
Według biblijnego wzorca końca świata, ten "krwawy Księżyc" będzie poprzedzał zaćmienie Słońca, a apokalipsa będzie dokonywała się stopniowo. Zapowiedź naukowców o jutrzejszym zjawisku jest łączona więc przede wszystkim z tym proroctwem z Apokalipsy Św. Jana:
I ujrzałem: gdy otworzył pieczęć szóstą, stało się wielkie trzęsienie ziemi i słońce stało się czarne jak włosienny wór,
a cały księżyc stał się jak krew.
I gwiazdy spadły z nieba na ziemię, podobnie jak drzewo figowe wstrząsane silnym wiatrem zrzuca na ziemię swe niedojrzałe owoce.
Te słowa mają być tymczasem dopełnieniem proroctw starotestamentowych z Księgi Izajasza, Księgi Ozeasza, Księgi Joela, oraz tych wersów Księgi Amosa:
Owego dnia - wyrocznia Pana Boga - zajdzie słońce w południe i w dzień świetlany zaciemnię ziemię.
Zamienię święta wasze w żałobę, a wszystkie wasze pieśni w lamentacje; nałożę na wszystkie biodra wory, a na wszystkie głowy [sprowadzę] łysinę i uczynię żałobę jak po jedynaku, a dni ostatnie jakby dniem goryczy.
Z wyliczeń naukowców wynika, że najbliższe tym wyobrażeniom okoliczności mogą wystąpić właśnie 15 kwietnia około godz. 9:35 czasu warszawskiego. Tylko pesymiści dostrzegają w tym jednak znak końca świata. Podobne zjawiska miały bowiem miejsca w historii wielokrotnie. I jak widać, nasza cywilizacja jakoś nadal trwa.
Choć trzeba jednak przyznać, że między takimi wydarzeniami w sferze niebieskiej a historią wielkiej polityki zachodziła czasem korelacja. Szczególnie w przypadku narodu żydowskiego. Gdy astronomowie odnotowywali "krwawy Księżyc" w roku 1493, Żydzi wypędzani byli z Hiszpanii. W 1949 roku ten sam widok na niebie zbiegł się z utworzeniem państwa Izrael. Księżyc pokryty czerwienią zaobserwowano także 18 lat później. Właśnie wtedy, gdy Izraelczycy musieli bronić swoją ojczyznę w wojnie sześciodniowej.