą z bardzo dobrego wyglądu. Poznałam każdy aspekt, który dotyczy biustu i biustonoszy. Zaczęłam jeździć na targi bielizny w Paryżu, showroomy w Mediolanie, Londynie i Madrycie. Przywoziłam nowości, które testowałam. Każdą rzecz, jaką zamówiłam testowałam na sobie, żeby się przekonać, dla jakiej kobiety będzie ten stanik. Nawet jak przeglądałam tysięczny biustonosz, to nie straciłam ekscytacji. Oczami wyobraźni widziałam konkretną klientkę, na której będzie świetnie leżał.
Aż tak indywidualnie do tego podchodzisz?
Żeby być brafitterką trzeba kochać pracę z ludźmi, cieszyć się na ich widok. Na przykład jest późny wieczór, a moja stała klientka właśnie przyleciała do Warszawy i jest na lotnisku. Dzwoni do mnie i mówi, że ma tylko chwilę i zaraz znowu leci. Jest godzina 23, a ja pytam, za ile się umawiamy w sklepie, który będę musiała specjalnie dla niej otworzyć. Mój mężczyzna mnie pyta, czy ja nie mam dość pieniędzy. Ale ja się na tym nie zastanawiam, po prostu muszę się spotkać z tą panią i będziemy dobierać biustonosze.
Zawsze pobiegnę za tym, co dotyczy mojej pasji. Już wiem, że będę to robiła do końca życia. Ta praca mnie relaksuje. Polega na przeprowadzaniu kobiet od kompleksów do adoracji ciała. Jest coś magicznego w tej pracy. Czasami czuję się chodzącym stanikiem. Mam w głowie miliony biustów i biustonoszy, gorsetów, kostiumów kąpielowych układam je do różnych ciał kobiet w swojej głowie jak puzzle. Urodziłam się po to, żeby to robić. Każda moja podróż i decyzja się z tym wiąże.
Trudno namówić kobiety, żeby zrzuciły z siebie ich codzienną zbroję - zarówno ubrania, jak i emocje?
Piersi wciąż są tematem tabu. Ich dotykanie zarezerwowane jest dla mężczyzny, z którym jesteśmy, lekarzy, którzy je badają i dzieci, które są karmione piersią. Podczas brafittingu mierzymy kobiety w biustonoszu z bardzo dużym szacunkiem. Nawet dziewczyny z krajów arabskich się przekonały do pracy z naszymi brafitterkami i nie chciały ich wypuścić z przymierzalni.
Niedawno miałam prelekcję w korporacji. Przed Dniem Kobiet poproszono mnie, żebym wystąpiła jako ekspert. Dostałam informację, że to bardzo poważna grupa kobiet i nikt nie będzie się rozbierał: proszę tylko powiedzieć o zdrowiu i trochę o kobiecości. A skończyło się tak, że zajęcia trwały dwie godziny i wszystkie panie ochoczo się przebierały i chciały, żeby to na ich przykładzie zaprezentować braffiting. Wszystkie się otworzyły i miałyśmy z tego dużo radości. Jakbyśmy były grupą koleżanek, które bawią się w przebieranie. To jedno z moich przesłań: dbanie o siebie nie jest jakąś formą cierpiętnictwa. Kupowanie nowej bielizny to nie może być trud i wysiłek, to ma być radość. Do moich salonów kobiety mają wchodzić, jak do sklepu z cukierkami. Przypomnieć sobie beztroskie dzieciństwo i młodość; czasy, kiedy dbanie o siebie i o swoją kobiecość było ekscytujące i sprawiało nam radość. Nakarmić swoje zmysły, aby poczuć, że są kimś więcej niż „pracą, codziennością, obowiązkami”
Czy brafitterem mógłby być mężczyzna?
Nie, ponieważ wytworzyłaby się inna energia. To musi być kobieta, ponieważ kobiety nie będą się w przymierzalni adorować. Kobiety mówią prawdziwe komplementy, a nie wymuszone. Mężczyzna nie byłby wolny od emocji. No i brafitting to sytuacja intymna, myślę, że kobiety nie są gotowe na to, żeby to mężczyzna im doradzał w sprawie bielizny. Zabrakłoby tej kobiecej magii i zrozumienia, jakie są między klientką a brafitterką.
Masz klientki, które są wyzwaniem, bo nie chcą współpracować?
