Najpóźniej za kilka tygodni powinniśmy poznać ostateczną decyzję Justyny Kowalczyk w sprawie kontynuacji lub przerwania kariery. W rozmowie z Tomaszem Lisem złota medalistka igrzysk w Soczi sugerowała jednak, że kibice prawdopodobnie zobaczą ją jeszcze na trasach biegowych. Zdradziła też okoliczności, w których złamała stopę przed igrzyskami. Okazuje się, że miało to miejsce w dniu jej urodzin.
- Jestem prawie przy decyzji, ale nie jestem pewna - stwierdziła Justyna Kowalczyk pytana w poniedziałkowym "Tomasz Lis na żywo" o to, czy zamierza kontynuować karierę sportową. Najlepsza polska biegaczka narciarska w historii zdradził, iż rozważa kilka scenariuszy. Możliwe, że zrobi sobie roczną przerwę od startów i wróci po takim urlopie, by przygotowywać się do kolejnych igrzysk. Niewykluczone jednak, że pod koniec roku znowu powalczy w Pucharze Świata. - Najmniej prawdopodobne jest zakończenie kariery w ogóle - mówiła Kowalczyk.
"Głowa chce odpocząć..."
W rozmowie z Tomaszem Lisem złota medalistka z Soczi tłumaczyła, iż wszystko zależy od tego, czy będzie w stanie powiedzieć sobie, że da jeszcze radę. Justyna Kowalczyk podkreślała, że w jej pracy najtrudniejszym jest wycieńczający reżim treningowy. Który męczy nie tylko ciało, ale i umysł. Mistrzyni olimpijska zaznaczyła, że w tej chwili nie zadaje sobie pytań o to, czy wytrzyma jeszcze jej organizm, bo ten regeneruje się dość szybko. Dziś najważniejsza jest głowa. - Ona chce teraz odpocząć - dodała.
Justyna Kowalczyk cały czas ma być też namawiana do kontynuacji kariery przez swojego trenera Aleksandra Wierietielnego. Choć to on pierwszy rozbudził spekulacje na temat możliwości zakończenia przez nią kariery, w rzeczywistości sugeruje jej dalsze starty już od okresu Tour de Ski. Zdaniem Kowalczyk, Wierietielny robi to także dlatego, iż ma świadomość, że do kolejnych igrzysk nie wytrenowałby innej mistrzyni. - Trener jest w wieku przedemerytalnym - ironizowała.
Złamała nogę w urodziny
Po raz pierwszy postanowiła także ujawnić okoliczności w jakich doszło do złamania jej stopy. Okazuje się, iż bezpośrednią przyczyną złamania było uderzenie w nogę od stołu, do którego doszło w dzień urodzin zawodniczki. Justyna Kowalczyk nie mówiła o tym publicznie, bo obawiała się komentarzy sugerujących, iż zbyt mocno świętowała urodziny. W rzeczywistości lekarze mieli ocenić, że złamanie nastąpiło na skutek zmęczenia organizmu i mógł je wywołać najmniejszy bodziec.
Justyna Kowalczyk mówiła również o tym, że igrzyska w Soczi wspomina prawdopodobnie lepiej niż te w Vancouver. Mimo iż z tamtej imprezy przywiozła o dwa medale więcej. Jej zdaniem, jej dyscyplina na rosyjskich igrzyskach była jednak zupełnie innym sportem niż cztery lata wcześniej, a ona inną zawodniczą. - Uważam, ze nie zawiodłam - stwierdziła.