- Polityka zagraniczna to nie tylko polityka historycznego resentymentu - tak Radosław Sikorski komentował w "Tomasz Lis na żywo" sceptyczne opinie na temat słabych sankcji, na które wobec Rosji zdecydowała się Unia Europejska. Szef polskiej dyplomacji podkreślał również, że sankcje są "bronią obosieczną" i w Europie nie możemy szafować nimi tak łatwo, jak dzieje się to w Stanach Zjednoczonych.
Sankcje przyjęte przez UE wobec Rosji anektującej Krym są zbyt łagodne? Nie zdaniem ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. - Miesiąc temu byłoby niewyobrażalne, by jakiekolwiek sankcje wobec Rosji wprowadzono - mówił polityk w poniedziałkowym programie "Tomasz Lis na żywo". Tymczasem dziś powstają ramy prawne, które pozwalają na objęcie sankcjami konkretnej listy osób. Jak ujawnił szef polskiej dyplomacji, już w najbliższy czwartek Rada Europejska może zdecydować o dopisaniu do niej kolejnych nazwisk.
Ostrzejsze sankcje dopiero po kolejnych inwazjach
W rozmowie z Tomaszem Lisem minister nie pozostawił jednak wątpliwości, iż nie ma co liczyć na to, by ostrzejsze sankcje wprowadzono przed inwazją wojsk rosyjskich na kolejne regiony Ukrainy. Przede wszystkim dlatego, że na Starym Kontynencie wciąż nie można liczyć na jednomyślność. Jak mówił Radosław Sikorski, ostatnie spotkanie w Brukseli było bardzo burzliwe, a polski punkt widzenia nie przemawia do wszystkich członków Unii Europejskiej.
Szef dyplomacji zapewnił jednak, iż polscy politycy mówią dziś na temat konfliktu rosyjsko-ukraińskiego tym samym językiem, co Niemcy, Francuzi i Brytyjczycy. Najpotężniejsze stolice Europy udało się przekonać dlatego, że Polska ma obecnie markę państwa, które nie wywołuje w polityce europejskiej niepotrzebnych awantur i nie podnosi alarmu w błahych sprawach.
UE to nie Stany Zjednoczone...
Sikorski przestrzegł również przed zbyt emocjonalnym nawoływaniem do wprowadzenia bardzo ostrych sankcji wobec Kremla. - Sankcje są bronią obosieczną - przypominał. - Nas to zaboli bardziej niż Stany Zjednoczone - dodał. W ocenie ministra, różnice między skutecznością europejskiej i amerykańskiej dyplomacji polegają też na tym, iż za oceanem sankcje wprowadza się podpisem jednego człowieka, w Brukseli konieczne są zaś skomplikowane porozumienia.
Polityk zapewnia jednak, iż wszystkie poważne kraje UE starają się, by "Europa nie rozszczepiła się" w reakcjach na kryzys krymski. - To było uderzające, że Francja, Niemcy i Wielka Brytania traktują ten kryzys ze śmiertelną powagą - podkreślał Sikorski. Szef MSZ zaznaczył jednak, że równie ważna jest rekcja naszych sojuszników z USA, którzy nie poprzestali tylko na poparciu politycznym, ale w kilka dni przysłali do Polski myśliwce. - Dwanaście F-16 to nie symbol, to realna siła bojowa - mówił w "Tomasz Lis na żywo".