Debata zdrowotna miała być mocnym uderzeniem PiS w Platformę, ale nieobecność premiera i gadatliwość ministra Arłukowicza sprawiły, że PiS nic nie ugrał. Ale się nie poddaje. – Przez 6,5 roku ponad 15 mld naszych pieniędzy poszło w błoto. Czy minister zawiadomił prokuratora? – pyta w "Bez autoryzacji" Bolesław Piecha z PiS.
Daliście się wczoraj zagadać ministrowi Arłukowiczowi.
Bolesław Piecha: No cóż, przeciwników się nie wybiera. Można toczyć swoją narrację, a można próbować przebić się przez ten słowotok i dyskutować merytorycznie. Ale Arłukowicz miał taką konwencję. My mieliśmy ekspertów i każdy zabrał głos, po drugiej stronie mówił pan minister, i to głównie ad personam, nie ad meritum.
Ale coś udało się ustalić. To dobrze, że chce likwidować kolejki, najpierw onkologiczne, później inne. Ale zasiał w nas niepokój, bo stwierdził, że to się da zrobić bezkosztowo. Nie wiem więc dlaczego nie zrobił tego wcześniej, skoro to takie proste. Poza tym stwierdził, że tylko w onkologii 2,2 mld zł jest wydawane nieracjonalnie.
Więc przez 6,5 roku ponad 15 mld naszych pieniędzy poszło w błoto. Czy minister zawiadomił prokuratora albo wyciągnął wobec swoich podwładnych konsekwencje? On sam też powinien podać się do dymisji, skoro tylko za jego kadencji 5 mld zł zamiast na leczenie pacjentów poszło na ich leżenie.
Będziecie kontynuować wątek tych zaginionych miliardów?
Tak, musimy. Choć sądzę, że to był zabieg PR-owy, a Bartosz Arłukowicz ma małe pojęcie o przepływach finansowych i o Narodowym Funduszu Zdrowia. Być może tych hospitalizacji jest za dużo, ale część chorych po chemioterapii nie nadaje się do pobytu domowego czy hostelowego.
Skrupulatnie sprawdzimy jak to się stało, że od 2015 r. z systemu wypłynęło 15 mld zł i kto, gdzie na tym zarobił.
PiS przygotowuje już spot z ogranym pustym miejscem Donalda Tuska?
Proszę mnie o to nie pytać, nie jestem w sztabie. Nie mieszałbym kampanii z merytoryczną rozmową, chociaż Bartosz Arłukowicz usilnie to robił. Ale to dobrze, że po raz pierwszy od dawna PiS i PO usiadły na przeciw siebie.
To zasługa premiera Kaczyńskiego. Szkoda, że nie uczestniczył w spotkaniu premier. On nie jest omnibusem – pan chyba wie, a jeżeli nie, to zalicza się pan do mało rozumnych fanów – i pewne rzeczy musi usłyszeć.
Będą kolejne debaty?
Chciałbym, chociaż nie mogę wypowiadać się za wszystkich. Ale na stole pojawiły się projekty aktów prawnych, które mogą stać się podstawą kolejnej rozmowy. To jeden z kardynalnych punktów naszego programu.
Jesteście gotowi przystać na debatę jeden na jeden Tusk-Kaczyński?
To nie jest pytanie do mnie. Nie jestem w sztabie wyborczym. Wydaje mi się, że takie propozycje padną, ale na razie nie gdybajmy.
Teraz o panu. Jaką pewność ma wyborca głosujący 25 maja, że ich głosy nie trafią do kosza, bo wystartuje pan znowu do Sejmu albo Senatu?
Co to znaczy zmarnowane głosy? Oddano je na posła, pracowałem jako poseł. Oddano na senatora, czy one się zmarnowały?
Ale głosuje się na pełną kadencję, nie rok czy dwa.
To co powiedzieć o takich jak Kurski czy Ziobro, wybrani na pełną kadencje z list PiS. I co? Zmarnowali głosy? Tak, bo przekreślili partię, z której zostali wybrani robiąc jakieś dziwne secesje. To samo można powiedzieć o Gowinie czy Godsonie z PO. To normalna demokracja.
Zaręczam, że moje głosy się nie zmarnują. Zawsze wypełniam mandat jak trzeba, a teraz jest potrzeba wystartowania w kampanii wyborczej i będę tam niósł te same wartości, które niosłem tutaj.
Zajmę się pakietem klimatycznym, bo to miejsca pracy w kopalniach na Śląsku, zdrowiem, rodziną, także w kontekście bioetycznym. Nie każdy musi uznawać liberalne podejście Unii do ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci, ale nie zamierzam być krzyżowcem, nie chcę być agresywny.
Wystawianie pana do kolejnych wyborów pokazuje, że PiS ma krótką ławkę.
Jeżeli długa ławka wygląda tak, że zatrudnia się pływaków-emerytów, trenerów piłki ręcznej, bokserów, to tak. Ta ławka nie jest krótka, ale każda partia optymalizuje szanse na sukces.
Zakładając, że zdobędzie pan mandat, proszę o deklarację: będzie pan startował w wyborach do polskiego parlamentu w 2015 roku?
W politycy nigdy się nie mówi „nigdy”, ale sądzę, że nie będę startował do polskiego parlamentu. Ale zawsze jest możliwość odwołania na stanowiska rządowe i jestem zawsze do dyspozycji Polski, do dyspozycji szefa mojej partii.
Czuje pan spokój i pewność o dobre przygotowanie kampanii, widząc, że kieruje nią Andrzej Duda, który nie ma doświadczenia?
Sztab oceniam dobrze, ale zawsze czuję tremę, bo jestem normalnym człowiekiem, nie cyborgiem i z pokorą traktuję wyzwanie.
Obawia pan się, że kampanii zaszkodzą kolejne rewelacje Antoniego Macierewicza? W czwartek o 12 kolejna konferencja.
Nie sądzę.
Ale uważa pan, że to nie szkodzi waszym notowaniom, czy że do wyborów temat przycichnie?
Tak jak powiedziałem, nie sądzę, żeby to zaszkodziło.