"A pamiętam, gdy męczarnią były 2 km". Bieganie z perspektywy czasu
Materiał partnerski
17 kwietnia 2014, 12:57·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 17 kwietnia 2014, 12:57
– Pamiętam swój pierwszy bieg, 25 minut i 2 km. Brzmiało niby OK, bo przecież od 3 lat byłam 5 razy w tygodniu na fitnessie, więc pomyślałam, że dam radę. To była droga przez mękę... – mówi Magdalena Piotrowska, która przebiegła po raz pierwszy w życiu 10-kilometrowy bieg.
Reklama.
Dlaczego zdecydowałaś się wziąć udział w konkursie na "Przyjaciela Powerade"? Co czułaś, gdy otrzymałaś informację o zwycięstwie?
Z tego samego powodu, z którego wzięłam udział w Orlen Warsaw Marathon. O konkursie dowiedziałam się przypadkiem, podczas spotkania biznesowego z jedną z agencji reklamowych. Z dużą dozą humoru i spontaniczności nakręciłam film o bieganiu. Okazało się, że wygrałam. Może dlatego, że to, co mówiłam było naprawdę szczere. Chyba nikomu nie trzeba mówić, jak się czuje ktoś, kto jeszcze w życiu niczego nie wygrał.
Od jak dawna biegasz i dlaczego zaczęłaś?
Biegam regularnie od 1,5 roku. Zaczęłam, żeby zniwelować stres, dla relaksu. Tylko tak łapię dziś dystans do tej – trzeba przyznać – dość dynamicznej i szalonej rzeczywistości.
Jak zmieniło cię bieganie?
Nauczyłam się przede wszystkim systematyczności. Pamiętam swój pierwszy bieg - 25 minut i 2 km. Brzmiało niby OK, bo przecież od 3 lat byłam 5 razy w tygodniu na fitnessie, więc pomyślałam, że dam radę. To była droga przez mękę... Pamiętam to doskonale, po 18 minutach błagałam, żeby już się zatrzymać, ale dobiegłam. Potem każdy kolejny raz okazywał się lżejszy.
Wstępnie 2 km, potem 4 km i tak stopniowo motywowałam się do kolejnych kroków, ale tylko wtedy, kiedy czułam, że dam radę, nic na siłę. Wreszcie przyszedł czas na "big step", przekroczyłam 10 km i to był dla mnie duży sukces. bo wiem, jak wielką drogę przeszłam. Nie nadwyrężę tematu jeśli powiem „od nienawiści do miłości absolutnej”.
To był dla mnie istotny dowód na to, że boimy się tego, co nowe, ale kiedy zaczynamy to robić, wszystko wydaje się całkiem przyjemne, bo już znane.
Start na 10 km był pierwszym w twoim życiu. Co dalej, może pełny Maraton?
Mój udział w Orlen Warsaw Marathon był czysto przypadkowy. Nigdy nie biegałam dla osiągnięć, nigdy nie chciałam też podejmować rywalizacji, jestem od tego daleko. Biegam przecież dla zdrowia, dla relaksu i tylko takie bieganie preferuję, ale jednak dałam się przekonać…
Pełen Maraton to chyba nie dla mnie, to jednak już dość znaczny wysiłek i wyczyn. Nie ukrywam, że spodobało mi się, cudowna atmosfera, fajni ludzie, więc może w przyszłości bieg nocny, a może coś innego - zobaczymy. Tym razem na pewno namówię znajomych.
Czy stosujesz zasady właściwego nawodnienia w swoim treningu?
Muszę przyznać, że dotąd różnie z tym bywało. Na siłowni zawsze, podczas biegania open air - niewiele. Muszę przyznać, że moją ciekawość pobudził Robert Korzeniowski, który fachowo wyjaśnił mi, jak ważne jest skuteczne nawodnienie podczas biegania.
Jak przebiegało spotkanie z Robertem Korzeniowskim?
Było bardzo sympatycznie i muszę określić to, jako cudowną przygodę. Raczej unikam celowego "zaczepiania" osób znanych, a tutaj muszę przyznać, że przeżycie niesamowite. Robert to cudowny, uśmiechnięty człowiek, no i autograf na koszulce pierwszego Orlen Warsaw Marathon w moim wykonaniu – bezcenny.