Gazowany napój z okna baraku przy bloku śmierci? Bardzo proszę. Sweet focia prosto z torów prowadzących do obozu, oraz żarty pochodzące z ust wygrzewających się w słońcu Izraelczyków? Nie ma sprawy. Te i inne atrakcje znaleźć można obozach śmierci, które z przyjemnością odwiedzają podchmieleni i skąpo odziani turyści z całego świata. Relacja naszego blogera wywołała burzę, do której odniosło się nawet samo Muzeum w Auschwitz.
Bloger naTemat Michał Gortat napisał podzielił się swoimi wrażeniami z wizyty w obozie zagłady, która – delikatnie mówiąc – ma niewiele wspólnego z zadumą. Komercja, świetna zabawa połączona z dewastacją zabytku oraz całkowity brak poszanowania dla miejsca śmierci kilku milionów ludzi.
Fanta z okna baraku
Michał Gortat dostrzegł wyraźny zgrzyt, który jego zdaniem stanowią gazowane napoje sprzedawane wprost z okna baraku vis-a-vis bloku śmierci. – Ja rozumiem, że komuś może nagle zachcieć się pić, ale dlaczego na miłość boską, ze wszystkich miejsc na terenie obozu wybrano właśnie to, gdzie torturowano ludzi brakiem wody?– napisał. Już dziś ustaliliśmy, że artykuły spożywcze można także kupić również w Muzeum Stutthof w Sztutowie.
Od rana próbowaliśmy uzyskać w tej sprawie wypowiedź z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Niestety, pomimo słownych zapewnień, że jest to "ważna sprawa", nikt nie odpowiedział. Do zamieszania odniósł się natomiast rzecznik prasowy Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu
Bartosz Bartyzel wyjaśnia, że na terenie samego miejsca pamięci jest zaledwie jeden punkt handlowy, a pozostałe są na zewnątrz, przy wejściu. – Na wszystkie niestosowne sytuacje w tym miejscu reagujemy. To nie jest moment, w którym rozsądzimy, w jaki sposób dystrybuować te napoje. Musimy je zapewnić, ale jest kwestią dyskusji, w jaki sposób to robić – mówi Bartyzel, który przesłał do naszej redakcji szerszy komentarz do sprawy. Można go przeczytać w tym miejscu.
– Przecież w Auschwitz nie sprzedają figurek więźniów – mówi z kolei Marcin Owsiński, kierownik Działu Oświatowego Muzeum Stutthof. – U nas też można kupić wodę czy colę, ale obok tych produktów stoi znicz. Mamy jedno takie centralne miejsce przy wejściu, gdzie sprzedaje się książki, znicze oraz napoje. To też jest ludziom potrzebne – stwierdza mój rozmówca.
Z plaży do obozu zagłady
Oburzenie autora tekstu o atmosferze panującej w Auschwitz wywołało nie tylko niewłaściwe zabezpieczenie obozu czy sprzedaż napojów, ale także zachowanie samych turystów. Jak się okazuje, Miejsca Pamięci są dziś takim samym punktem w programie wycieczek, jak aquapark czy Kopalnia Soli "Wieliczka".
Pomimo znacznie mniejszej liczby odwiedzających, z uwagi na nadmorskie położenie także obóz w Sztutowie jest narażony na niewłaściwe zachowania odwiedzających. – Nie było jeszcze przypadku, żeby ktoś przyszedł w płetwach, ale generalnie stroje plażowe są normą – mówi Marcin Owsiński.
– Kiedy przyjdą chmury, to ludzie z plaży, jako że nie mogą się kąpać, mówią: nie ma problemu, pojedziemy sobie do Stutthofu. Ludzie naprawdę myślą, że to majówka – słyszę od pracownika obozu w Sztutowie.
Kilka tygodni temu głośna była sprawa mężczyzn, którzy pili wódkę w obozie na Majdanku, o czym poinformowali swoich znajomych na Facebooku. Takie przypadki zdarzają się częściej, choć władze obozów starają się im zapobiegać. – Nasi wartownicy zatrzymują takich ludzi i ich wypraszają. W przypadku jakichkolwiek incydentów na miejsce przyjeżdża policja – mówi Marcin Owsiński.
Dwadzieścia hektarów, dwóch ochroniarzy
W Muzeum Stutthof pracuje na co dzień tylko dwóch ochroniarzy, którzy nie są w stanie zapobiec wszelkim nieprawidłowym zachowaniom czy aktom wandalizmu. – W Oświęcimiu i Majdanku jest ich więcej, ale to bardzo duża przestrzeń. Jeśli ktoś ma złą wolę i głupie zamiary, to są duże szanse, że je zrealizuje – stwierdza pracownik muzeum. Czy zatem należałoby zwiększyć nakłady finansowe na te muzea? Jak zauważa Owsiński, niekoniecznie.
– Te obozy całkiem nieźle funkcjonują pod względem finansowym, infrastruktury i wyposażenia. Naprawdę nie ma co narzekać. Inną sprawą są środki osobowe, czyli wypłaty dla pracowników. Moim zdaniem zwiększenie liczby ochroniarzy też nic nie da, bo jak ktoś chce coś zrobić złego, to to zrobi – słyszę od swojego rozmówcy.
Również rzecznik Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu stwierdza, że na terenie mającym 200 hektarów, na którym znajduje się kilkadziesiąt obiektów, nie da się uniknąć wandalizmu. – Odwiedzający wchodzą nie tylko z przewodnikiem, ale też indywidualnie. Nie ma praktycznie możliwości, aby uchronić miejsce od drobnych aktów wandalizmu. Staramy się je minimalizować, natomiast te zdarzenia mają miejsce. Mamy tego świadomość i reagujemy, gdy tylko jest to możliwe – zapewnia Bartosz Bartyzel, rzecznik muzeum.
Kiedyś było lepiej
Zdaniem Marcina Owsińskiego, za sytuację w obozach zagłady w dużej mierze odpowiada po prostu upływ czasu. Dawniej młodzi ludzie rozmawiali z dziadkami i byli inaczej wychowywani. – Ten problem wynika z odchodzenia "pokolenia świadków" i braku łączności między pokoleniami i przekazu kulturowego. Ludzie nie wynoszą ani z domu, ani ze szkoły refleksji odnośnie tego, czym są te miejsca – mówi pracownik Muzeum Stutthof.
Niestety, wszystko wskazuje na to, że będzie coraz gorzej. Nie tylko dlatego, że żyje coraz mniej osób pamiętających Holocaust. Będzie tak również dlatego, że jak się okazuje, nie jesteśmy w stanie zabezpieczyć Miejsc Pamięci, które z roku na rok znaczą coraz mniej dla odwiedzających.
Wróciłem z Auschwitz zniesmaczony i przybity. Nie ma tam miejsca na zadumę i łzy podczas spaceru między barakami. To jest obiekt komercyjnej turystyki na przemysłową skalę, dowód indolencji władz muzeum. I już mnie nie dziwi, że ukradziono stamtąd wielki i ciężki napis znad bramy. CZYTAJ WIĘCEJ
Marcin Owsiński
kierownik działu oświatowego Muzeum Stutthof
Przecież te zielone lasy, ptaki, które śpiewają, to morze, które szumi, to było to samo, które widzieli ci ludzie ponad 70 lat temu. Tylko ta przestrzeń była przez nich zupełnie inaczej odbierana. Uświadamiamy ludzi, że to nie tylko drewno i baraki, ale doświadczenia i emocje osób, które rzeczywiście tu kiedyś były.