Natasza Urbańska, Joanna Brodzik, Doda, posłanka Jolanta Szczypińska, panie Grycan, Tomasz Jacyków – to tylko niektórzy z bywalców "salonów", którzy lubią pokazywać się z akcesoriami opatrzonymi wielkimi logo znanych – i drogich – marek. Torba z logo LV czy Prady to jasny komunikat dla świata: mam pieniądze, osiągnęłam/–em sukces, patrzcie na mnie i podziwiajcie. Często jednak okazuje się, że te arcydzieła designu i przedmioty kultu, jakimi stały się marki, to podróbki.
Kiedy dziennikarka zapytała stylistę Tomasza Jacykowa o podrobione buty Christiana Louboutina, które miała nosić Marta Grycan, ten odpowiedział: Kto to mówi? To mówi dziewczyna, której jedyną kartą, jaką posiada, jest ta na przejazd komunikacją.
Przekaz jest prosty: nie masz kasy – nie odzywaj się. Siedź plebsie cicho i pozwól nam, znanym, bogatym i obwieszonym rozpoznawalnymi logo, brylować. – Ludzie nie kumają, że kupuje się rzeczy z jakiegoś powodu, nie dlatego, żeby mieć czerwoną podeszwę i kłuć nią w oczy innych – przekonywał stylista, który – jak donoszą portale plotkarskie – wielokrotnie pokazywał się z akcesoriami domów mody, których oryginały prawdopodobnie nigdy nie powstały.
Ludzie faktycznie często nie kumają – na przykład tego, po co kupować podróbki luksusowych towarów i narażać się na śmieszność w momencie, kiedy dojdzie do zawstydzającej wpadki? – Noszenie podróbek – czy przez gwiazdy, czy normalnych ludzi – zawsze było i będzie obciachem. Niestety zdarza się to nagminnie i nie tylko wśród polskich gwiazd – mówi stylistka Magdalena Iwańska, właścicielka Kreatorni Stylu.
Prawdziwe damy nie noszą podróbek Obciach? Obciach. Wiedzą o tym Amerykanie, Włosi i Francuzi, którzy wprowadzili prawo sankcjonujące zarówno sprzedawanie podrabianych produktów, jak i ich zakup. Kupujesz podrabiane luksusy – zapłacisz wysoką grzywnę albo pójdziesz do więzienia, bo to cios w gospodarkę.
Francuskie stowarzyszenie dóbr luksusowych Comité Colbert wraz z tamtejszym Urzędem Celnym oraz Narodowym Komitetem ds. Walki z Podróbkami przeprowadziło kampanię społeczną, która miała uświadomić konsumentom, iż kupowanie podróbek nie jest w porządku.
"Prawdziwe damy nie lubią podróbek", "Kup fałszywego Cartiera, a pójdziesz do prawdziwego więzienia" czy "Jeśli masz taki telefon, bądź gotowa zadzwonić do prawnika" – to tylko niektóre z haseł kampanii, w którą zaangażowały się największe francuskie domy mody. To dlatego kupowanie torebek od Prady, okularów marki Ray Ban czy zegarków Tag Heuera w nowojorskim Chinatown, na rzymskiej Via del Corso czy w podziemiach paryskiego metra nabrało znamion czegoś, co jest nie tylko obciachem, ale i przestępstwem.
Podróbka, marka, symbol statusu W Polsce na razie kar za kupowanie podrobionych towarów nie ma. Art. 305 prawa własności przemysłowej przewiduje jednak karę grzywny lub pozbawienia wolności dla kogoś, kto "wprowadza do obrotu, oznacza towary podrobionym znakiem towarowym, zarejestrowanym znakiem towarowym, którego nie ma prawa używać lub dokonuje obrotu towarami oznaczonymi takimi znakami".
Przedstawiciele polskich salonów lubią się schować za wielkim logo nawet, jeśli jest wykonane z taniego stopu metalu i widnieje na torebce ze skaju, która udaje aligatora. To dlatego że, jak wyjaśnia psycholog dr Joanna Heidtman, logo, które reprezentuje markę, już od dawna nie jest tylko jej graficznym wyznacznikiem, ale całym zestawem skojarzeń. Przedmiot danej marki staje się więc symbolem dóbr niematerialnych – prestiżu i statusu społecznego, które z kolei związane są ze stanem posiadania.
– Wiadomo, że wysoka cena jest związana z dobrą jakością, jednak kult marek już dawno przekroczył tę relację. Wokół marek powstały mity, zostały wykreowane skojarzenia z marką, mające bazować na tym, czego ludzie pożądają, a więc statusu i prestiżu, utożsamiania się ze znanymi ludźmi, którzy odnieśli sukces i noszą takie rzeczy – mówi dr Heidtman. Chodzi o świecenie, dzięki torbie czy butami, odbitym blaskiem sukcesu, który odniósł ktoś inny. Często jest to tylko zewnętrzna manifestacja, jak w przypadku podróbek, za którymi nie idzie majątek.
Przedrzeźnianie mody
Inaczej jest w przypadku tych, dla których pastiszowa zabawa podróbkami jest sposobem na wyłamanie się z marketingowej dyktatury marek. To ludzie, którzy, kupując quasi Rolex za 50 dolarów, kpią z systemu. – To rozumiem i to mnie cieszy, oznacza to bowiem wyłom w konsumenckiej mentalności, oznacza, że nie musimy się poddawać dyktaturze marki – mówi dr Heidtman.
Takie samo założenie przyświeca twórcom Shanzhai Biennial, projektu z pogranicza mody i sztuki. Avena Gallagher, Babak Radboy i Cyril Dyval ("Item Idem"), zafascynowani pełnym podróbek wszystkiego nowojorskim Chinatown, a później i samymi Chinami – gdzie można kupić niemal wszystko z logo firmy Apple – stworzyli inspirowaną podróbkami kolekcję, która...istnieje tylko w Photoshopie. Chcieli wyśmiać konsumpcyjny pęd, prowadzący do tego, że identyfikacja człowieka z marką jest tak silna, iż nie ma dla niego większego znaczenia, czy kupuje oryginał, czy podróbkę.
Lans po taniości
Dla polskiego celebryty też nie ma to większego znaczenia. – Może to kompleksy i chęć podniesienia poczucia własnej wartości. I nadzieja, że przeciętny widz (Polak) nie zna się i nie rozpozna podróbki, w przekonaniu, że gwiazdę stać na oryginał – mówi Magda Iwańska. Ta stylistka i redaktorka mody uważa także, że powodem, dla którego wiele polskich celebrytek nosi podróbki, jest fakt, że w ich mentalności nie leży kupowanie drogich, markowych rzeczy. Chcą trochę błysnąć, ale po taniości.
– Gwiazdy czy celebrytki, które często doszły do sukcesu od tzw. zera, nie mają „we krwi” wydawania pieniędzy na bardzo drogie markowe rzeczy. I to chyba gdzieś w człowieku zostaje... ale oczywiście zależy to od indywidualnej mentalności – dodaje Iwańska. A na koniec mówi: poza tym takie jest prawo show biznesu. Nie ważne, jak mówią, ważne, żeby mówili. A to, że założyła torbę z logo LV, która kosztowała 15 dolarów na targu w Turcji, jest równie dobrym pretekstem, jak każdy inny.