Są kobiety otoczone takim murem, że na dzień dobry mówią, że nikt i tak im nie pomoże i nikt nie zobaczy, co tak naprawdę za tym murem się kryje. Wtedy po prostu robię swoje tak, jakbym nie słyszała, że ona tych piersi nienawidzi. Ja ją widzę bez jej kompleksów, a poprzez bieliznę staram się wzmocnić to, co w niej pozytywne. Jeśli taka kobieta zobaczy różnicę i to, jak dobrze może wyglądać - uśmiech sam pojawia się na jej twarzy.
Bardzo wiele tracimy przez błędne myślenie o ciele, umniejszamy się. Wyobrażenie, że całe życie mamy mieć ciało atrakcyjnej nastolatki lub modelki. W szkole nikt nie uczy, jak należy myśleć o ciele ani o tym, że piersi są naturalną częścią ciała. Nikt nie uczy patrzeć na siebie z miłością. O tym, jak wyglądamy, dowiadujemy się z oczu i słów innych, a wyczulone jesteśmy przede wszystkim na złe słowa. A o tym, jak wyglądamy mamy się uczyć od siebie, trzeba tylko patrzeć na siebie z miłością, traktować z szacunkiem i pielęgnacją.
Jak na przestrzeni lat zmieniają się Twoje klientki?
Spotykam coraz więcej kobiet, które wiedzą już, jak wyglądają i kim są. Są silne, odważne, świadome. Same są sobie szefami. Poza tym są inteligentne i nie lubią, jak się im wciska kit. W salonach oczekują profesjonalnej obsługi. Są w stanie zapłacić każde pieniądze, ale tylko wtedy, gdy zostały dobrze obsłużone, muszą mieć też z tego zakupu frajdę.
Brafitting jest bezpłatny, to jest magią mojego konceptu – kobiety mogą się edukować, mają dostęp do najlepszej selekcji bielizny z całego świata, jest to fajnie podane, ponieważ salony wyglądają tak, że po prostu musisz tam wejść. Jak już tam jesteś, to wystrój zapiera dech najbardziej wytrawnym rekinom shoppingu. Mogą przymierzyć, dotknąć, powąchać, napatrzeć się, napić szampana – nakarmić zmysły – mogą nie kupić nic, a brafitterka zawsze pożegna je z uśmiechem.
Często jest tak, że „polegną” i wychodzą z zakupami, których nie planowały. Kobiety się cenią, zwracają uwagę na jakość obsługi, produktu i chcą prawdy. Sporo jest też kobiet, które lubią modę i chcą, by ich bielizna też była w zgodzie z najnowszymi trendami, zwracają uwagę na inspiracje z wybiegów i na to, co noszą światowe gwiazdy. Zauważyłam, że coraz większą wagę przywiązują do zdrowia, dlatego firmy proszę mnie o wykłady zakresu profilaktyki raka piersi.
Czy profilaktyka chorób piersi nadal wywołuje w kobietach lęk?
Jest lepiej, ale do tej pory profilaktyka była źle podawana. Komunikat brzmiał: badajcie się, bo poumieracie. Idź, badaj, włóż biust do maszyny, bo musisz. Na większość kobiet takie rozkazy i przymus nie działają dobrze i umieralność kobiet na raka rosła, dopiero w tym roku ta liczba się zatrzymała. A to znaczy, że jest jakieś ogromne tabu wokół tego tematu. Nie wystarczy wydrukować ulotki z instruktażem, jak się badać - to badanie trzeba jeszcze przeprowadzić. Zdałam sobie sprawę, jak duży potencjał ma przymierzalnia jako miejsce do mówienia o profilaktyce raka piersi. Trochę jak u lekarza, ale tu łączymy zdrowie i piękno, a takie połączenie przemawia do kobiet.
Co myślisz o Angelinie Jolie i jej decyzji prewencyjnego poddania się podwójnej mastektomii?
Ona pokazała, że musimy w życiu dokonywać trudnych wyborów. Dzięki niej ludzie zaczęli o profilaktyce rozmawiać. Jolie uświadomiła, że choroba jest dziedziczona genetycznie, więc jeśli w rodzinie ktoś chorował, to prawdopodobieństwo jest spore. Kobiety zaczęły się badać. Paradoksalnie Angelina podjęła tę decyzję w sposób męski, wybiegła ze swoją decyzją naprzód, przewidziała co może się stać.
