Mokobelle i jej flagowe produkty, czyli bransoletki z kulek, można zobaczyć niemal w każdym polskim magazynie kobiecym. Marka biżuterii modowej została stworzona przez dwie przedsiębiorcze kobiety, które porzuciły korporacje i zaprojektowały swoje życie od nowa. Dokładnie tak samo jest w butikach Mokobelle, gdzie każda klientka może stworzyć własny projekt biżuterii. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Bransoletki stały się w ostatnich latach elementem codziennego stroju i coraz częściej nosimy nie jedną, a kilka naraz – tak wyjaśnia fenomen biżuterii modowej w rozmowie z naTemat Marta Skłodowska, współzałożycielka marki.
Marta Skłodowska: To polska marka, którą założyłyśmy 3,5 roku temu. Stoi za nią bardzo życiowa historia: odejście z korporacyjnego świata. Ja, prawniczka oraz moja wspólniczka, Magda Augustyniak, marketingowiec, obie z wieloletnim doświadczeniem zdobytym w dużych międzynarodowych firmach, trochę przez przypadek zrealizowałyśmy swoje kobiece marzenia.
Pierwotnie nasz wspólny projekt zakładał założenie jednego butiku z biżuterią w Warszawie, ale firma tak dynamicznie się rozwinęła przez te ponad 3 lata, że poza dwoma salonami w stolicy sprzedajemy swoją biżuterię również w Katowicach i Rzeszowie A już niedługo planujemy otwarcie kolejnych butików. Oczywiście mamy także prężnie działający sklep online. W naszych salonach aż 90 procent stanowi biżuteria własnej marki Mokobelle, ale uzupełniłyśmy ją o kolekcje zagranicznych designerów, które doskonale komponują się z naszymi projektami.
Czyli takie piękne kariery po porzuceniu korporacji to nie tylko wymysł prasy life-stylowej?
W każdej chwili można kompletnie przebudować swoje życie. Magda pokonała kolejne szczeble kariery korporacyjnej i po urlopie macierzyńskim stwierdziła, że już nie chce do tego wracać, zwłaszcza mając w domu dwójkę małych dzieci. Ja też doszłam do momentu, w którym zapragnęłam diametralnie zmienić życie zawodowe. Obie lubiłyśmy swoją prace, ale po wielu latach trochę popadłyśmy w rutynę i zdecydowanie potrzebowałyśmy nowych wyzwań.
A dlaczego akurat biżuteria?
I tu pojawił się element przypadku. Od siostry mojego męża, która zaczynała wtedy projektować biżuterię, początkowo traktując to jako hobby, dostałam w prezencie piękną bransoletkę. Trochę dla zabawy zaczęłyśmy wspólnie wymyślać kolejne wzory, które bardzo się wszystkim spodobały. I tak krok po kroku rozwinęła się nasza nowa działalność, w którą szybko zaangażowała się również Magda. Dziś dla naszej marki tworzą na wyłączność dwie pracownie jubilerskie oraz zespół projektantów. Wszystkie elementy biżuterii wykonywane są ręcznie ze srebra, złota i naturalnych kamieni.
W tym czasie powstawał dom mody La Mania Joanny Przetakiewicz, z którą przyjaźnię się od wielu lat - znamy się jeszcze z czasów studiów. Joanna zaproponowała nam stworzenie kolekcji biżuterii dla swojej marki. Z La Manią współpracujemy do dzisiaj. Tak więc trochę przypadek, trochę łut szczęścia, ale przede wszystkim zapał i zaangażowanie wielu bliskich mi osób sprawiły, że codziennie rano biegnę do pracy jak na skrzydłach.
Skąd nazwa Mokobelle?
Od pierwszego butiku przy ulicy Mokotowskiej. Wymyśliła ją Magda, która doskonale czuje te tematy. Już trzy lata temu wiedziałyśmy, że Mokotowska będzie modną ulicą, miał tam swój butik Maciej Zień, był też salon Lilou. Teraz Mokotowska jest najlepszym modowym adresem w mieście. Moko to oczywiście od Mokotowskiej, a belle od słowa „piękna”.
Mówi się, że dopiero pojawienie się podróbek jest wyznacznikiem sukcesu marki.
