- Tak naprawdę, ten protest fajny był pierwszego dnia. Drugiego było jako tako, a później tak został upolityczniony - tak o wydarzeniach ostatnich kilkunastu dni z sejmowych korytarzy mówiła w poniedziałkowym programie "Tomasz Lis na żywo" Anna Kalbarczyk - jedyna protestująca, która przyjęła propozycję premiera. Tymczasem politycy spierali się o to, na ile kraj stać, by lepiej wspierać niepełnosprawnych finansowo.
Anna Kalbarczyk była jedyną z protestujących w Sejmie matek niepełnosprawnych dzieci, która przyjęła propozycję złożoną przez premiera Donalda Tuska. Jak ujawniła w rozmowie z Tomaszem Lisem, skłoniło ją do tego także postępujące upolitycznianie protestu, do którego przyczynić mieli się przede wszystkim politycy Solidarnej Polski i Twojego Ruchu. Kobieta podkreśliła jednak, że ona w Sejmie znalazła się właśnie dzięki wsparciu polityków ugrupowania Janusza Palikota.
Awantura o "fotę"
Matka niepełnosprawnego dziecka dodała, iż jej decyzja o przerwaniu protestu w Sejmie miała też związek z tym, że w naszym kraju żyją także inne osoby i grupy, które również potrzebują wsparcia. W jej ocenie, w pierwszych dniach okupacji gmachu parlamentu celem było bowiem nie tylko wywalczenie konkretnych pieniędzy, ale i szerszych zmian społecznych.
- Nie żeruje się na zdrowiu i życiu dzieci - mówiła Kalbarczyk, a obecnej w studiu "Tomasz Lis na żywo" posłance Beacie Kempie zarzuciła, iż ta przyszła do protestujących rodziców osób niepełnosprawnych jedynie po to, by "strzelić sobie fotę". Chwilę później posłanka Solidarnej Polskie zapowiedziała, iż za te słowa rozważy pozwanie Anny Kalbarczyk. - To przykre co ta pani powiedziała - stwierdziła
- Wszystko jest jasne. Pani przedtem uczestniczyła w protestach, które organizował Twój Ruch - dodała. Przedstawicielka partii, która przedstawia się jako główny organizator protestu na sejmowym korytarzu oceniła również, że jedyna matka, która przyjęła propozycje premiera znalazła się w Sejmie po to, by rozbić protest.
Bogaty kraj?
W dalszej części programu "Tomasz Lis na żywo" również nie brakowało emocji, które wzbudzają protestujący rodzice niepełnosprawnych dzieci. Jan Filip Libicki z PO zasugerował nawet, że prace nad rozwiązaniem zaproponowanym przez premiera powinny zostać wstrzymane do czasu, aż te osoby opuszczą gmach Sejmu. - Ten protest się wypala, a po drugie niknie główny problem - stwierdził.
W jego ocenie, protesty w nawet najbardziej chwalebnych sprawach nie powinny odbywać się na zasadzie okupacji parlamentu. Nawet tak dramatyczna sytuacja, jak ta, w której znaleźli się opiekunowie osób niepełnosprawnych nie uprawnia więc do tego typu zachowania.
- Jesteśmy bardzo bogatym krajem w centrum Europy - grzmiała w odpowiedzi Beata Kempa. Jej zdaniem, przypadek opiekunów osób niepełnosprawnych to jeden z dowodów na to, iż tego polskiego bogactwa nie potrafi zagospodarować zły gospodarz, czyli rząd Donalda Tuska. Jednocześnie była polityk PiS wyjaśniała, dlaczego równie stanowczo nie upominała się o środowisko niepełnosprawnych, gdy to jej ówczesna partia rządziła krajem. - Wtedy nie było protestów - mówiła wprost.