
– Emocje po oficjalnym spotkaniu już opadły i czas ruszyć z programem Biegaj na Zdrowie – napisał w mailu nasz trener Grzegorz Zwierzchoń. Okazało się, że emocje dopiero miały nadejść. I to nie tylko po tym, gdy dostaliśmy plan treningowy (cztery razy w tygodniu!) ale również wtedy, gdy po badaniach każdy z nas otrzymał dostosowaną do potrzeb swojego organizmu dietę. I to jest dopiero trening! Tyle że siły woli. Zwłaszcza przed samymi świętami.
REKLAMA
Duma i zadowolenie z siebie - takie uczucia towarzyszyły naszej czternastce po podjęciu decyzji o udziale w biegu maratońskim. Zmiana stylu życia, kilka kilogramów mniej oraz ładniejsze fotki plażowe z wakacji, to nagrody, które skusiły nas do udziału w projekcie. Jednak jak na każdą nagrodę, musimy na nią zapracować. Jednym słowem - zaczęło się.
Romans ze sportem wyglądał u każdego z nas nieco inaczej. Niektórzy troszkę biegali, inni jeździli rowerem, a jeszcze inni słyszeli o sporcie z mediów. Różnie też zareagowaliśmy na powyższą tabelkę. Dla niektórych wydała się ona wręcz zabawna, bo przecież bylibyśmy w stanie przebiec kilkanaście, czy też kilkadziesiąt minut bez przerwy. Nie o to jednak chodzi w profesjonalnym (czytaj: zdrowym) przygotowaniu do "zamachu na organizm", jakim jest pokonanie 42 kilometrów bez odpowiedniego treningu.
Dłuuuuga rozgrzewka - zero koordynacji :)
Na początku pierwszego treningu, jak to zwykle bywa na takich "imprezkach", panowało pełne rozluźnienie. Anegdotki, żarciki humoreski i ogólna uciecha. Niejedna mina zrzedła jednak, gdy zaczęliśmy ćwiczyć. Szybko okazało się, że niektórzy (w tym ja) mamy problem z koordynacją ruchów przy pozornie banalnych ćwiczeniach.
Na początku pierwszego treningu, jak to zwykle bywa na takich "imprezkach", panowało pełne rozluźnienie. Anegdotki, żarciki humoreski i ogólna uciecha. Niejedna mina zrzedła jednak, gdy zaczęliśmy ćwiczyć. Szybko okazało się, że niektórzy (w tym ja) mamy problem z koordynacją ruchów przy pozornie banalnych ćwiczeniach.
Szybko też okazało, że nawet przy łatwych zadaniach popełniamy błędy odbierające sens całemu ćwiczeniu. Jednym z najczęściej popełnianych było "pompowanie" mięśni przy rozciąganiu, podczas gdy w danej pozycji rozciągającej wystarczyło zaczekać co najmniej 15 sekund, aby uzyskać właściwy efekt. Proste? Proste. Ale trzeba to wiedzieć. My już wiemy, a podobnych "drobiazgów" jest mnóstwo.
Po rozgrzewce zaczęliśmy biec. Nie do końca razem - każdy biegł swoim tempem. Wszystkich obowiązywał jednak ten sam plan treningowy, czyli 5 minut marszu, a później 7 do 10 serii biegu i marszu na zmianę co minutę. Wydawałoby się, że nie jest to nic strasznego. Jednak dla początkującego biegacza, a właśnie tacy w naszym zespole przygotowują się do największego biegowego osiągnięcia w życiu, trening spowodował zakwasy. Wniosek? Czeka nas dużo, dużo pracy.
Trenujesz? Nie jedz!
No może jedz, ale na pewno nie to, co jadłeś i lubiłeś do tej pory. Każdy z nas jest już nie tylko po treningu, ale i po spotkanie z dietetykiem - Justyną Mizerą. Pierwsze spotkanie z bieżnią okazało się być zdecydowanie mniej inwazyjne, niż z prawdą o naszym dotychczasowym sposobie odżywiania. A właściwie jedzenia, bo w kilku przypadkach z odżywianiem nie miało to zbyt wiele wspólnego. Paweł Lipiec z drużyny blogerów skomentował nową dietę krótko:
No może jedz, ale na pewno nie to, co jadłeś i lubiłeś do tej pory. Każdy z nas jest już nie tylko po treningu, ale i po spotkanie z dietetykiem - Justyną Mizerą. Pierwsze spotkanie z bieżnią okazało się być zdecydowanie mniej inwazyjne, niż z prawdą o naszym dotychczasowym sposobie odżywiania. A właściwie jedzenia, bo w kilku przypadkach z odżywianiem nie miało to zbyt wiele wspólnego. Paweł Lipiec z drużyny blogerów skomentował nową dietę krótko:
Trzeba przyznać, że jeśli ktoś myślał, że treningi nas zabiją to się grubo pomylił. Dieta wykończy nas zdecydowanie wcześniej.
Wygląda groźnie? Może jedynie na początku. Jeśli jednak chcemy zacząć uprawiać sport na poważnie, powinniśmy zapomnieć o fast-foodach, przetworzonym jedzeniu i tym wszystkim, co zamiast odżywiać nasze komórki, powoduje spustoszenie w organizmie. Jednak – jak obiecuje nasz zespół trenerski – zaowocuje to nie tylko lepszymi efektami sportowymi, ale i lepszym samopoczuciem czy ładniejszą cerą.
Za nami pierwszy tydzień treningów, które jak na razie są dla nas świetną zabawą i spotkaniem z czymś nowym. Wiemy już, ile pracy czeka nas przez najbliższe półtora roku oraz jakie są nasze braki. Jesteśmy dalej pełni entuzjazmu i zachęcamy, abyście Państwo równolegle z nami zmieniali swoje życie i przygotowywali się do udziału w PZU Maratonie Warszawskim.

