Polski rynek jest za mały, by Chińczycy sprzedawali palmy wielkanocne
Polski rynek jest za mały, by Chińczycy sprzedawali palmy wielkanocne Fot: Paweł Sowa/Agencja Gazeta

W żadnym innym kraju na świecie nie ma takiej tradycji, jak ozdobne palmy wielkanocne. Tylko w Polsce możecie natrafić na udekorowane barwnymi kwiatami i zbożami gałęzie wierzby. W naTemat.pl spróbowaliśmy zbadać jak wygląda rynek palm w Polsce i jak się okazało... to biznes zbyt tani nawet dla Chińczyków.

REKLAMA
Nie wiadomo dokładnie kiedy powstała tradycja święcenia palem. Wiemy tylko tyle, że pochodzi ze średniowiecza i jest kultywowana w całej Europie. Jednak w tym zwyczaju Polska różni się od pozostałych krajów. Chrześcijanie w Niedzielę Palmową witają księdza wchodzącego do kościoła gałęziami palmowymi, bądź wierzbowymi, ale tylko w naszym kraju istnieje zwyczaj używania palm ozdobnych.
Nie wiadomo również, kiedy palmy zaczęto zdobić. Wiemy jedynie, że wszystko zaczęło się od dodawania kolejnych elementów kwiatowych do gałązek wierzbowych. Z biegiem czasu palmy stawały się coraz barwniejsze i wyższe. Z biegiem lat zaczęto nawet organizować przeróżne konkursy na najładniejszą palmę.
Polska vs Chiny
Wiadomo, też że z biegiem lat ludzie sami przestali wyrabiać palmy, a zaczęli je kupować. Palmy nawet zaczęły się pojawiać w supermarketach, a wraz z nimi powstały różne plotki. Najsłynniejsza była taka, że palmy może i są ręcznie robione, ale nie przez Polaków, tylko przez Chińczyków. Takie informacje rozprzestrzeniają od lat niezadowoleni sprzedawcy, którzy nieskutecznie rywalizują z supermarketami sprzedającymi palmy na masową skalę.
W biurze prasowym Tesco odpowiedzieli nam, że rzeczywiście sprzedaż jest spora. – Codziennie kilka tysięcy osób je kupuje. Robią to zarówno w sklepie, jak i przez nasze e-zakupy – opowiada Jakub Jaremko z biura prasowego Tesco. Natomiast na pytanie o kraj ich pochodzenia dodaje, że wszystkie palmy pochodzą z Polski.

Producenci są tego samego zdania.

Wiadomo, kto najlepiej by wiedział o tym, czy Chińczycy zaczęli sami produkować palmy. Producenci. Zadzwoniliśmy do kilku polskich firm, by dowiedzieć się co nieco o rynku, o cenach, a także o ich rywali. Czy rzeczywiście są obecni na rynku, czy to po prostu mit, który od kilku lat różny handlarze opowiadają tłumacząc swoje niepowodzenia.
– To jakaś absolutna bzdura, Chińczykom by się nie opłacało sprzedawać palmy – mówi nam producent palemek wielkanocnych Janusz Jaszczuk. – Nasze ceny nie są zbyt wygórowane, ja sprzedaję 15 kilogramów palemek za 20 złotych. Proszę sobie wyobrazić ile by kosztowała wysyłka tylu produktów z Chin, raczej to by się nie opłaciło – opowiada Jaszczuk.
Podobnego zdania jest Anna Wlazły, która wraz z mężem od 25 lat co roku tworzy palmy. – Chińczycy zarabiają na sprzedaży zniczy podczas wszystkich świętych, czy sprzedaży sztucznych kwiatów nagrobnych. To dlatego, że jest popyt na te produkty również za granicą. Ale w przypadku palemek wielkanocnych, to tylko i wyłącznie Polska tradycja. Nie sądzę, by Chińczycy w ogóle się zastanawiali nad tym, czy produkować na nasz rynek palemki. A co do sprzedaży, to od razu powiem, że nie jest rewelacyjnie. To nie jest tak, że da się z tego wyżyć przez cały rok - opowiada nam Wlazły.
Producentka palemek podkreśla, że spadająca sprzedaż wynika z tego, że coraz mniej osób chodzi do kościoła, a nie z tego, że Chińczycy "wykosili" polską konkurencję.
Produkcja i sprzedaż
Udało nam się ustalić, że wszystkie palmy pochodzą z Polski. Dodatkowo zapytaliśmy się naszych producentów jak wygląda ich produkcja. – Wszystkie materiały do produkcji palmy biorę z własnego pola – opowiada Krzysztof Kobyłka, producent. – Zasiewam, na żniwach ścinam, dodaję barwniki lub wybielam. Cała produkcja ma miejsce na moim własnym podwórku. A sprzedaję w różne miejsca, zarówno do małych podmiotów gospodarczych, jak i do dużych hurtowni – mówi Kobyłka.
Żaden z producentów nie chce jednak zdradzić ile produkuje palemek. Anna Wlazły mówi tylko tyle, że z powodu tradycji robi palemki, ale musi dodatkowo zajmować się innymi sprawami: ma gospodarstwo rolne. – To tradycja, ale kokosów nie ma. Sprzedaż jest różna. Raz się uda kilkaset sprzedać, a drugim razem kilka tysięcy. A zarobek? Znikomy, w końcu kupują to przeważnie babcie. Młodzi się chyba wstydzą. Co do palemek, to cena za jaką sprzedajemy je do hurtowni zaczyna się od 10 do 30 groszy za sztukę. A ile ich sprzedamy to już zależy od roku – mówi Wlazły.
Każdy ze sprzedawców mówi mi, że choć kokosów nie ma, to konkurencja jest olbrzymia. Jednak sądząc po cenach za które sprzedawane są palemki to raczej trudno się spodziewać, by ktokolwiek się zastanawiał nad namówieniem i sprowadzeniem z Chin. W końcu powstają tu za grosze, natomiast ich cena nie jest na tyle wygórowana, by się opłacało raz do roku rywalizować z polskimi tradycjonalistami.