Weekend upłynął pod znakiem referendum na Krymie i politycznej wojenki o wyjazd w roli obserwatora posła SLD Adama Kępińskiego. – Z tego co wiem przesłał wczoraj list mailowy w tej sprawie i opisuje w nim nieprawidłowości w przebiegu referendum. Więc nie pojechał tam adorować Rosji – tłumaczy w "Bez autoryzacji" Jerzy Wenderlich, wicemarszałek Sejmu z ramienia SLD.
Nie widziałem posła SLD, który broniłby Adama Kępińskiego, który pojechał na Krym jako obserwator referendum. Sprawdzacie jakoś posłów, których przejmujecie od Ruchu Palikota?
Fakt, że posłów, którzy przychodzą do nas z Twojego Ruchu czasem trzeba ciosać poczwórnie i uczyć ich pewnych standardów, ale myślę, że to się uda. Poczekajmy na powrót posła Kępińskiego, jutro na posiedzeniu klubu zda relację z motywów swojego wyjazdu i tego, co tam zobaczył. Z tego co wiem przesłał wczoraj list mailowy w tej sprawie i opisuje w nim nieprawidłowości w przebiegu referendum. Więc nie pojechał tam adorować Rosji. Nie uprzedzajmy wypadków, poczekajmy do jutra.
Ukraina nadal będzie ważnym tematem kampanii. Z jednej strony mamy naturalnie ostry wobec Rosji PiS, z drugiej Donalda Tuska, który pokazuje bardziej srogie oblicze. Jak na tym tle chce się pozycjonować SLD, by nie wyjść na partię miękką i spolegliwą?
Nieco dziwi mnie to pana pozycjonowanie partii i ustalanie, że tylko srogie oblicze, bezkompromisowość, twardość może ustawić partię wyżej. Tak nie jest. Dla SLD od samego początku integralność Ukrainy jest czymś absolutnie oczywistym. Sądzimy też, że równolegle trzeba prowadzić rozmowy, które zapewnią rynek zbytu dla polskiej wieprzowiny w Rosji. Czyli z jednej strony polityczna pryncypialność, a z drugiej dbanie o to, by nie zawaliły się polskie interesy bilateralne. Umiejętność godzenia interesów gospodarczych z pryncypiami politycznymi to sztuka.
Ale sztuką jest też mieć telefon do Putina i umieć się z nim połączyć. Polski premier i polski prezydent nawet jeśli ten telefon mają, to tam jest głucha cisza. A od Camerona, Obamy czy kanclerz Merkel Putin ten telefon odbiera. Pokrzykiwanie czy prężenie jedynie muskułów przez PiS czy Platformę może być dwuznaczne. Bo z jednej strony oddaje nasz stosunek do tych wydarzeń, z drugiej to może być tylko obrazek przedwyborczy. To źle, że tak poważne rzeczy wikła się w grę partyjną.
To co robi Rosja to naruszenie – absolutnie oczywistej, jak pan powiedział – integralności terytorialnej Ukrainy. Czy mamy na to nie reagować, bo to prężenie muskułów?
SLD nadawał ton pracom nad uchwałą Sejmu w tej sprawie, byłem przedstawicielem naszego klubu w grupie opracowującej ten dokument. Myślę, że brzmiał on tak, jak chcieliby słyszeć to wszyscy rozsądni Polacy. Wczoraj na Sejmiku Kobiet Lewicy także podjął mądry apel w tej sprawie.
Nasze stanowisko wyrażamy zdecydowanie, ale bez zbędnej ekscytacji i językiem politycznej odpowiedzialności za interesy państwa, społeczeństwa i poszczególnych obywateli. Sprawa jest jeszcze odwracalna, mam nadzieję, że Rosjanie zreflektują się, że nie można iść ani kroku dalej i nie podejmą działań, które spowodowałyby impas w rozmowach.
Trzeba ograniczyć podróże posłów? Według niektórych politycy wykorzystują grupy bilateralne i zespoły parlamentarne jako biura podróży.
Nie sądzę, żeby tak było. Dyplomacja parlamentarna jest bardzo potrzebna, ale kiedy słucham niektórych posłów indagowanych o to, dlaczego gdzieś pojechali, widzę w nich nierozsądną defensywę.
Ten strach przed tłumaczeniem się z wyjazdów może budzić dwuznaczne skojarzenia, więc parlamentarzysta, który pracował za granicą nie może być przestraszony. Musi powiedzieć jakie są rezultaty jego wizyty i wtedy wszystko będzie jasne. Takie wyjazdy są bardzo potrzebne, ale trzeba umieć je przedstawiać.
Takiej komunikacji zabrakło chyba w przypadku pana wyjazdów do Chin na konferencję dotyczącą przestrzeni kosmicznej. Media, głównie z pana okręgu wyborczego, krytykowały pana za ten wyjazd.
Tylko raz zarzucano mi wyjazd do Szwecji, nie kontaktując się ze mną, ale uznałem, że to z powodu antysemityzmu, bo pojechałem na premierę filmu osoby, która w 1968 roku musiała wyjechać do Szwecji. Zabierałem wtedy głos w szwedzkim parlamencie, a później wspólnie z byłym sekretarzem generalnym ONZ Kofim Annanem zapalałem światełko pokoju. Przyzna pan, że to ważne z punktu widzenia naszej przeszłości i teraźniejszości.
A jeśli chodzi o wyjazd do Chin, to były to dywagacje. Mnie o ten wyjazd niestety nie zapytano. To zła metoda dziennikarska. Pojechałem wtedy na kongres, w którym uczestniczyło kilka tysięcy osób, liczne delegacje parlamentarne. Polska rok temu została członkiem Europejskiej Agencji Kosmicznej, co uważam za duży sukces.
Kosmos może w Polsce nadal kojarzy się z panem Twardowskim na księżycu, tymczasem kosmos to GPS, telewizja satelitarna, komunikacja telefoniczna, nowe technologie i dziesiątki innych spraw o coraz większej wadze dla naszej przyszłości.