
– Grać dziś w Rosji, to jak grać w Berlinie w roku 1938 – mówił w programie "Tomasz Lis na żywo" Daniel Olbrychski o swojej rezygnacji z występu w Moskwie. Jednak polskie władze najwyraźniej ignorując takie opinie kontynuują przygotowania do obchodów Roku Polskiego w Rosji i Roku Rosji w Polsce w 2015. – Przecież nie możemy udawać, że nic się nie stało – irytuje się opozycja.
REKLAMA
– Otrzymaliśmy ponad 200 zgłoszeń na kwotę ponad 65 milionów złotych. Wszystkie projekty organizowane mają być wspólnie przez polskich i rosyjskich partnerów – cytuje oficjalne stanowisko resortu kultury portal Bankier.pl.
Chodzi o nabór wniosków do ministerialnego programu "Rosja 2015 - Promesa", który służyć ma promocji polskiej kultury w tym kraju. W jego ramach odbywać się będą polsko-rosyjskie spotkania literackie, koncerty, spektakle teatralne, wystawy. Wszystkie te wydarzenia będą częścią większej, ogłoszonej już w 2013 roku inicjatywy pod nazwą “Rok Polski w Rosji i Rok Rosji w Polsce”.
– Prace prowadzone przez MSZ i MKiDN są wciąż na wczesnym etapie. Na ten moment trudno byłoby podać mi dokładny program wydarzeń związanych z tą inicjatywą – odpowiada w rozmowie z naTemat rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski na pytanie o to, jakie kulturalne imprezy strona rosyjska będzie realizować w Polsce.
Z rozmowy wynika też jasno, że zgodnie z doniesieniami mediów, oficjalna linia ministerstwa brzmi: nie należy łączyć "wydarzeń o charakterze kulturalno-promocyjnym z sytuacją polityczną wokół konfliktu rosyjsko-ukraińskiego".
“Aprobata dla działań Rosji”?
Przeciwko kontynuacji przygotowań stanowczo wypowiedział się w portalu braci Karnowskich polityk PiS i dwukrotny minister kultury Kazimierz Michał Ujazdowski. – W języku polityki podtrzymanie tych programów oznacza praktyczną aprobatę dla działań Rosji wbrew oficjalnemu stanowisku rządu, który potępia politykę Putina – pisał Ujazdowski.
Przeciwko kontynuacji przygotowań stanowczo wypowiedział się w portalu braci Karnowskich polityk PiS i dwukrotny minister kultury Kazimierz Michał Ujazdowski. – W języku polityki podtrzymanie tych programów oznacza praktyczną aprobatę dla działań Rosji wbrew oficjalnemu stanowisku rządu, który potępia politykę Putina – pisał Ujazdowski.
Polityk dodał, że pieniądze zaksięgowane na ten cel “można z powodzeniem przeznaczyć na współpracę kulturalną z innymi państwami z pożytkiem dla wzmocnienia pozycji Polski”. W rozmowie z naTemat takie samo stanowisko prezentuje inny poseł PiS, Krzysztof Szczerski.
– Ciekawe, czy hasłem przewodnim imprezy będzie “Miłość na Krymie”, tytuł sztuki Sławomira Mrożka – ironizuje Szczerski. Jego zdaniem w obecnej sytuacji politycznej minister Zdrojewski powinien co najmniej zawiesić przygotowania do obchodów.
Jeśli oczekujemy od państw Unii, by wstrzymały współpracę ekonomiczną z Rosją, sami powinniśmy być gotowi choćby do tego, by zawiesić współpracę na polu kultury. Inaczej wszystkie słowa potępienia dla Putina i nawoływanie do sankcji będą tylko pustymi frazesami.
“Dyplomacja kulturalna”
Decyzji rządu broni jednak Paweł Zalewski z PO. Jego zdaniem jest co najmniej kilka powodów, dla których powinniśmy kontynuować wymianę kulturalną z Rosjanami.
– Błędem byłoby uznanie, że Polska jest w konflikcie z Rosją, dlatego, że Rosja napadła Ukrainę – tłumaczy Zalewski. – Dyplomacja kulturalna jest istotna. Promując w Rosji polską kulturę docieramy do tamtejszej opinii publicznej – dodaje.
Jego zdaniem organizując Rok Polski w Rosji i Rok Rosji w Polsce udowadniamy też społeczności międzynarodowej, że nie jesteśmy rusofobami. – Nie ma się co odcinać od związków kulturalnych. A równolegle róbmy swoje – mówi Zalewski o działaniach polskiego rządu, które należy prowadzić w stosunku do Rosji w sferze politycznej i gospodarczej.
Podobnego zdania jest Jan Wojciech Piekarski, dyplomata i były ambasador Polski m.in. w Belgii i Izraelu. Ponieważ sam organizował w przeszłości wydarzenia kulturalne promujące polskich artystów za granicą, zapewnia, że zarzucanie tak złożonego (i planowanego od dwóch lat) przedsięwzięcia, byłoby błędem.
– Kultury, podobnie jak sportu, nie powinno się mieszać do polityki. Pamiętajmy, że te działania nie są skierowane do rosyjskich władz, tylko do tamtejszych widzów. Powinniśmy wykorzystać szansę, by na nich oddziaływać i promować wśród nich polską kulturę – mówi Piekarski. W przeciwnym razie rosyjskie społeczeństwo będzie jeszcze bardziej zamknięte na zewnętrzne wpływy i podatne na kremlowską propagandę.
Zależy od rozwoju konfliktu
Z takim podejściem ostro polemizuje poseł Szczerski: – Nie możemy mówić tylko o wartościach artystycznych tej imprezy. Chodzi o wydarzenie o charakterze międzypaństwowym. Przecież władze nie mogą udawać, że w stosunkach z Rosją nic się nie stało – ocenia.
Z takim podejściem ostro polemizuje poseł Szczerski: – Nie możemy mówić tylko o wartościach artystycznych tej imprezy. Chodzi o wydarzenie o charakterze międzypaństwowym. Przecież władze nie mogą udawać, że w stosunkach z Rosją nic się nie stało – ocenia.
Jan Wojciech Piekarski pozostaje jednak zwolennikiem wymiany kulturalnej, nawet jeśli oznaczałoby to, że na występy czy spotkania literackie do Polski przyjadą w ramach Roku Rosji artyści wspierający Kreml. – Niech przyjeżdżają. Najwyżej polscy widzowie ich zbojkotują albo wygwiżdżą – mówi Piekarski.
W oficjalnym komunikacie MSZ i MKiDN poinformowały, że ewentualne decyzje co do Roku Rosji w Polsce i Roku Polski w Rosji będą podejmowane w zależności od rozwoju konfliktu rosyjsko-ukraińskiego.
Marcin Wojciechowski nie chciał spekulować, co dokładnie miałoby się wydarzyć, aby zapadła decyzja o zawieszeniu współpracy. Nie był też w stanie określić dokładnych kosztów związanych z kulturalną inicjatywą zaplanowaną na 2015 rok. Niezależnie jednak od tego, jak duże będą to środki, aktualnym pozostaje pytanie: czy na pewno to właśnie jest najlepszy sposób na ich wydanie?

