Wracasz do pracy po Świętach i już myślisz o tym, jak wyrwać się z biura na majowy weekend. Ale blokują cię terminy, a przede wszystkim brak gotówki. Chcesz znaleźć darmowy nocleg? Masz ponad 5 milionów możliwości. Bo tylu użytkowników uprawia couchsurfing. U nas krótki kurs tej pożytecznej dyscypliny.
Noclegi to – po kosztach transportu – najpoważniejszy wydatek w budżecie naszych podróży. Ale już od kilkudziesięciu lat możemy cieszyć się pobytem w każdym zakątku świata za darmo. Klasykiem jest międzynarodowa organizacja Servas, która powstała w 1949 roku.
I ma swoją ideologię. To nie darmowe hotele. Podstawowym celem jest poznanie gospodarzy. Dlatego zasadą jest udzielanie gościny na dwa noclegi, gdyż jedna noc to za krótko na poznanie się i nawiązanie bliższego kontaktu. Gospodarz może poczęstować obiadem, ale nie jest to obowiązek. Może też zaproponować kolejne noclegi. Podróżnik powinien dostosować się do rytmu życia domowników. Raczej nie ma tu mowy o pozostawieniu gościowi kluczy.
Nie każdy może być członkiem Servasu i wymaga to zaangażowania. Aby zostać servasovcem, należy skontaktować się z sekretarzem krajowym organizacji. Na
spotkanie trzeba przynieść list polecający od jednego z członków Servasu lub od dwóch osób cieszących się szacunkiem. Ważny przez rok list musi mieć oryginalny znaczek, za który trzeba zapłacić. 120 złotych kosztuje znaczek podróżnika, 100 złotych ten dla gospodarza. Z międzynarodowym „Letter of Introduction” można złożyć dowolną liczbę wizyt w domach servasowskich w danym roku kalendarzowym, bo znaczek jest ważny przez 12 miesięcy. Obowiązkiem podróżnika jest przesłanie do głównego koordynatora w kraju zamieszkania sprawozdania z przeprowadzonych wizyt.
Najpopularniejszy jest jednak w tej chwili portal Couchsurfing.com. Z angielskiego – szukanie kanapy. Polacy już dawno przekonali się do couchsurfingu (popularność portalu sprawiła, że określa się w ten sposób ten tryb podróżowania). Hostów jest około 20 tysięcy. To dużo prostsza opcja niż Servas. Wystarczy założyć swoje konto, uzupełnić o zdjęcie i podstawowe informacje. Gotowe! Teraz można już szukać kanap. Gdzie? Właściwie wszędzie tam, gdzie dotarł już internet. Najłatwiej znajdziesz kanapę w tych krajach, które do internetu mają najszerszy dostęp. A więc w Europie i Ameryce. Ale nie ma co rezygnować z planowania bardziej egzotycznych podróży. – Na prawie całą wycieczkę na wschód Turcji zorganizowałem sobie nocleg przez Couchsurfing.com. Byłem m.in. w Trabzonie, Erzurum, Dogubeyazit, Van, Diyarbakir, Mardin, Sanliurfie – mówi 24-letni Jarek.
Nocleg to jednak przestarzała nazwa. W couchsurfingowym slangu używa się słowa couch. Kanapa. Ale pod samym pojęciem nie zawsze kryje się ta wygodna,
rozkładana. Rodzajów couchów jest dużo. Są couche sofy, zazwyczaj ulokowane w salonach. Zdarzają się też couche-łóżka, często nawet w oddzielnych, zagospodarowanych tylko dla nas pokojach. Ale decydując się na couchsurfing, nie nastawiajmy się na to. Bo to ogromny luksus, ale jeszcze większa rzadkość. Najczęściej zdarzają się więc couche-materace, które leżą w kuchni, pokoju gospodarza, a nawet na przestronniejszych korytarzach. Czasem trzeba o nie wręcz zawalczyć. – To było chyba w Pradze. Już myśleliśmy, że znaleźliśmy nocleg. Spanie było na materacu, a ogólne warunki niezbyt dobre, ale późno zabraliśmy się za szukanie, więc stwierdziliśmy, że nie ma co wybrzydzać. Okazało się, że w ogłoszeniu małymi literami było napisane, że przed noclegiem trzeba stoczyć walkę o materac. Coś w stylu wrestlingu. Gospodarz miał przygotowane stroje, a zdjęcia z walk wrzucał do internetu. Po ich upublicznieniu, mogłeś już spać spokojnie – mówi 23-letnia Ala, która na couchsurfingowe wypady zawsze zabiera chłopaka.
