Paweł Graś pędził 100km/h po centrum Warszawy - pisze "Fakt". Minister odpowiada: - Nie prowadziłem auta
Paweł Graś pędził 100km/h po centrum Warszawy - pisze "Fakt". Minister odpowiada: - Nie prowadziłem auta Fot. Sławomir Kamiński / AG

"Fakt" po raz kolejny przyłapał limuzynę z politykiem na łamaniu przepisów drogowych. Tym razem padło na ministra Pawła Grasia, który - jak wynika z relacji tabloidu - pędził 100 km/h po Alejach Ujazdowskich, znajdujących się w centrum Warszawy. Pytany przez nas minister odpowiada: - Niczego takiego nie odnotowałem.

REKLAMA
- Nie wiem w jaki sposób "Fakt" badał prędkość, ja niczego takiego nie odnotowałem, nie wiem o co chodzi. Tym bardziej, że to nie ja prowadziłem, więc ewentualnie należy pytać kierowcę - powiedział nam Paweł Graś na pytanie o incydent pokazany przez "Fakt".
Bulwarówka opisała, jak limuzyna z Grasiem na pokładzie pędziła 100 km/h po warszawskich Alejach Ujazdowskich. To na tej ulicy znajduje się Kancelaria Premiera. Przy czym jest to też miejsce tuż obok Łazienek Królewskich, a wzdłuż jezdni ciągnie się ścieżka rowerowa. Na odcinku, po którym jechała limuzyna Grasia, znajdują się m.in. przejścia dla pieszych bez świateł. Mimo to, limuzyna ministra pędziła tam z prędkością dwukrotnie wyższą, niż dozwolona - wynika z doniesień "Faktu".
Tabloid zaznacza, że każdy inny kierowca dostałby za to mandat wysokości 400 złotych i 8 punktów karnych. Minister jednak samochodu nie prowadził - widać to po zdjęciach - i jak stwierdził, nie odnotował przekroczenia prędkości. Oczywiście, gazecie trudno będzie udowodnić, że limuzyna jechała akurat z tą prędkością. Ale też wiadomo, że siedzenie w pędzącym aucie jako pasażer jest po prostu dobrą wymówką, by powiedzieć, że się nie zauważyło przekroczenia prędkości.
Podobnie bowiem tłumaczył się tydzień temu europoseł Michał Kamiński. "Fakt" podawał, że jego auto pędziło znacznie szybciej, niż z dozwoloną prędkością. Kamiński w rozmowie z nami odpowiadał, że sam tego nie zauważył, bo nie prowadził, a do tego tabloid nie ma dowodu na przekroczenie prędkości. Wyborcom jednak pewnie wystarczy informacja z tabloidu - i nie potrzebują widzieć pomiarów z radaru.