Inteligentna, kulturalna, ale postrzegana jako kandydatka elit, która nie zna ceny chleba w zwykłym sklepie. Umiarkowanie prawicowa. W przeciwieństwie do niektórych kolegów z partii nigdy nie nigdy epatowała antyimigrancką retoryką. Nie uniknęła jednak spektakularnych wizerunkowych wpadek. Do walki o Paryż stanie z inną kobietą – to pierwszy taki przypadek w historii miasta. I nie, nie jest prawnuczką Tadeusza Kościuszki.
Nathalie Kosciusko-Morizet od lat jest obiektem zainteresowania polskich mediów. Już w 2008 roku “Wprost” pisał o niej “Młoda, zdolna, ambitna i pochodzi ze znanej rodziny. Choć z wykształcenia jest biologiem, politykę ma we krwi. Jako sekretarz stanu odpowiedzialny za ekologię już zdążyła pokazać pazurki, a w przyszłości może być jednym z asów francuskich konserwatystów”.
5 lat później Kosciusko-Morizet mogła pochwalić się już bogatym, politycznym CV: w międzyczasie była szefową resortu ekologii i zrównoważonego rozwoju, a także rzeczniczką Nicholasa Sarkozy’ego. “Była sekretarz stanu może zostać pierwszą kobietą rządzącą Francją od czasów Katarzyny Medycejskiej w 1563 r. Byłaby to sensacja daleko wykraczająca poza granice Francji” – pisała przed rokiem “Polska the Times”.
I choćby z tego powodu warto przyjrzeć się obecnej kandydatce na mera Paryża. Nawet, jeśli powszechnie powtarzane w Polsce twierdzenie, że Kosciusko-Morizet w prostej linii wywodzi się od Tadeusza Kościuszki, najprawdopodobniej nie jest prawdą (sama zainteresowana mówi jedynie o swoim pokrewieństwie z urodzonym w Suwałkach w 1821 roku kupcem Abrahamem Salomonem Kościuszką).
Polityczne tradycje
Co łączy zbliżające się (23 i 30 marca) lokalne wybory z przyszłą walką o Pałac Elizejski? – We Francji zwykło się uważać, że zmagania o stanowisko mera Paryża to przedbiegi przed walką o prezydenturę kraju – mówi Stephane Włodarczyk, mieszkający w Polsce francuski dziennikarz i menedżer kultury. Zauważa jednak, że nie jest to bezwględnie obowiązująca reguła. Ale nawet w takim przypadku Paryż to bardzo ważne pole politycznej bitwy – także w wymiarze ogólnokrajowym.
Do bitwy tej obie strony rzuciły kobiety: prawicowa UMP – pochodzącą z rodziny o politycznych tradycjach Nathalie Kosciusko-Morizet, a socjaliści – obecną zastępczynię mera Paryża i córkę hiszpańskich imigrantów, Anne Hidalgo. Jest więc jasne, że po raz pierwszy w historii merem będzie kobieta – Madame le Maire, jak mówią Francuzi.
40-letnia Nathalie Kosciusko-Morizet pochodzi z rodziny, w której polityka jest obecna od pokoleń. Jej ojciec jest merem słynnego Sevres, jej pradziadek był ambasadorem w USA, jego ojczym – socjalistycznym senatorem.
– Ma umiarkowane poglądy. W przeciwieństwie do niektórych swoich kolegów z prawicy nigdy nie miała poważnych problemów z polityczną poprawnością: trudno na przykład szukać w jej przypadku jakichś przykładów antyimigranckiej czy antyromskiej retoryki – mówi Włodarczyk.
Ktoś, kto nie zna ceny chleba w zwykłym sklepie
Choć Kosciusko-Morizet wciąż chodzi w aureoli “wschodzącej gwiazdy francuskiej prawicy”, nie jest jak na razie faworytką. W ostatnim czasie zaliczyła bowiem kilka spektakularnych wizerunkowych wpadek. – Choć uważa się ja za osobę inteligentną i kulturalną, przylgnęła do niej łatka kandydatki elitarnej, burżuazyjnej. Postrzega się jako kogoś, kto nie zna ceny chleba w zwykłym sklepie – mówi Stephane Włodarczyk.
Popularna NKM (tak nazywał się prowadzony przez nią blog i tak często się o niej mówi) chciała zmienić ten wizerunek, ale media szybko wychwyciły w jej staraniach fałsz. Tak było, gdy sfotografowała się na rowerze miejskim niczym “dziewczyna z naprzeciwka”... ale z wartą 2 tys. euro designerską torebką. Co więcej, zachwycająca się publicznie paryskim metrem kandydatka została przyłapana na tym, że nie wie, ile kosztuje bilet.
Ale najwięcej gromów na NKM spadło za zdjęcie, na którym pozuje w towarzystwie sympatycznych bezdomnych paląc z nimi skręta. Przeciwnicy polityczni szybko przypomnieli jej, że jeszcze niedawno Kosciusko-Morizet domagała się kar za żebractwo, a wcześniej wraz z Sarkozym zapowiadała pozbycie się bezdomnych z francuskich ulic.
Spokojna kampanie
Cytowany przez “The Guardian” politolog Madani Cheurfa twierdzi, że kampania do paryskich wyborów toczy się pod hasłem generalnego “konsensusu”. – Wszyscy zgadzają się, że trzeba walczyć z bezrobociem, bezdomnością, z rakiem. To jak mówienie ‘wojna to zło’. Wszyscy przytakują – ocenia w rozmowie z brytyjską gazetą. W sytuacji, w której kandydatki niewiele różni, kampania sprowadza się raczej do spraw wizerunkowych.
Podobne stanowisko zajmuje Stephane Włodarczyk. – Kampania nie jest agresywna. Co więcej, zwykli paryżanie nie śledzą jej zbyt bacznie. Wydaje się, że największe znaczenie będzie mieć przede wszystkim dla polityki krajowej – mówi.
Od drugiej połowy lat 90. była współpracownikiem Jacques'a Chiraca, należała do Zgromadzenia na rzecz Republiki. W 2002 r. zdobyła mandat do francuskiego Zgromadzenia Narodowego. W 2004 r. wybrano ją do rady regionu Île-de-France. W trzy lata później wystartowała już jako kandydatka Unii na rzecz Ruchu Ludowego, pokonując w drugiej turze przedstawiciela Partii Socjalistycznej. W ramach tego ugrupowania reprezentowała tak zwanych niebieskich zielonych, była to ekologiczna frakcja w tej partii. CZYTAJ WIĘCEJ