Tak "wymagających" gospodarzy jest jednak niewielu. Bardziej zależy im na jak najcieplejszym przyjęciu, bez elementu rywalizacji. Zdarzają się gospodarze,
którzy biorą cię pod swoje skrzydła odkąd pojawisz się na terminalu. Pomogą z bagażem, przetransportują do centrum. Częściej jednak spotykacie się na progu domu. Wtedy można stanąć twarzą w twarz z każdym. Studentem, emerytem, pracownikiem korporacji i właścicielem małego osiedlowego sklepiku. Ale na Couchsurfing często decydują się freaki, ludzie z artystyczną duszą. Którzy po prostu lubią poznawać nowych obywateli świata. – W czasie podróży po Syberii, na wyspach Olchon, zobaczyliśmy cerkiew, a obok niej drewniany domek. W oknie widać było popa, więc podeszliśmy i zastukaliśmy, żeby się przywitać. Nagle z mieszkania wytoczyła się masa obcokrajowców. Okazało się, że pop zbudował specjalnie dla couchsurferów domek, w którym ich przyjmuje! Nad samym Bajkałem! – mówi 23-letnia Olga. W Belgii wylądowała u kwiaciarki, która mieszkanie miała urządzone w stylu Fridy. Masa kolorów, wszędzie grube koty, kwiaty, muzyka. I sama też była cudowną postacią. – W Mardin hostował nas nauczyciel, który pił i jarał zielsko na potęgę! To było mega – mówi 24-letni Jarek.
Słowo "mega" to na hasło Couchsurfing.com nierzadka odpowiedź. Trudno spotkać się z negatywnymi opiniami na ten temat. Ale według zwolenników Servasa, to mniej bezpieczna opcja. I na pewno nie dla francuskich piesków. Do pewnych rzeczy musisz się przyzwyczaić, do innych dostosować. Pod prysznicem twojego hosta może być grzyb, ale wtedy możesz wziąć ze sobą kąpielowe klapki.
Ale podstawowe zasady obycia w towarzystwie trzeba zachować. Z pustymi rękami się nie jedzie. O tym supergościnni Polacy akurat wiedzą. Jeśli nie masz pojęcia, co ze sobą zabrać, weź polską wódkę. Żubrówka, czy Żołądkowa to taki standard. Zagraniczni gospodarze będą zachwyceni. – Kiedy tylko postawiliśmy na kuchennym blacie naszego hosta, Christiana z Danii, butelkę z procentami, z wielkimi oczami wykrzyknął, że plany na dzisiejszy wieczór mamy już załatwione. Nie mylił się. Wspierając się jeszcze duńskim piwem, balowaliśmy do samego rana – mówi 24-letnia Karolina, która na swój cel podróży kilkukrotnie wybierała Kopenhagę.
Dlaczego? Bo ufa Duńczykom. Zresztą, społeczność couchsurferów żyje właśnie dzięki wzajemnemu zaufaniu. Wielu jest takich, co zostawiają nawet klucze do
mieszkania. Tak, to prawda. Ale dla tych, którzy wyznają zasadę ograniczonego zaufania, Couchsurfing przygotował dodatkowe formy ochrony. Można szukać zweryfikowanego użytkownika. Sprawdzać polecenia. – Warto wybierać osoby, które mają dużo dobrych opinii na profilu, dokładnie przestudiować, co o sobie piszą i polegać na własnej intuicji - mówi Olga. Ala ma trochę inny sposób: – Najpierw często pytamy znajomych, czy nie mogą nam kogoś polecić. Dopiero później sprawdzamy komentarze. Gdybym sama jechała za granicę, na pewno wybierałabym tylko osoby o zweryfikowanej tożsamości. Poza tym nie ma się czego obawiać. Wiem to z własnego doświadczenia. Pojechałam do Stambułu. Nocowałam u 33-letniego mężczyzny, który mieszkał tylko z kolegą. Wszyscy znajomi przed wyprawą żegnali się ze mną, jakby było to nasze ostatnie spotkanie. Przetrwałam! I przywiozłam tylko miłe wspomnienia. Bo host pokazał mi wszystko, co najciekawsze, najbardziej egzotyczne i niekomercyjne w tym wielokulturowym mieście.