Wystarczy wejść na internetowe aukcje, żeby zobaczyć, że bardzo często bransoletki zrobione z kulek z zawieszkami nazywane są mokobelkami.
Kiedyś w Polsce kobiety nosiły albo tradycyjną delikatna złotą lub srebrną biżuterię albo dużą awangardową sprzedawaną w galeriach sztuki. Wpadłyśmy więc na pomysł stworzenia biżuterii zgodnej z najnowszymi trendami, ale takiej, która będzie dobrej jakości, wykonana ze szlachetnych materiałów. Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę.
Oczywiście to nie my wymyśliłyśmy bransoletki z kuleczek, ale zaczęłyśmy tworzyć swoje warianty. Śmiejemy się, że nasze kulki są dostępne we wszystkich możliwych odsłonach: mniejsze, większe, z kamieni w najróżniejszych kolorach. Wszystkie doskonale wyglądają w towarzystwie innych bransoletek – łańcuszków, rzemyków , sznureczków itd. Oczywiście Mokobelle to nie tylko bransoletki z kulek. Oferujemy również piękne naszyjniki zarówno te delikatne jak i bardziej spektakularne, a także kolczyki i pierścionki. Fantastyczne jest to, że kobiety zaczęły traktować biżuterię jak nieodzowną część każdej stylizacji, zmieniając ją zależnie od okazji czy nastroju.
Wiosną zainteresowanie biżuterią jest większe?
Oczywiście, kiedy robi się cieplej odsłaniamy ręce i dekolty, a w sklepach z biżuterią panuje ożywienie. Bransoletki stały się w ostatnich latach elementem codziennego stroju i coraz częściej nosimy nie jedną, a kilka, co jest nawiązaniem do modnej od wielu lat estetyki boho. Magda i ja kochamy ten styl, uwielbiamy się tak ubierać, więc biżuteria Mokobelle jest odzwierciedleniem tego, co jest nam w modzie bliskie. W tym sezonie proponujemy np. naszyjniki z pereł w stylu etno noszone do kolorowych tunik i sukienek.
Jaka zagraniczna marka jest takim dobrym wzorem jeśli chodzi o biżuterię?
Bardzo fajną marką jest Tous. Podoba mi się ten koncept biznesowy. Mogłabym oczywiście mówić o markach takich jak Cartier czy Chopard, które są absolutnie kultowe, ale to nie są nasze klimaty. Mokobelle jest raczej bliższa polskich realiów – oferujemy dobrą jakość za rozsądną cenę. To sprawia że naszymi klientkami są zarówno nastolatki jak i ich mamy i babcie.
Jak sprawdza się usługa personalizowania biżuterii?
Bardzo się podoba. Klientki mogą same wykreować swoją biżuterię z elementów dostępnych w Mokobelle: mają do dyspozycji najróżniejsze kamienie, łańcuszki i zawieszki. Dzięki temu każda z naszych klientek czuje się trochę projektantką. Wiele z nich przychodzi do nas realizować swoje własne unikalne pomysły, a w salonach zawsze czeka ktoś, kto pomoże i doradzi. Można też skorzystać z konfiguratora bransoletek w naszym sklepie internetowym.
Posiadacie w ofercie tak popularne ostatnio charmsy?
Często jesteśmy pytane o pojedyncze zawieszki, ale nie sprzedajemy ich. Naszą koncepcją jest sprzedaż gotowego produktu – chcemy uniknąć sytuacji, w której nasz charms jest dowieszony np. do plastikowych kulek. Zależy nam na pewnej kontroli nad tym, jak nasza biżuteria finalnie wygląda, oczywiście dając naszym klientkom swobodę w jej projektowaniu.
Planujecie wejść na rynek zagraniczny?
Mamy bardzo wielu klientów w Niemczech, Francji i Anglii, często tam gdzie Polacy zawożą naszą biżuterię jako prezenty . Myślimy o tym, żeby się pokazać na międzynarodowych targach, może już nawet tej jesieni. Wejście na rynki zagraniczne jest jednak sporym wyzwaniem. Do wszystkiego chcemy dojść stopniowo i rozwijać się organicznie nie tracąc uroku małej firmy, która dba o każdego klienta.