Ateiści przystąpili do ataku przed zbliżającą się kanonizacją Jana Pawła II, szerząc plotki, że papież miał dziecko. Temat podchwycił Janusz Palikot. – Chciał prawdopodobnie dać znać wyborcom, że nie boimy się mówić krytycznie mówić o Kościele i o Janie Pawle II. Ale wybrał niewłaściwy sposób – mówi w "Bez autoryzacji" Jan Hartman, kandydat koalicji Europa Plus-Twój Ruch do Parlamentu Europejskiego.
Jak ocenia pan akcję billboardową fundacji Ateizm-Świeckość–Antyklerykalizm, która twierdzi, że Jan Paweł II miał syna?
Jan Hartman: To cały czas jednak są plotki, pogłoski, a ich nie należy upowszechniać. Mnie się ta akacja nie podoba. Nie wiem, jaka jest prawda, nie mam podstaw, żeby coś o tym sądzić, choć słyszę te plotki przez całe życie. Ale jeśli nie ma się pewności, lepiej siedzieć cicho. Zresztą nawet jeśli, to to nie jest takim problemem.
Postać Jana Pawła II wymaga poważnej, rzeczowej dyskusji, której nigdy w Polsce nie było, bo kult papieża-Polaka tę debatę uniemożliwia, wyklucza wszelkie racjonalne i bezstronne ocenianie jego działalności. Ale o Janie Pawle II trzeba rozmawiać, mówić o wadach i zaletach jego osoby i jego pontyfikatu. Upowszechnianie pogłosek jest – jak to się mówi – słabe. Nie ma dowodów, to po co jątrzyć?
A czy należy te plotki komentować? Janusz Palikot stwierdził, że nie zdziwiłby się, gdyby to była prawda, bo praktycznie nie było papieży, którzy nie mieli potomstwa.
Nie podoba mi się ta wypowiedź, bo również jest powielaniem pogłosek. Janusz Palikot chciał prawdopodobnie dać znać wyborcom, że nie boimy się drażliwych tematów, nie boimy się mówić krytycznie mówić o Kościele i o Janie Pawle II, to nie jest dla nas żadne tabu. I tu pełna zgoda – nie boimy się. Ale wybrał niewłaściwy sposób, żeby to zakomunikować.
„Działalność Kościoła była i jest bardziej szkodliwa niż działalność SB” – stwierdził wczoraj w naTemat Armand Ryfiński.
Nie wiem, jak on to porównuje? To zupełnie coś innego. Kościół jest tak wielką instytucją, że właściwie nie da się jego działalności podsumować jednym zdaniem. Kościół jest ważny, jest potrzebny, należy do ludzi. A z drugiej strony pod wieloma względami jest bardzo szkodliwy, jak źródło zacofania, ksenofobii, hipokryzji, jako instytucja zepsuta wewnętrznie, niepoddana ogólnie przyjętym normom praworządności, przejrzystości, jest arogancki, roszczeniowy, żądny władzy.
Kościół ma różne oblicza i jest wewnętrznie bardzo zróżnicowany. Unikam generalnych zdań o Kościele, bo chociaż to jedna instytucja, to ma tak wiele form działalności, tak wiele osób, poglądów – jest potężny jak sporych rozmiarów państwo. Tak jak szanujemy państwo polskie, bo jest naszym państwem, to nie znaczy, że nie możemy być krytyczni wobec rządu i jego instytucji, a mimo to trzeba ja czcić, bo to nasze państwo.
Jestem bardzo krytyczny wobec Kościoła, ale zachowuję pewien ogólny szacunek wobec tej instytucji, wynikający z faktu, że mój kraj, społeczeństwo, w którym żyję afirmuje ją. To fakt i na tym poziomie odnoszę się do Kościoła jako instytucji, która jednak ma znaczenie. I dlatego zależy mi na tym, aby z tym Kościołem było dobrze, zależy mi na jego naprawie. W żadnym wypadku to nie oznacza jego wychwalania. Nie jestem katolikiem, ale jednak sporo zależy od Kościoła, więc siłą rzeczy muszę mu dobrze życzyć.
Czy po zmianie przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski Kościół w Polsce będzie się rozwijał w dobrym, albo chociaż lepszym kierunku niż za abpa Michalika?
Mam taką nadzieję, bo nowy przewodniczący jest na znacznie wyższym poziomie intelektualnym, kulturalnym niż poprzedni. To biblista, człowiek obyty na Zachodzie, odważny, bo otwarcie przyjaźni się z żydami, organizuje akcje dialogu. To akty odwagi. Także wiążę z nim duże nadzieje, choć pamiętam, że to konserwatysta, a nie przedstawiciel Kościoła otwartego. Poza tym przewodniczący KEP nie jest wszechmogący, jego władza jest dosyć ograniczona. On decyduje o tym, jak będą przebiegały spotkania biskupów, ale na ich bieżącą działalność nie ma wpływu.
Jak przebiega pana kampania?
Zbieramy podpisy. Właśnie jestem w samochodzie, jedziemy do Zakopanego, Szczawnicy i Nowego Targu. Już kończę zbierać moje tysiąc podpisów, idzie nam nieźle. Mam wiele rozmów z ludźmi, na ulicach. Zauważyłem, że sporo osób dobrze mi życzy, chce porozmawiać i sam w sobie, jako Jan Hartman mam jakąś atrakcyjność, niekoniecznie związaną z logotypem partii.
Mam dużą satysfakcję z tego zbierania podpisów i myślę, że ten plan, by zarejestrować listy wcześniej wykonamy. Jest optymizm, jest mobilizacja i myślę, że będziemy mieli aktywną kampanię. Jest dobrze, to mogę panu powiedzieć, jest dobrze.