
Eksperci wypowiadający się w tekście “Newsweeka” zwracają uwagę, że w 1989 jedna wypłata zarobiona w RFN była równa 65 polskim pensjom. Później ta relacja spadała – dziś Polacy za granicą zarabiają mniej więcej trzy razy tyle co w Polsce. Jednym słowem, dorobić się na Zachodzie “kokosów” jest coraz trudniej. Ale też, jak wynika tekstu, to nie dla “kokosów” wybiera się dziś los emigranta.
Praca w Polsce, w nepotycznej, hermetycznej i zawodowo rozleniwionej hierarchii po prostu nie jest dla mnie. CZYTAJ WIĘCEJ
W poszukiwaniu normalności?
Wypowiedzi ekspertów i emigrantów zdają się mówić coś bardzo ciekawego o polskiej emigracji. Być może nasi rodacy nie opuszczają kraju po prostu dla pracy i pieniędzy, ale z tęsknoty za osławioną zachodnią “normalnością”, której przez 25 lat od ustrojowej transformacji nie udało się nam w Polsce wypracować? Może nie chodzi o zarobki, tylko o sprawy społeczne i zdobycze cywilizacyjne?
(...) wyjechała także znaczna część tych, dla których dobrze płatna praca jest oczywiście ważna, ale nie jest decydująca. Oni szukają czegoś więcej. Szukają miejsca, w którym dobrze się żyje: dobra pensja (o tym już powiedzieliśmy), dobre szkoły, w miarę równe chodniki, dostęp do kultury, przyjazna administracja publiczna i mnóstwo innych rzeczy. Słowem - przyjazne państwo. CZYTAJ WIĘCEJ
“Ta grupa ludzi chce zamieszkać gdzieś, gdzie urzędnik nie uzna z góry, że są krętaczami i na pewno chcą naciągnąć urząd skarbowy; gdzie kierowca autobusu zatrzyma się i poczeka na przystanku, jeśli zobaczy, że ktoś biegnie do autobusu (...)” – przekonuje Rząsa. Ale nie wszyscy się z taką opinią zgadzają.
– Nie jest tak, że emigrantom “nie podoba się Polska”. Większość z nich wolałaby mieszkać w ojczyźnie, ale pod warunkiem, że mogliby liczyć w kraju na wyższą stopę życia i życiową stabilizację – przekonuje socjolog prof. Henryk Domański. Ma też własne wytłumaczenie dla różnic pomiędzy pierwszą falą emigracji związanej z naszym wejściem do Unii, a obecnymi wyjazdami z Polski.
Pierwsza fala była chaotyczna, żywiołowa. Emigranci rozpoznawali dopiero sytuację, starając się zarobić i często wracając później do kraju. Dziś ich decyzje są bardziej dojrzałe – mają więcej informacji, starannie kalkulują bilans zysków i strat.
Dr Paweł Kaczmarczyk z Ośrodka Badań nad Migracjami UW zauważa, że (jak wynika z badań) od końca lat 90-tych wśród czynników skłaniających Polaków do emigracji ważne miejsce zajmuje nie tylko brak pracy w kraju, ale i lepsze perspektywy edukacyjne i zawodowe oraz poziom świadczeń społecznych, na które można liczyć za granicą.