PZU wprowadza rewolucję w OC. Na czym ona polega? To bezpośrednia likwidacja szkód z pominięciem ubezpieczyciela sprawcy
PZU wprowadza rewolucję w OC. Na czym ona polega? To bezpośrednia likwidacja szkód z pominięciem ubezpieczyciela sprawcy Fot. Franciszek Mazur / AG

Mamy stłuczkę, nie jesteśmy sprawcą, zgłaszamy sprawę do ubezpieczyciela, a szkody likwidujemy... No właśnie, gdzie? To zależy od tego, u kogo ubezpieczony jest sprawca zdarzenia. Możemy trafić dobrze, a możemy trafić fatalnie – i nasze ukochane auto zostanie naprawione tak, że jeszcze za pół roku będziemy pluć sobie w brodę. PZU właśnie postanowiło wywrócić ten system do góry nogami – tak, by klienci byli bardziej zadowoleni.

REKLAMA
"PZU wprowadza rewolucyjne zmiany w OC komunikacyjnym" – ogłosił ubezpieczyciel. Choć przyzwyczajeni jesteśmy do haseł o "rewolucjach" i "przełomowych zmianach", to w tym przypadku PZU nie przesadza – i naprawdę szykuje bardzo istotną zmianę w działaniu OC. Co najważniejsze, na zmianie tej skorzystają klienci ubezpieczyciela, ale nie poniosą za to żadnych dodatkowych kosztów.
Co dokładnie zmienia PZU?
Obecnie w przypadku stłuczki dzieje się tak, że to ubezpieczyciel sprawcy kolizji dokonuje likwidacji szkód ofiary. Powoduje to, że powypadkowa naprawa przypomina loterię: jeśli trafimy na solidnego, sprawdzonego ubezpieczyciela, zapewne szkody zostaną zlikwidowane w sposób nie budzący wątpliwości.
Ale jeśli trafimy na niezbyt znaną, małą, czy po prostu bardzo tanią firmę ubezpieczeniową, istnieje spore ryzyko, że naprawa nie będzie takiej jakości, jakiej oczekujemy. Zamiast oryginalnych części dostaniemy zamienniki, lakier pokrywający blachę może być słabszej jakości. Dzieje się tak, bo jak tłumaczył podczas konferencji prasowej członek zarządu PZU Tomasz Tarkowski, ubezpieczyciele konkurują dzisiaj ze sobą głównie na polu cenowym, co powoduje, że szukają oszczędności, gdzie się da.
PZU wywraca to do góry nogami – i oferuje swoim klientom możliwość likwidacji szkód przez siebie, a nie przez ubezpieczyciela sprawcy. Nazwano to "bezpośrednią likwidacją szkód". W ten sposób unikamy ryzyka, że likwidacja szkody zostanie zrobiona po kosztach i byle jak. Tomasz Tarkowski przypominał przy tym, że kosztorysy likwidacji szkód są wyższe niż te wystawiane przez wielu innych ubezpieczycieli, co świadczy o jakości napraw.
logo
Tak, w skrócie, wygląda OC-rewolucja dokonana przez PZU Fot. PZU

Klient korzysta, ale nie płaci
Najważniejsze jednak jest, że PZU nie zamierza podwyższać składek dla klientów w związku z wprowadzeniem tej zmiany. Koszty całej operacji ponosi sam ubezpieczyciel. – Klient nie będzie partycypował w kosztach – zapewniał na konferencji Tomasz Tarkowski.
Co więcej, od strony procedur czy formalności dla ubezpieczonego w PZU taki system będzie łatwiejszy niż dotychczas. W przypadku stłuczki bowiem, gdy mamy już oświadczenie o winie sprawcy lub sprawę winy załatwiła policja, wystarczy zadzwonić do PZU, zgłosić wypadek i firma wszystkim dalej się zajmie. Formalności, rozliczenia z ubezpieczycielem sprawcy – nic z tych rzeczy nas nie dotyczy. Ponadto, rewolucja w OC nie dotyczy tylko kierowców, którzy wykupią nowe polisy w PZU, ale też tych, którzy wykupili je aż do roku wstecz. To pokazuje, że PZU faktycznie zależy na zmianie jakości usług, a nie wyłącznie przyciągnięciu nowych klientów.
Bez limitu szkód
Oczywiście, możliwość skorzystania z tej usługi jest obwarowana pewnymi warunkami, ale są one na tyle ogólne, że w zasadzie będzie się tak dało załatwić wszystkie stłuczki na terenie Polski, choć usługa nie będzie obejmować szkód osobowych.
Istotne w tym przypadku jest jednak, że PZU nie wyznacza ani dolnego, ani górnego limitu wartości szkód. Niektórzy ubezpieczyciele wprowadzili bowiem podobną opcję wcześniej, ale właśnie z limitem szkód – na przykład 5 tysięcy złotych, co powoduje, że jedynie kilka procent przypadków kwalifikuje się do skorzystania z takiej możliwości.
Czemu nikt na to nie wpadł i co z resztą ubezpieczycieli?
Dlatego też to PZU może przypisać sobie rewolucję w ubezpieczeniach. Jak podkreślał na konferencji Tarkowski, towarzystwa ubezpieczeniowe myślały o wprowadzeniu ogólnie takiego systemu, ale rozmowy między TU trwają od kilku lat i nic z nich nie wynika. – Rozmawialiśmy o tym z innymi ubezpieczycielami od 2008 roku, ale bez efektu – mówił Tarkowski.
Wiceprezes zaznaczył jednak, że gdyby inni ubezpieczyciele chcieli dokonać podobnej zmiany, PZU chętnie podejmie z nimi współpracę na zasadzie wzajemności przy wprowadzaniu takiego rozwiązania. Ubezpieczyciel chce bowiem, jak to określił Tarkowski, a także wcześniej prezes firmy Andrzej Klesyk, "wyznaczać trendy na rynku".
Andrzej Klesyk
Prezes PZU

Kiedy prezentując w marcu ‘12 roku strategię PZU mówiłem, że chcemy być najbardziej zorientowaną na klienta firmą ubezpieczeniową w naszym regionie, miałem na myśli właśnie takie rozwiązania. Nowe, ułatwiające życie, zdejmujące obowiązki z barków klienta. (...) Wspomniałem wówczas także, że chcemy być strażnikiem rynku i dzięki otwartemu umysłowi i doświadczeniu możemy wyznaczać trendy dla całej branży ubezpieczeniowej w kraju. Dziś PZU staje w obronie klientów i wskazuje rynkowi kierunek.


Wygląda na to, że Andrzej Klesyk nie rzucał słów na wiatr. PZU w zasadzie postawiło się wojnie cenowej między ubezpieczycielami i miejmy nadzieję, że faktycznie wymusi na nich zmianę jakości usług. Jako kierowca, który niedawno użerał się z fatalnym ubezpieczycielem sprawcy – wycena szkód zakrawała na kpinę z mojego samochodu – mam nadzieję, że rynek jak najszybciej podłapie to rozwiązanie.