– Związek Polski i USA powinien być bardzo silny, a infrastruktura NATO powinna znaleźć się na terytorium naszego kraju – mówi w "Bez autoryzacji" Zbigniew Kuźmiuk z PiS. Poseł ocenia też start Michała Kamińskiego w wyborach do PE z pierwszego miejsca listy PO: – Wygląda na to, że za te lata krytyki zapłacono mu pierwszym miejscem na liście.
Jak Pan zareagował na wiadomość, że Michał Kamiński, kiedyś spin-doctor PiS-u, został w wyborach do PE jedynką Platformy?
Słyszałem kilka miesięcy temu jego wypowiedź, że kończy przygodę w polityce. Wyglądało na to, że dotrzyma słowa, ale tak się nie stało. Najwyraźniej Parlament Europejski ma bardzo dużą moc przyciągania.
Uważa Pan, że to wiarygodne, gdy były członek PiS nagle przechodzi do PO? To już kolejny taki przypadek.
Sam 7 lat temu zmieniłem partię, więc może nie jestem najlepszym kandydatem na krytykowanie takich postaw. Ale rzeczywiście w przypadku Kamińskiego zmiana poglądów jest diametralna i to jest zadziwiające.
Pana zdaniem, PO wzięła go, żeby mieć silną jedynkę czy kogoś, kto pomoże pokonać PiS?
Obywatele nie najlepiej odbierają tego typu postawy. Ale to niewątpliwie człowiek, który bardzo dobrze zna się na PR-ze i pomoże Platformie Obywatelskiej w wyborach.
Jeśli już przy tym jesteśmy – jak Pan ocenia nowego szefa kampanii PO Tadeusza Zwiefkę? Do tej pory raczej nie był to polityk stojący na pierwszej linii frontu.
To prawda, ale on zna się na tych rzeczach. Był dziennikarzem telewizji polskiej i rozumiem, że jest gotowy, by poprowadzić kampanię. Chociaż nie słyszałem, by dostał miejsce na liście, więc nie wiem, czy będzie również kandydował, czy tylko poprowadzi kampanię.
A powinien, jako szef kampanii, mieć zapewnioną jedynkę?
Protasiewicz był szefem kampanii i jedynką na Dolnym Śląsku, co mocno podkreślało jego motywację, by kampania była najlepszą z możliwych. Ale może też jest tak, że jak człowiek sam nie startuje, to skoncentruje się na dobrym prowadzeniu kampanii, a nie promocji własnej osoby. Chociaż, gdyby okazało się, że Zwiefka nie startuje, to byłoby dziwne.
PiS boi się nadchodzącej rywalizacji? Czy jesteście spokojni o wybory do PE?
Jesteśmy spokojni, będziemy robić swoje. W przyszłym tygodniu zaprezentujemy listy i będziemy się starali normalnie realizować nasz plan. Jedynki innych partii ani nas nie wystraszyły, ani nie zdziwiły. Kampania jest wyjątkowo krótka, więc trzeba będzie intensywnie pracować.
Mówi Pan, że jedynek się nie boicie – Michała Kamińskiego też nie?
Przyzwyczailiśmy się do tego, że Kamiński mocno krytykuje PiS. Poza tym, kiedy mówił, że kończy z polityką, to jego krytyka mogła przynosić jakieś skutki. W sytuacji, gdy dostał jedynkę, wygląda na to, że za te lata krytyki zapłacono mu pierwszym miejscem na liście. Stał się przez to mniej wiarygodnym politykiem.
Na listach PiS też możemy spodziewać się takich niespodzianek?
Nie, w PiS stawiamy na ludzi, którzy już z nami są, to wszystko będą bardzo poważne kandydatury. W Platformie z tą powagą bywa różnie: są celebryci, sportowcy. Absolutnie odżegnujemy się od tego rodzaju ludzi. Mówimy wyborcom: od nas idą najpoważniejsi kandydaci, bo wybory traktujemy serio.
Na jakie kwestie PiS, jako potencjalny zwycięzca wyborów, będzie kładł nacisk w europarlamencie?
W kampanii będziemy podkreślali rolę państw narodowych. Nie uważamy, że na problemy Unii rozwiązaniem jest więcej Unii, tylko właśnie wzmocnienie państw narodowych. One dadzą w konsekwencji mocną Unię, a nie odwrotnie. Naszym ważnym przesłaniem jest też próba rozmowy o wspólnej polityce prorodzinnej. Oprócz polityki regionalnej, spójności, UE powinna mieć wspólną politykę prorodzinną. Przeforsowanie naszych pomysłów w tej perspektywie budżetowej będzie trudne, ale wszystkie kraje Unii mają problem z demografią, dlatego chcemy, by część środków z Europejskiego Funduszu Społecznego przeznaczyć na wsparcie dla rodzin.
Ma Pan na myśli pomysł zaprezentowany przez prezesa Kaczyńskiego, by UE dawała 500 zł na każde dziecko?
Tak, w to także powinny zostać zaprzęgnięte środki z budżetu UE, ale do tego potrzebne są dodatkowe negocjacje. Pieniądze z Europejskiego Funduszu Społecznego nie są twardo przyporządkowane do konkretnych programów, więc jest tu jakaś elastyczność ustaleń. Może nawet będzie szansa na realizację tego pomysłu, w ramach EFS, już w tej perspektywie budżetowej.
A jakie będzie stanowisko PiS wobec postawy Unii w sprawie Ukrainy?
Zdajemy sobie sprawę, że ten konflikt służy rządzącym, ale powiedzieliśmy w tej sprawie A i powiemy też kolejne litery alfabetu. Będziemy konsekwentni w jedności krajowej, bo jest ona wzmocnieniem dla rządu jeśli chodzi o działania na arenie międzynarodowej. Chcemy tylko, by rząd nie tylko mówił wzmocnionym przez opozycję głosem, ale by także był skuteczny na tej arenie. A z tym bywa różnie.
PiS będzie się przychylać do polsko-amerykańskiego zbliżenia, o którym mówił ostatnio Donald Tusk?
Poglądy PiS na politykę zagraniczną znane są od lat i nie zmieniły się teraz w wyniku konfliktu Rosji z Ukrainą. Zdajemy sobie sprawę, że powinna być realizowana spójna polityka polsko-amerykańska i rozmaite wspólne przedsięwzięcia. Im mocniej Stany będą u nas obecne nie tylko hasłowo, ale i infrastrukturalnie, tym będzie to bardziej zdecydowany przekaz dla Rosji, że NATO nie jest papierowym sojuszem, ale konkretnym. To, co zrobiło w 2008 roku PO przy swoistym przyzwoleniu USA, czyli rozluźnienie tych związków, to był bardzo poważny błąd. Związek Polski i USA powinien być bardzo silny, a infrastruktura NATO powinna znaleźć się na terytorium naszego kraju.