Obrzucanie rywala błotem albo obraz wszechmocnego polityka stylizowanego na głównego bohatera popularnego serialu „House of cards” - tak wyglądają pierwsze spoty wyborcze na początku kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Czy w ogóle warto zwracać szczególną uwagę na wyborcze spoty?
Wybory do Parlamentu Europejskiego już 25 maja. Pomimo że cieszą się one w Polsce najmniejszym zainteresowaniem ze wszystkich wyborów, to w tym przypadku zaczynają wyborczy maraton, który potrwa do 2015 roku. W ciągu półtora roku Polacy pójdą urn wyborczych aż cztery razy. To okres żniw dla polityków oraz specjalistów od marketingu politycznego. Przez ten czas będziemy bombardowani reklamówkami partyjnymi.
A te są tylko wzajemnym okładaniem się po głowie, które niewiele mówi o merytorycznych aspektach danej partii. Dlatego może lepiej nie zwracać na nie w ogóle uwagi? O zdanie zapytaliśmy ekspertów.
Kaczyński znów premierem
– Uważam, że jednak należy przyglądać się temu, na co kładą nacisk partie polityczne w swoich reklamówkach wyborczych – przekonuje Tomasz Skupieński, zajmujący się marketingiem politycznym. Dodaje również, że należy przy tym być ostrożnym, bo zarówno w samych spotach, jak i na konferencjach prasowych nigdy nie mamy pewności, że to, co politycy chcą nam przekazać, nie jest obliczone wyłącznie na zyskanie przychylności wyborców.
Skupieński podkreśla także, że to często od samych wyborców zależy ich treść. – Są one zwierciadłem, w którym wyborcy chcieliby się przejrzeć – dodaje.
Swoje spoty wyborcze przed majowymi wyborami zaprezentowała już PO, PiS, PSL oraz TR. To dopiero przedsmak reklamowej batalii o wyborcę i na dotychczasowych klipach z pewnością się nie skończy. Główna partia opozycyjna już myśli o kolejnym spocie. Prawo i Sprawiedliwość wypomina partii rządzącej, że nakręcili swoją reklamówkę w siedzibie premiera.
Teraz politycy PiS-u domagają się możliwość użyczenia gabinetu Tuska na potrzeby swojej kampanii. Rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska zaoferowała wynajęcie jednej z sal w Kancelarii Premiera, ale stanowczo podkreśliła, że o gabinecie premiera mowy być nie może.
Od ogółu do szczegółu
Jak przekonują specjaliści, komunikat wyborczy ma jedynie za zadanie wzmocnić obraz polityka, który wyborca już zna. Stąd klipy wyborcze są krótkie. Jak tłumaczy prof. Bohdan Szklarski, politolog z Instytutu Studiów Politycznych PAN, należy na nie patrzeć w szerszym kontekście.
– Reklamy wyborcze nie muszę być merytoryczne. Poza tym mają niewielkie znacznie – przekonuje prof. Szklarski. – Nie ma możliwości sprawdzenia skuteczności samego klipu w całej kampanii. Nie wiem na jak długo jest w stanie zmienić opinię wyborcy – przekonuje politolog PAN.
Większą wagę reklamówkom politycznym w walce o wyborców przypisuje dr Tomasz Płudowski, specjalista ds. marketingu politycznego z Collegium Civitas. – Klipy są pewną informacją dla wyborców – podkreśla. Spot wyborczy swoim przekazem może trafić skutecznie do kilku lub nawet kilkunastu procent wyborców. – Ich przekaz trafia zarówno do wyborców zdecydowanych, jak i niezdecydowanych – wyjaśnia specjalista.
Szybko jednak dodaje, że rzadko dochodzi do sytuacji, w której wyborca pod wpływem reklamy diametralnie zmienia front i głosuje na dotychczasowego oponenta politycznego.
Kup pan głos
W zagranicznych mediach funkcjonują specjalnie rubryki w gazetach, w których weryfikowane są obietnice składane przez polityków. – Mają one jednak znacznie słaby zasięg w porównaniu do telewizyjnych reklam wyborczych – zauważa politolog.
40. prezydent USA Ronald Reagan słusznie kiedyś zauważył, że "politycy mają skłonność do myślenia o następnych wyborach, a nie o następnym pokoleniu”. Dlatego też z wyjątkową ostrożnością i dystansem powinniśmy podchodzić do deklaracji politycznych, szczególnie w czasie kampanii wyborczych. – Politycy nie tyle kłamią, co tendencyjnie dobierają treść swoich komunikatów – zauważa dr Płudowski.