Podczas mastektomii usunięto jej cały środek piersi i węzły chłonne, dzięki czemu już nie zachoruję, a za sprawą operacji wypełnienia jej piersi znowu wyglądają fantastycznie. Ma sześcioro dzieci, cudnego mężczyznę i chciała dla nich żyć. To odważna decyzja, która zapewni jej teraz spokój. Wiele Amazonek żałuje, że nie myślało prewencyjnie. Emocje, które towarzyszą tej chorobie nie pozwalają myśleć o stronie estetycznej, że potem przyjdzie moment, że kobiety będą potrzebowały odtworzyć usunięte piersi. Wtedy zaczynają się rekonstrukcje, wypełnianie tkanek z pleców, brzucha, przeszczepy, tatuowanie brodawek, korygowanie blizn, aby stworzyć substytut odciętej piersi. Angelina to wszystko przeskoczyła, ofiarowała nam edukację. Nawet jeśli to chwyt marketingowy, to bardzo ładnie go połączyła z niesieniem wiedzy. Ja patrzę na nią z podziwem.
8 marca kobiety szturmują salony z bielizną?
Przypominają sobie, że są kobietami. Zwłaszcza, że zbliża się wiosna i budzą się zmysły. W salonach są już kostiumy kąpielowe. Chciałabym, żeby z okazji Dnia Kobiet kobiety, które o tym zapomniały - przypomniały sobie, że są kobietami. Żeby szukały kobiecości i otaczały się profesjonalistami, którzy im o niej przypomną.
W tym roku wprowadziłam do swoich sklepów również ekskluzywne erotyczne akcesoria dla kobiet. Miałam serce na ramieniu, ponieważ nie byłam pewna, czy nasze społeczeństwo jest gotowe na erotyczne akcenty w salonie z bielizną. Dostać można m.in. akcesoria z „50 twarzy Greya” i prawdziwe ponadczasowe, kolekcjonerskie dzieła sztuki Paula Seville, i wiele luksusowych światowych marek, które wynajduję na targach bielizny i w czasie podróży. Są to: kołnierze, kryzy, obroże, smycze na szyję, które przypominają wyrafinowane kolie i naszyjniki. Naklejki na brodawki, gorsetowe pasy, underbusty, biżuteria zakładana na całe ciało, gorsety, rękawice, maski na twarz.
Kobiety zatrzymują się przy tych półkach, bo wszystko jest na światowy poziomie. Niedługo w moich sklepach będą akcesoria stworzone przez Mr Paula, jedynego mężczyznę, który robi gorsety, a jego produkty noszą gwiazdy. W ostatnim teledysku Madonny był jego przepiękny gorset z ogonem konia. Pracował też m.in. dla Alexandra McQueena i Givenchy. Wydaje mi się, że jego projekty wyprzedają się w mgnieniu oka.
To wspaniałe pomysły na prezenty. Erotyka na wysokim poziomie. Kobiety nie chcą chodzić do sklepików na ciemnych ulicach, który kojarzy się z prezentem dla nastolatek.
Organizuję też warsztaty edukacji dotyczących akcesoriów z „50 twarzy Greya”. Co paradoksalne? Najbardziej niegrzeczne rzeczy wybierają panie księgowe!
Oferuję te prawdziwe tradycyjne gorsety, jak w XIX wieku, i kolejny paradoks – sprzedaję ich bardzo dużo – jestem w pierwszej trójce na świecie. Kolejny paradoks – kiedyś kobiety były przymuszane do ich noszenia, wyrzuciły je, zamanifestowały swoje wyzwolenie. Teraz same, nieprzymuszone sięgają po nie – to dzięki nim wyglądają najlepiej jak to tylko możliwe. Dzisiaj gorsety są ubraniem wierzchnim, na wyjątkowe okazje, są absolutnie wyjątkowe, stawiają kobietę na piedestale kobiecości. Już wyżej nie można….
Jakie masz marzenia w związku z braffitingiem?
Jedno, najważniejsze – dzięki swojej pracy - poprawić jakość życia kobiet w Polsce, dać im kopa w kobiecość, żeby zwariowały na swoim punkcie, wyglądały najlepiej jak to możliwe i umiały swój piękny wygląd obronić.
Chciałabym, żeby wszystkie kobiety choć raz miały okazję spojrzeć na siebie moimi oczami. Chcę je nauczyć patrzeć na siebie w lustrze, ponieważ widzę wszystko, co w nich piękne. Wyobraź sobie kobiety, które tańczą w kółku. Ja jestem osobą, która uśmiecham popycha je do kółka, aby pokazały, kim naprawdę są – zawsze mnie mile zaskakują – każda z nich jest i absolutnie wyjątkowa, uwielbiam na nie patrzeć, kiedy są w najlepszym swoim wydaniu i kiedy są prawdziwe. Kobiecość ma miliony twarzy, ja im mówię, że każda jest OK.