Kontakt zazwyczaj urywa się tuż po powrocie. Odradza tylko wówczas, gdy nasz gospodarz zechce odwiedzić Polskę. Ale zdarzają się też historie z kontynuacją. – Moje koleżanki często wracają z wyjazdów z jakimiś romansami na koncie. Raz Holender zapomniał odebrać jedną z nich z lotniska, a ona zgubiła jego numer i nie miała noclegu. Kiedy już zdobyła kontakt, okazało się, że rozładował mu się telefon. Ale historia skończyła się happy endem. Odebrał ją współlokator chłopaka, w którym się zakochała – mówi Ala.
Romanse romansami. – Mój kolega zwiedził z Couchsurfingiem cały świat. W końcu wybrał się na Bali. Coś przyciągnęło go do udzielającej mu gościny kobiety. Wylądowali razem w łóżku, a ona chciała podać go do sądu o molestowanie. Sprawa ucichła, ale przyjemnie nie było – twierdzi 23-letni Michał.
Couchsurfing to najłatwiejsza platforma. Ale są też inne możliwości. Na przykład Hospitalityclub, który powstał 2 lata przed couchsurfingiem, czyli już w 2000 roku. Tak, jak couchsurfing, umożliwia podróżnikom z całego świata kontakt i wzajemną pomoc. Nie tylko w zakwaterowaniu, ale np. odebraniu z lotniska, czy opracowaniu trasy zwiedzania. Dla gospodarzy jest to sympatyczne wyzwanie. Nawet, jeśli sami nie podróżują, mogą gościć w taki czy inny sposób kawałek świata u siebie. Każda sytuacja jest rozpatrywana indywidualnie i nie ma żadnych zobowiązań poza szacunkiem w stosunku do innych.
Serwisy, jak couchsurfing, czy hospitalityclub sprawdza się na ostatnią chwilę. Ale tuż przed weekendem majowym może być ciężko, bo to jeden z najbardziej obleganych terminów. Jeśli masz zbyt mało znajomych, którzy polecają cię jako towarzysza podróży, twoje zdjęcia są niezbyt wiarygodne, a profil pozbawiony informacji, mogą ci odmówić. O swoją opinię na couchsurfingu trzeba dbać. Podróżnikowi Servasa nie wolno prosić o gościnę w tym samym dniu, w którym skontaktował się z właścicielem mieszkania, chyba że taka ewentualność jest zaznaczona na liście gospodarzy. Podróżnik musi przestrzegać wskazanych na liście terminów i sposobów zawiadamiania o planowanych odwiedzinach. Na przykład? Nie dzwonić do gospodarza przed 8 i po 22.
Do długiego weekendu majowego pozostało jeszcze 27 dni. Najwyższy czas, by zasiąść przed komputerem i rozpocząć poszukiwania.
Reklama.
Jarek
24 lata
Na prawie cała wycieczkę na wschód Turcji, zorganizowałem sobie nocleg przez Couchsurfing. Byłem m.in. w Trabzonie, Erzurum, Dogubeyazit, Van, Diyarbakir, Mardin, Sanliurfie.
Ala
23 lata
Okazało się, w ogłoszeniu małymi literami było napisane, że przed noclegiem trzeba stoczyć walkę o materac. Coś w stylu wrestlingu. Gospodarz miał przygotowane stroje, a zdjęcia z walk wrzucał do internetu. Po ich upublicznieniu, mogłeś już spać spokojnie.
Olga
23 lata
Z mieszkania wytoczyła się masa obcokrajowców. Okazało się, że pop zbudował specjalnie dla couchsurferów domek, w którym ich przyjmuje! Nad samym Bajkałem!
Karolina
24 lata
Kiedy tylko postawiliśmy na kuchennym blacie naszego hosta, Christiana z Danii, butelkę z procentami, z wielkimi oczami wykrzyknął, że plany na dzisiejszy wieczór mamy już załatwione.